Włochy – Hiszpania (1:2)

Chyba nikt nie spodziewał się takiego przebiegu tego spotkania. W pierwszym półfinale ligi narodów Włosi grający na swoim stadionie przegrali potyczkę z świetnie wyglądającymi tego wieczoru Hiszpanami. 

Sam początek był bardzo udany dla gospodarzy – grali wysokim pressingiem i wysoko odbierali piłkę rywalom. Przez krótki okres wyglądali jak na euro, to znaczy jak drużyna, która nie ma sobie równych.
Już w 17 minucie z tego błędu wyprowadził ich Ferran Torres, który strzelił bardzo ładną bramkę z woleja. Błędy w kryciu popełniła defensywa Włochów, a w szczególności Leonardo Bonucci, który nie pokrył napastnika Manchesteru City.

Gospodarze nie byli w stanie obudzić się po tym straconym golu, o czym najlepiej świadczy błąd Donnarummy, który nastąpił zaledwie dwie minuty po trafieniu Hiszpana.
Ta bramka dodała dużej pewności siebie gościom, którzy bez większych problemów kreowali sobie sytuację bramkowe.
W 47 minucie jedną z nich znów wykorzystał Torres, tym razem uderzając z główki. Bardzo dobrym dośrodkowaniem popisał się w tej akcji Mikel Oyarzabal, na co dzień grający w barwach Realu Sociedad.
Pięć minut wcześniej drugą żółtą kartkę obejrzał Bonucci, kapitan mistrzów Europy. Jego zejście z boiska, było gwoździem do włoskiej trumny.
Druga połowa była bardzo podobna do pierwszej odsłony meczu – Hiszpanie z wielkim spokojem, jak za czasów Euro 2012, zdobywali dużo przestrzeni wymieniając podania. Włosi w drugich 45 minutach potrafili stwarzać groźne sytuacje, jednak odstawali od swoich rywali poziomem.
W 83 minucie po bardzo dobrze rozegranym kontrataku ostatnią bramkę tego wieczora zdobył Lorenzo Pellegrini.
Na wyróżnienie zasługuje zdecydowanie Ferran Torres, strzelec dwóch bramek, a także Gavi, który w wieku 17 lat zadebiutował w dorosłej kadrze Hiszpanii oraz Mikel Oyarzabal, który był bardzo aktywny na lewej flance. Po stronie Włoskiej najlepiej zaprezentował się Federico Chiesa, który stanowił chyba jedyne zagrożenie dla bramki strzeżonej Unaia Simona.

Po ponad trzech latach Roberto Mancini przegrywa mecz ze swoją kadrą. Myślę, że zbyt wcześnie by powiedzieć: “umarł król, niech żyje król!”, lecz warto obserwować obie drużyny, ponieważ są one zdecydowanie jednymi z najsilniejszych na całym świecie. Ciekaw jestem jak wygrana z tak silnym rywalem wpłynie na Louisa Enrique i jak zaprezentuje się jego drużyna w  finale Ligi Narodów. 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *