Bayern odpada, czyli ćwierćfinały LM

Ćwierćfinałowe pary Champions League były bardzo ciekawe przez sensacyjne wyniki tych spotkań. Już za dwa tygodnie dojdzie do półfinałów LM, dlatego warto zobaczyć co działo się w rewanżach 1/4 finału tego turnieju.

Bayern Monachium – Villarreal (1:1)

Wynik pierwszego meczu: 1:0 dla Villarreal

Rewanżowe starcie Bayernu z Villarrealem było niezwykle ważne dla obu ekip – gospodarze chcieli pozwolić swoim kibicom, aby ci zapomnieli o pierwszym meczu, natomiast goście wiedzieli, że niemiecki zespół jest do ukąszenia.

Bawarczycy już od pierwszych minut wiedzieli, iż muszą odrobić straty. Mistrzowie Niemiec zdecydowanie częściej utrzymywali się przy piłce (mieli ją przez aż 68% całego spotkania) i oddawali bardzo dużą liczbę uderzeń, które z reguły nie były jednak szczególnie groźne. Jak prawie zawsze, bardzo aktywni byli skrzydłowi Bayernu, czyli Kingsley Coman i Leroy Sane. Jedynego gola dla die roten nie zdobyli jednak ci piłkarze, lecz Robert Lewandowski. Polak przez pewien czas mógł się czuć jak bohater, ale po końcowym gwizdku nie mógł czuć się dobrze. Bayern odpadł bowiem z Ligi Mistrzów, co znacznie utrudni mu walkę o złotą piłkę.

Choć piłkarze żółtej łodzi podwodnej nie zagrali tak dobrze jak w pierwszym starciu z bawarczykami, to remis na Allianz Arenie jest dla nich bardzo dobrym rezultatem. Gola, który przeważył o awansie tego zespołu zdobył w samej końcówce Samuel Chukwueze, to znaczy prawy skrzydłowy Villarrealu. Sprawił on, że doszło do ogromnej sensacji, ponieważ tak naprawdę hiszpański zespół wcale nie jest europejską potęgą. Niemniej warto pochwalić niechcianego w Arsenalu i PSG trenera żółtej łodzi podwodnej, czyli Unaia Emerego. To niezwykłe, że Hiszpan od czterech lat nie przegrał żadnego dwumeczu w międzykrajowych pucharach.
Bardzo podobała mi się również wypowiedź doświadczonego pomocnika Villarreal, który po awansie swojego zespołu powiedział:

Trener Bayernu  nie miał szacunku do nas i do piłki nożnej. Chciał rozstrzygnąć o losach dwumeczu w pierwszym spotkaniu. Czasami gdy spluniesz, sam dostaniesz tym w twarz […] Oni są Bayernem, a my Villarreal. Byli faworytami, ale trzeba to też umieć udowodnić na boisku. Rozmawialiśmy w szatni o lekceważeniu naszego klubu i nas jako graczy. O dwóch meczach, w których byliśmy więksi niż Bayern 

~Dani Parejo

Sądzę, że w świetny sposób obrazuje on jak niezwykłym wydarzeniem był awans tego małego klubu po starciach z 3-krotnym wygranym LM.


Real Madryt – Chelsea (2:3)

Wynik pierwszego meczu: 3:1 dla Realu Madryt

Innym spotkaniem, który zadecydował o awansie hiszpańskiego zespołu był mecz królewskich z the blues. Mimo tej doskonałej dla kibiców Realu wieści, zespół ze stolicy Hiszpanii nie wyglądał najlepiej. Los blancos mieli problemy z zatrzymaniem piłkarzy Chelsea i przez długi czas grali zdecydowanie gorzej od swoich rywali. W trudnym momencie Madrytczycy zostali uratowani przez Lukę Modricia, który doskonałym podaniem asystował przy golu Rodrygo. Trafienie Brazylijczyka sprawił, że doszło do dogrywki, w której Karim Benzema znów zdobył kluczowego gola uderzeniem z głowy. Choć Real przechodzi do półfinału, to trudno powiedzieć, aby było to przejście w dobrym stylu.

Tak jak wspomniałem, przez większość meczu goście wyglądali lepiej i bez większych trudności rozbijali obronę królewskich złożoną z Nacho Fernandeza i Davida Alaby. Do 75 minuty zawodnicy Chelsea aż cztery razy pokonali (zresztą byłego gracza the blues) Thibauta Courtoisa, lecz jedno z tych trafień nie zostało zaliczone. Dla Londyńskiej ekipy bramki zdobyli Mason Mount, Antonio Rudiger i Timo Werner. Wspomniani piłkarze zaliczyli naprawdę udane występy, a poza nimi wyróżniłbym również Matheo Kovacicia, który doskonale wyglądał stadionie swojej byłej drużyny.


Liverpool – Benfica (3:3)

Wynik pierwszego meczu: 3:1 dla Liverpoolu

Najwięcej bramek padło na Anfield. Liverpool od początku tej rywalizacji był tak naprawdę pewny awansu dzięki wygranej w pierwszym starciu z Benficą. Z tego powodu gospodarze wyszli w drugim garniturze – w podstawowym składzie nie znalazł się Van Dijk, Salah czy Mane, natomiast Klopp dał szansę Roberto Firmino, Ibrahimowi Konate czy Naby Keicie. Z tej okazji zdecydowanie najlepiej skorzystać pierwszy z nich, bo Brazylijczyk zdobył dwie bramki i został wybrany piłkarzem meczu. Dla 30-letniego napastnika to bardzo ważna chwila, bo ostatnimi czasy szkoleniowiec Liverpoolu częściej stawia na Diogo Jotę (który jest zresztą drugim najlepszym strzelcem całej Premier League). Jedno trafienie dołożył również Konate, któremu jest poświęcony poniższy tweet. Choć dziwić może nas to, że the reds nie wygrali tego starcia, to pamiętajmy, że byli oni już w zasadzie pewni awansu.

Benfica natomiast w doskonały sposób wykorzystała swój ostatni występ w tej edycji Champions League. Zespół gości choć był zdecydowanie słabszy od gospodarzy, to nie bał się ofensywnej gry. Przyniosła ona trzy bramki zdobyte przez Goncalo Ramosa, Romana Yaremchuka i Darwina Nuneza. Najciekawszym z wymienionych graczy jest ten ostatni, ponieważ ten 22-letni napastnik dzięki swojej niezwykłej skuteczności (jest odpowiedzialny za 24 gole w tym sezonie) latem może przenieść się do lepszego klubu.


Atletico Madryt – Manchester City (0:0)

Wynik pierwszego meczu: 1:0 dla Manchesteru City

W rewanżowej potyczce mistrzów Hiszpanii z mistrzami Anglii dość zaskakująco lepiej zaprezentowali się piłkarze z Madrytu. Gospodarze choć nie zdobyli żadnego gola, to pokazali, iż potrafią grać ofensywny futbol, czego nie widzieliśmy w pierwszym meczu. Los colchoneros w świetny sposób wyprowadzali kontrataki dzięki Thomasowi Lemarowi, który zaliczył solidny występ.
O piłkarzach Simeone należy również powiedzieć parę mniej ciepłych słów. Jak widać to na poniższej grafice grali oni bardzo brutalnie, co dla Felipe zakończyło się czerwoną kartką. Nie podobało mi się to, że zawodnicy ze stolicy Hiszpanii przez większość czasu wręcz polowali na nogi Phila Fodena. Z drugiej strony bardzo pozytywnie świadczy to o młodym Angliku, który w pierwszym meczu był kluczową postacią swojego zespołu.

Dla Manchesteru City zdecydowanie najważniejszym aspektem wczorajszego meczu jest jego wynik, ponieważ dzięki niemu obywatele drugi rok z rzędu zagrają w półfinale LM. Musimy powiedzieć, że piłkarze Pepa Guardioli zagrali zdecydowanie gorzej niż w ostatnich starciach z Liverpoolem (2:2) czy Atletico (1:0). Tym razem the citizens zagrali dość przeciętnie i co bardzo ciekawe, nie dominowali oni swoich rywali mimo, że na papierze są oni zdecydowanie silniejszą ekipą.
Kibice Man City mimo awansu mają powody do zmartwień, bo w 65 minucie z powodu (nie wiadomo jeszcze jak poważnego) urazu boisko opuścił Kevin De Bruyne będący kluczowym piłkarzem swojej drużyny.


Na skutek omawianych meczów 26 i 27 kwietnia dojdzie do pierwszych półfinałów Ligi Mistrzów. Najpierw Manchester City podejmie u siebie Real Madryt, natomiast kolejnego dnia na Anfield przyjadą zawodnicy Villarrealu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *