Podsumowanie weekendu wpadek (6-8.5)

Podczas dwóch ostatnich dni doszło do kilku meczów o zaskakujących wynikach, dlatego warto powiedzieć o nich parę słów. Były one o tyle ważne, ponieważ brały w ich udział między innymi finaliści Ligi Mistrzów.

Chelsea – Wolves
2 – 2

Pierwszym spotkaniem, które swoim przebiegiem mogło nas zdziwić było starcie the blues z wilkami.

Gospodarze przez naprawdę długi czas nie potrafili pokonać golkipera Wolves, którym jest Jose Sa. W pierwszej części meczu piłkarze Chelsea mieli posiadanie piłki na poziomie 70%, jednak nie przekuli go w żadnego gola. Najbliżej trafienia do 45 minuty był L. Dendoncker, jednak Belg nie dobił strzału kolegi i umieścił piłkę nad poprzeczką.

Druga połowa była szczególnie niespodziewana, bo doszło w niej do dwóch niezwykłych zdarzeń. Pierwszym z nich był dublet Romelu Lukaku dla którego były to pierwsze ligowe gole od ponad pięciu miesięcy. Za pierwszym razem Belg został sfaulowany w polu karnym i wykorzystał jedenastkę, a zaledwie dwie minuty później wykorzystał podanie Christiana Pulisicia. Rosły napastnik pobytu na Stamford Bridge nie może zaliczyć do udanych, dlatego szczególnie muszą go cieszyć te dwa trafienia.
Mimo że w kolejnych minutach piłkarze dowodzeni przez Thomasa Tuchela wyprowadzali następne ataki, to nie zdołali trzeci raz pokonać Wolves.

Wilki pierwszą zdobycz upolowały dopiero w 79 minucie (czyli ponad 20 min od drugiego gola Lukaku), kiedy Francisco Trincao silnym i zarazem precyzyjnym strzałem zza pola karnego pokonał Eduarda Mendyego. Musimy wspomnieć, że Portugalczyk miał bardzo dużo miejsca przez Marcosa Alonso, który nie zdążył wrócić do obrony the blues.
W 97 minucie doszło do drugiego zaskakującego wydarzenia, bo Conor Coady strzałem głową wykorzystał kolejny błąd obronny gospodarzy i ustalił tym samym wynik na 2 – 2.

Remis Chelsea sprawia, że przewaga podopiecznych Tuchela nad Arsenalem wynosi już zaledwie jeden punkt. Jest to jednoznaczne z tym, iż w razie wpadki the blues mogą spaść na czwartą pozycję.


Brighton – Man United
4 – 0

Choć wszyscy wiemy, że czerwone diabły są chwiejne, niemniej wysoka porażka podopiecznych Rangnicka z zespołem mew musi dziwić.

Brighton po wygranych z Arsenalem (2 – 1), Tottenhamem (1 – 0) i Wolves (1 – 0) zdołało pokonać kolejnego, wyżej notowanego rywala. Gospodarze w meczu z MU świetnie wykorzystywali (już raczej niedziwiące nas) katastrofalne postawy obrońców red devils, o czym przekonaliśmy się już w 15 minucie.
Wówczas Moises Caicedo lekkim strzałem, który nie został zablokowany przez defensorów United pokonał Davida De Geę.
Kilkanaście minut później sympatycy drużyny z Old Trafford mieli prawo do stresu, bo Raphael Varane głupio stracił piłkę, lecz Danny Welbeck nie zdołał przelobować golkipera United.

Druga połowa była jeszcze lepsza w wykonaniu Brightonu i jeszcze gorsza dla zespołu gości. Cztery minuty od wznowienia gry zupełnie niepilnowany L. Trossard podał piłkę Marcowi Cucurelli, a Hiszpan mocnym strzałem umieścił ją w siatce. Po niedługim czasie Pascal Gross po świetnym dryblingu w polu karnym również wykorzystał podanie Trossarda.
Równo godzinę od rozpoczęcia meczu padła ostatnia bramka, którą zdobył Leandro Trossard, uznany oczywiście najlepszym piłkarzem meczu.

W drużynie czerwonych diabłów wyróżniłbym Edisona Cavaniego, bo Urugwajczyk mimo rozpoczęcia meczu na ławce rezerwowych oddał dwa bardzo groźne strzały, a jeden z nich trafił nawet do bramki. Doświadczony napastnik znalazł się wówczas na pozycji spalonej i dlatego United nie zdobyło w praktyce ani jednego gola.

Katastrofalny występ MU sprawia, że czerwonym diabłom pozostała jedynie walka o grę w Lidze Europy, bo na pewno zabraknie ich w Champions League.

 Liverpool – Tottenham 
1 – 1

Największy hit tego weekendu rozczarował oba zespoły, bo nie skończył się wygraną żadnego z nich.

Pierwsza połowa mimo że skończyła się bezbramkowym remisem, to jednoznacznie lepiej grali gospodarze. Piłkarze z Anfield oddali ponad trzy razy więcej strzałów (11 do 3), lecz mimo tego nie zdołali jeszcze wtedy pokonać Hugo Llorisa. Musimy sobie również przyznać, że choć the reds zdecydowanie częściej stwarzali sobie zagrożenie, to większość ich uderzeń było spoza pola karnego.

Druga część gry dość przewrotnie rozpoczęła się od trafienia gości. Oglądając trafienie Heung Min Sona wydaje się, że zawodnicy Liverpoolu próbowali odtworzyć jedno z fatalnych zachowań w obronie piłkarzy Manchesteru United. Trudno bowiem zrozumieć, dlaczego defensywni gracze Kloppa nie podchodzili pod polem karnym do Harrego Kane’a, który jest jednym z najlepszych napastników świata. Kogutów trzeba natomiast pochwalić, że trzema podaniami zdołali rozmontować całą obronę the reds.

Stracony gol bardzo pozytywnie wpłynął na Liverpool, bo kilkanaście minut od trafienia Sona, Luis Diaz również wpisał się na listę strzelców. Wprawdzie piłka po strzale Portugalczyka odbiła się od nogi Bentancura, lecz i tak warto pochwalić nowy nabytek Liverpoolu za dobrą decyzję o oddaniu uderzenia.

Choć oba zespoły popełniały kolejne defensywne wpadki, to żaden kolejny strzał nie wpadł już do bramki. Jak wspomniałem we wstępie, zdobycz jednego punktu nie satysfakcjonuje żadnego z zespołów. Liverpool oddalił się o dwa oczka od mistrzostwa, a Tottenham ma już znikome szanse na grę w Lidze Mistrzów.

  Atletico – Real Madryt 
1 – 0

Derby Madrytu swoim przebiegiem i rezultatem nie odbiegały od innych meczów tego weekendu – zakończyły się niespodziewanie.

Na początku możemy sobie zaznaczyć, że Real jest już mistrzem Hiszpanii i z tego powodu Carlo Ancelotti wyszedł w drugim garniturze – dla przykładu na bramce nie stał Courtois tylko Lunin, a na obronie zamiast Alaby grał Jesus Vallejo.

Już w ósmej minucie meczu defensorzy królewskich mieli duże problemy z upilnowaniem rywali, przez co bardzo blisko gola był Yannick Carrasco.
Kolejnym bardzo ważnym wydarzeniem było podyktowanie rzutu karnego dla Atletico po faulu niedoświadczonego Vallejo na Matheusie Cunhi. Do jedenastki podszedł Carrasco, który pewnie wykorzystał tę dogodną okazję.
W końcówce pierwszej połowy Real wyprowadził jedną, bardzo szybką akcję, jednak Luka Jović nie zdołał jej sfinalizować.

Druga połowa była bardzo podobna do pierwszej odsłony gry. Atletico bardzo często tworzyło sobie zagrożenie, natomiast Real długimi fragmentami się bronił.
Chwilę po kolejnym, bardzo groźnym uderzeniu Yannicka Carrasco, Ancelotti wprowadził na boisko młodego Viniciusa Juniora, lecz Brazylijczyk nie zanotował szczególnie udanego występu.
Następne minuty obfitowały w dogodne okazje los colchoneros, lecz nie byli oni w stanie podwyższyć liczby trafień i razili nieskutecznością. Zarówno Matheus Cunha jak i Antoinne Griezmann nie zdołali pokonać Andrija Lunina.

Tak jak zdołaliśmy się do tego przyzwyczaić, los blancos w ostatnich minutach wrzucili wyższy bieg. Piłkarze w białych koszulkach oddawali wówczas dużo uderzeń, jednak nie były one tak groźne jak strzały zespołu gospodarzy.

Kibiców Realu Madryt spotkał wczoraj nieprzyjemny, zimny prysznic. Jasne, że goście wystąpili w drugim składzie, niemniej po fali pełnych entuzjazmu wyników w końcu doszło do meczu gdy królewscy nie zdołali odwrócić losów meczu. Niezwykle ciekawe jest dla mnie jak ta klęska wpłynie na podopiecznych Carlo Ancelottiego, których w końcówce maja czeka finał LM.

(Wanda Metropolitano to stosunkowo nowy, bo tylko czteroletni stadion Atletico)

Warto również zaznaczyć, że w Ekstraklasie również doszło do wtopy jednego z zespołów. Raków Częstochowa zremisował bowiem z Cracovią (1 – 1) i sprawił, iż Lech stał się samodzielnym liderem Polskiej ligi. Jeśli Kolejorz wygra dwa najbliższe mecze, to Poznańska ekipa pierwszy raz od siedmiu lat sięgnie po mistrzostwo.


Wyniki innych meczów tego weekendu:

  • Piątkowych: Inter – Empoli (4 – 2), Genoa – Juventus (2 – 1)
  • Sobotnich: Torino – Napoli (0 – 1), Greuther Furth – BVB (1 – 3), Real Betis – Barcelona (1 – 2),
  • Niedzielnych: Arsenal – Leeds (2 – 1), Villarreal – Sevilla (1 – 1), Man City – Newcastle (5 – 0), Bayern – Stuttgart (2 – 2), Hellas Verona – Milan (1 – 3), PSG – Troyes (2 – 2)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *