Zdecydowanie największym pozytywnym zaskoczeniem najlepszych europejskich liga musi być AC Milan. To drużyna, która mimo mało znanego trenera, słabszych piłkarzy i osłabienia w letnie okno transferowa zdołała dokonać cudu, jakim było wygranie mistrzostwa.
Powrót króla
Przez stosunkowo wąską kadrę Nerreazurri musieli odpuścić Ligę Mistrzów już po fazie grupowej i całkowicie skupić się na Serie A, z czego z perspektywy czasu muszą być zadowoleni. Więcej pisałem o tym w poniższym tekście, do którego zapraszam.
Milan, który finalnie został mistrzem Włoch mimo kilku strat punktów jak w meczach z Juventusem (0 – 0), Salernitaną (2 – 2) czy Udinese (1 – 1) w nowym roku przegrał zaledwie jedno ligowe spotkanie. Sukces podopieczni Stefano Pioliego nie byłby możliwy gdyby nie kluczowa wygrana z początku lutego w starciu z Interem (2 – 1). Niezwykle imponującym jest, że nawet kiedy Mediolańczycy doznali wysokiej porażki w półfinale Superpucharu Włoch z Interem na pięć meczów przed zakończeniem rozgrywek, to nie zakończyło to ich udanej serii – Milan dzięki wygrał każdy z kolejnych spotkań i mógł się cieszyć z pierwszego scudetto po 11 latach przerwy.
Jest to o tyle warte uwagi, że Rossoneri latem pożegnali się z dwoma bardzo ważnymi piłkarzami, czyli G. Donnarummą i H. Calhanoglu. Spośród sprowadzonych w miejsce tej dwójki znakomicie odnaleźli się m.in. Mike Maignana i Fikayo Tomori. Bardzo podobnie do Aarona Ramsdale’a i Bena White’a z Arsenalu z miejsca stworzyli oni defensywny duet, na którym opierała się gra całej drużyny. Niech najlepszym potwierdzeniem tych słów będzie fakt, iż Milan pierwszy raz od jedenastu lat miał również najlepszą defensywę ligi. Jednym z jej elementów był również Theo Hernandez, który zaliczył doskonały sezon i jako lewy obrońca miał udział przy 10 golach swojej ekipy.
Skandalem byłoby, gdybym nie wyróżnił również ofensywnej trójki Rossonerrich, w której szczególnie spisywał się Rafael Leao. Ten 22-letni skrzydłowy ma za sobą doskonały sezon, bo zdobył w nim 11 bramek i 10 asyst. Mimo swojego młodego wieku był on najczęściej grającym piłkarzem z pola Milanu, co pokazuje jak ogromny był jego wkład w sukces tego zespołu.
Poza Portugalczykiem blisko bramki rywali grali również Zlatan Ibrahimović i Olivier Giroud. Mimo że pierwszy z nich strzelił o trzy gole mniej od swojego konkurenta (8 do 11), to Szwed swoim doświadczeniem i wiele wymagającym od siebie i kolegów charakterem miał bardzo pozytywny wpływ na szatnię mistrza Włoch. Francuz z kolei po opuszczeniu Premier League pokazał swoje umiejętności strzeleckie, bo zdobył najwięcej bramek od pięciu sezonów.
Niedoceniany
Wiele ciepłych słów należy się też Stefano Pioliemu, który poza tegorocznym mistrzostwem (które było dla niego pierwszym trofeum w karierze), poprzedni sezon skończył na drugim miejscu w tabeli. To wynik godny podziwu, bo ten 56-letni szkoleniowiec pracując na San Siro od tylko trzech lat zdołał doprowadzić Milan do tak wysokich pozycji po równo dekadzie przerwy. Dość nieprawdopodobnym wydaje się też fakt, iż zdołał on na przestrzeni całego sezonu pokonać ekipy o zdecydowanie większym potencjale piłkarskim – podczas gdy wartość zawodników Milanu szacuje się na 480 mln, to Napoli może się pochwalić wynikiem o 13 mln większym, piłkarze Interu kosztowaliby 50 mln więcej, a Juventusu równo 80.
W ramach ciekawostki wspomnę, iż przez niespełna rok pracował on również jako trener Interu, lecz z drugą Mediolańską ekipą nie osiągnął żadnych sukcesów.
„Od razu po końcowym gwizdku meczu z Sassuolo zadzwoniłem do mojej mamy. Nie czuła się na siłach, żeby przyjechać na stadion, ale oglądała. Była szczęśliwa. Wie, że wygrałem coś ważnego”
~Stefano Pioli
Sukces Milanu powinien być uważany dla wszystkich kibiców futbolu jako coś pięknego i wyjątkowego. Na najwyższym europejskim poziomie rzadko zdarzają się takie historie, a dodatkowo przy nowych mistrzach Włoch miło oglądać jak odradzają się oni po nieudanych latach posuchy w Serie A.