Wczorajszy remis zdobyty na wyjeździe w starciu z Holandią musimy ocenić bardzo pozytywnie. Sporym nadużyciem byłoby jednak powiedzenie, że był to perfekcyjny mecz w wykonaniu podopiecznych Czesława Michniewicza. Co pokazało nam to starcie i na ile możemy być z niego zadowoleni?
Rywalizacja z pogromcą Belgów (bo w poprzednim tygodniu Holendrzy pokonali ich aż 4:1) rozpoczęła się podobnie do ostatniego meczu biało-czerwonych. Już w siódmej minucie gospodarze dzięki świetnemu podaniu Memphisa Depaya oddali pierwszy, naprawdę groźny strzał na bramkę strzeżoną przez Łukasza Skorupskiego.
Oranje bardzo często nas atakowali, głównie wykorzystując prawą stronę, na której grali Dumfries (z Interu) i Bergwijn (z Tottenhamu). Na szczęście bardzo dobrze spisywali się nasi defensorzy, czyli duet Bednarek-Kiwior. Drugi z nich mimo 22-lat na karku zaliczył świetny debiut, o czym po meczu wspomniał były reprezentant Polski.
To bardzo pozytywny debiut. Zasłużył na wielkie brawa. Wzniósł się na wyżyny umiejętności, a dodatkowo emocjonalnie i fizycznie oddał się drużynie
~Sebastian Mila
Jednym z najważniejszych obrazków tego meczu jest gol z 18 minuty spotkania. Wówczas Nicola Zalewski (grający po raz pierwszy w kadrze jako lewy pomocnik, a nie defensor) świetnie przerzucił piłkę do Mattiego Casha, który chwilkę po przyjęciu piłki doskonałym strzałem zdobył pierwszą bramkę tego meczu.
Choć warto docenić to trafienie defensora Aston Villi, to w późniejszym czasie popełni on dwa kluczowe błędy, przez które nie możemy nazywać go zawodnikiem meczu.
Ledwie trzy minuty od tego zdarzenia Cash nie pokrył Blinda, który fortunnie dla nas nie zdołał zdobyć gola mimo, że miał do tego stuprocentową okazję.
W pierwszej połowie Holendrzy nie zdołali stworzyć sobie kolejnych dogodnych sytuacji, za co należą się duże pochwały zarówno wcześniej wspomnianym obrońcom naszej reprezentacji jak i pomocnikom tego zespołu.
Trzy minuty od wznowienia meczu po 15 minutowej przerwie Krzysztof Piątek zagrał świetne, prostopadłe podanie do Frankowskiego, który dograł piłkę Zielińskiemu. Pomocnik Napoli zdołał wpakować piłkę do pustej bramki i doprowadził tym samym do rezultatu 2:0.
Niestety, podobnie jak w meczu z Belgią, podopieczni Czesława Michniewicza kiedy już mieli doskonały wynik, rozkojarzyli się i zaczęli popełniać głupie błędy. Właśnie tak powinniśmy opisać trafienie Davyego Klaasena, którym zupełnie nie interesował się i nie pokrył go Jacek Góralski.
Po 180 sekundach tablica wyników pokazywała już niestety remis 2:2. Góralski i Bereszyński nie pilnowali wcześniej wspomnianego Denzela Dumfriesa, który nie zmarnował dogodnej okazji. Holendrzy bardzo szybko wyprowadzili te dwa ataki, a defensywa biało-czerwonych nie była w stanie ich w tym powstrzymać.
Najciekawiej było w samej końcówce meczu, która w pełni należała do Łukasza Skorupskiego. Rezerwowy golkiper dokonał dwóch niezwykle ważnych parad, jakie pozwoliły nie stracić kolejnych bramek.
Nie możemy również pominąć pudła Memphisa Depaya z rzutu karnego, który został przyznany po ręce Mattiego Casha. Na całe szczęście napastnik Barcelony uderzył zbyt mocno i nie zdołał pokonać Skorupskiego.
Chwilkę po końcowym gwizdku bardzo ciekawie wypowiedział się trener naszej kadry, który odwołał się również do ostatniej wysokiej klęski swojej drużyny.
Trzeba ciężko pracować, jak ciężko pracujesz, to szczęście może cię odwiedzić. Dobrze się stało, że ta bramka nie padła, bo to podcięłoby nam skrzydła. Mówiłem chłopakom, żeby nie zwątpili po jednym meczu. Tak samo jak po zwycięstwie ze Szwecją nie byliśmy mistrzami świata, tak po spotkaniu z Belgią nie byliśmy największymi nieudacznikami. Starałem się tłumaczyć, że umieją grać w piłkę. Każdy zagrał na miarę możliwości i to nas cieszy.
~Czesław Michniewicz
Spotkanie to nie było idealne w wykonaniu reprezentantów naszego kraju. Musimy jednak docenić, że po fatalnym blamażu z Belgią (1:6) mimo wyjścia rezerwowym składem, udało się zatrzymać 10. w rankingu FIFA reprezentację Holandii.
Na plus musimy wyróżnić Łukasza Skorupskiego, którego uznałbym nawet za najlepszego piłkarza reprezentacji Polski. Pochwaliłbym również duet Bednarek-Kiwior, Przemysława Frankowskiego i Nicolę Zalewskiego grających na skrzydłach oraz Zielińskiego i Krychowiaka, którzy potrafili rywalizować z m.in. Frenkiem de Jongiem (z Barcelony) o środek pola.
Po 50 minutach meczu mogliśmy mieć jednak nadzieję na wygraną, bo wówczas prowadziliśmy już 2:0. Niestety duże rozkojarzenie i błędy w kryciu Holendrów nie pozwoliły nam na tak fantastyczny wynik.
Podczas oceniania tego spotkania nie możemy również zapomnieć o rzucie karnym Memphisa Depaya, który gdyby poleciał kilka centymetrów w lewo, to zupełnie odmieniłby narracje panującą obecnie wobec kadry Michniewicza.
Nam nie zostało nic innego niż posłuchać cytowanej przeze mnie wypowiedzi naszego selekcjonera i zamiast wychwalać nad niebiosa naszych graczy po wygranych, albo sugerować, że nie nadają się do zawodowego futbolu po porażkach, lepiej w spokoju, wyważonym tonem doceniać to co dobre i zwracać uwagę na to, co nie wyszło najlepiej naszym piłkarzom.