Nikt nie pomyślałby, że duma Katalonii, która rok temu z powodu problemów finansowych musiała pozbyć się jej najlepszego gracza w historii, czyli Leo Messiego wyda latem 2022 roku najwięcej ze wszystkich. Skąd Blaugrana wzięła pieniądze na Lewandowskiego i inne wzmocnienia? Dlaczego od wyników tego zespołu w dużym stopniu zależy przyszłość klubu? I jacy piłkarze razem z kapitanem naszej reprezentacji przychodzą na Spotify Camp Nou?
Jak to możliwe?
Poczynania transferowe katalońskiego klubu są o tyle dziwne, że większość kibiców dobrze wie o problemach finansowych Barcelony. Prawie rok temu, bo 16 sierpnia 2021 Joan Laporta (prezydent klubu) powiedział, że zadłużenie Barcy wynosi 1,35 miliarda euro (!). Jeszcze niedawno szkoleniowiec Blaugrany również zwracał uwagę na fakt, iż klub nie będzie mógł pozwolić sobie na rozrzutność, co z czasem okazało się nieprawdą.
Barca musi się wzmacniać co roku, zwłaszcza jeśli chce zdobywać tytuły, ale sytuacja finansowa jest, jaka jest i nie zawsze można tego dokonać.
Xavi
Aby odpowiedzieć na pytanie zadane powyżej należy zwrócić uwagę na to, jaki ruch wykonał niedawno ten klub. Otóż Barcelona zdecydowała się na sprzedaż ważnego aktywu klubu – użyczenie 25% wpływów z praw transmisyjnych przez kolejnych 25 lat. W wyniku tej decyzji Barca otrzyma 200 mln euro.
Z jednej strony to bardzo sprytne i mądre rozwiązanie – w końcu klub z miejsca otrzymuje ogromną sumę pieniędzy, która pozwoli mu na np. rywalizowanie z Realem Madryt o mistrzostwo Hiszpanii. Musimy jednak zwrócić uwagę na to, że Barcelona przez swoją pochopność może potencjalnie stracić wiele funduszy. W końcu kluby z roku na rok zarabiają coraz więcej pieniędzy (najlepszym tego przykładem niech będzie fakt, iż 10 lat temu najdroższy transfer wyniósł 94 mln euro, a dziś rekordowe przenosiny opiewają na 222 mln), więc prawa transmisyjne w przyszłości będą najpewniej miały jeszcze większą wartość aniżeli dziś.
Laporta idzie na całość
Musimy pamiętać, że Barcelona wciąż ma dług wynoszący oko 1,3 mld euro. Prezydent klubu decydując się na taką ofensywę transferową podejmuje ryzyko – teoretycznie pozyskuje lepszych piłkarzy, dlatego klub powinien osiągać lepsze wyniki i zarabiać więcej niż dotychczas, co ma pomóc w spłacaniu zobowiązań. Pamiętajmy jednak, że futbol nie jest taki prosty i znakomite transfery nie oznaczają od razu sukcesów, czego najlepszym przykładem jest PSG z Messim, Neymarem i Mbappe w składzie, które swoją przygodę w LM zakończyło dopiero na 1/8 finału. Jeśli Blaugrana nie będzie wygrywać ligi, krajowych pucharów i w Champions League dochodzić co najmniej do ćwierćfinału lub półfinału, to mogą rozpocząć się jeszcze większe tarapaty.
W końcu Laporta zdecydował się postawić wszystko na jedną kartę – duże transfery albo przyniosą sukcesy sportowe, które pozytywnie odbiją się na finansach klubu, albo przyniosą niepowodzenia i wpędzą klub w jeszcze większe problemy.
Jeśli już znamy lepiej kontekst tych ruchów, to warto zobaczyć, kto poza Robertem Lewandowskim został nowym graczem Blaugrany.
Franck Kessie
➝
za darmo
25-letni były pomocnik Milanu wchodzi do Barcy niejako w miejsce Frenkiego de Jonga, który od dłuższego czasu jest łączony z Manchesterem United. Co ciekawe, Kessie znacznie różni się zarówno od Holendra, jak i innych piłkarzy środka pola Blaugrany. 58-krotny reprezentant WKS mierzy 1,83 m, a na boisku jego oczywistym atutem są warunki fizyczne. Mistrz Włoch wychodzi zwycięsko z 54% pojedynków z dryblerami, często przecina podania rywali i sam potrafi świetnie podać (87% celności), najczęściej do stosunkowo blisko ustawionych kolegów. Wprawdzie w kwestii techniki będzie mógł się sporo nauczyć od 17-letniego Gaviego i 19-letniego Pedriego, jednak sam wygląda od nich dużo lepiej w kwestii oddawanych strzałów z dystansu. Głównie za ich sprawą 25-latek zdobył w poprzednim sezonie 7 goli, do których dołożył jedną asystę.
Mądrym posunięciem wydaje się sprowadzenie tego gracza za darmo do Dumy Katalonii z powodu jego atutów defensywnych i możliwości zastępowania nim 34-letniego Sergiego Busquetsa. Kessie swoją charakterystyką znacznie różni się od kolegów pomocników, dlatego początkowo trudno może być mu odnaleźć się w nowej ekipie, ale z biegiem czasu aklimatyzacja powinna mu się udać. Jego zarobki roczne wyniosą 7 mln euro, a jego umowa będzie obowiązywała do 2026 roku.
Andreas Christensen
➝
za darmo
Z powodu pogarszającej się dyspozycji Gerarda Pique i Samuela Umtitiego działacze klubu postanowili wzmocnić również linię defensywy.
Pierwszym stoperem, którego postanowiono ściągnąć jest 26-letni Christensen z Chelsea. 57-krotny reprezentant Danii, który ze swoją kadrą doszedł na poprzednim Euro do półfinału, przychodzi do Barcelony najpewniej jako uzupełnienie kadry, a nie podstawowy środkowy obrońca. Triumfator Ligi Mistrzów z sezonu 2020/21 choć nie jest piłkarzem z półki na przykład Julesa Kounde, to ma predyspozycje do odnalezienia się w Barcelonie.
Duńczyk jest świetny w rozgrywaniu piłki, co powinno ułatwić mu aklimatyzację i przystosowanie się do gry Barcy. Wymienia wiele podań (bo średnio 73 na mecz), również tych dłuższych, których celność jest zadziwiająco wysoka – wynosi 83%. Podobnie do Kessiego nie trudno mu zatrzymać rywala, bo notuje prawie 3 przechwyty na mecz, a do jego autów należy również zaliczyć wślizgi blisko swojej bramki.
Jego największym problemem są słabe występy w meczach o najwyższą stawkę. Widzieliśmy to w pierwszym meczu ćwierćfinału z Realem Madryt (1:3) czy derbach Londynu z Arsenalem (2:4). Jeśli w barwach Dumy Katalonii uda mu się poprawić w tym aspekcie, to będzie mógł pokazać pełnie swoich możliwości. Jego umowa będzie obowiązywała przez cztery kolejne sezony, a w tym czasie jego zarobki będą wynosiły 6 mln euro rocznie.
Raphinha
➝
za 58 mln euro
Jak na razie najdroższym tegorocznym transferem Barcy jest Raphinha. Brazylijczyk jest piłkarzem skrojonym pod Dumę Katalonii, bo nie dość, że gra efektownie, to jeszcze do tricków dokłada dobre liczby.
W poprzednim sezonie w barwach Leeds United jako skrzydłowy zdobył 11 bramek i zanotował 3 asysty. Nie tylko jego liczby, ale i również jego gra sprawiła, że przerósł on tą angielską drużynę (która zajęła 17. pozycje w Premier League) i razem z Richarlisonem opuścił ten zespół.
26-letni Raphinha ciągle uczestniczy w grze ofensywnej, bo oddaje wiele strzałów (2,62 na 90 min), często drybluje oraz bardzo dobrze rozgrywa. Jego podania często są progresywne (jest ich ponad 5 na mecz), to znaczy rozwijają akcje. Jeśli Xavi będzie chciał go wystawić na pozycji prawego pomocnika, a nie skrzydłowego, to zobaczy również, iż jest on całkiem solidny w obronie (zalicza średnio 1,33 przechwyty na mecz mimo że jest piłkarzem ofensywnym).
W przedsezonowych meczach Brazylijczyk świetnie się prezentuje, bo nawet pomijając spektakularność jego gola z el classico (1:0), to zdobył on dwie bramki i zaliczył trzy asysty. Wygląda na to, że 26-latek doskonale odnajdzie się na Spotify Camp Nou. Jego umowa będzie obowiązywała do 2027 roku i na jej podstawie będzie otrzymywał 6 mln euro rocznie.
Jules Kounde
➝
za 50 mln euro
Poza Andreasem Christensenem, defensywę katalońskiego klubu wzmocni również Joules Kounde.
Ten zaledwie 23-latek to stoper, o którym jeszcze poprzedniego lata biły się największe kluby świata. W tym okienku walka o tego piłkarza toczyła się między Chelsea a Barceloną i jak już wszyscy wiemy, Francuz wybrał Katalonię.
To dla niego bardziej naturalny ruch, bo od trzech sezonów gra on w La Lidze, w której rozegrał już 95 meczów. Wprawdzie Kounde występuje głównie na pozycji stopera, jednak w barwach Sevilli zdarzały mu się epizody na prawej obronie, co czyni go dość uniwersalnym defensorem. Co ciekawe, w poprzednim sezonie ekipa ta straciła najmniej bramek w całej Hiszpanii, w czym możemy dopatrywać się dużej roli Francuza i Diego Carlosa (obecnego gracza Aston Villi), którzy stanowili duet stoperów zespołu Julena Lopeteguiego..
Kounde to solidny, zdolny do rozegrania wielu minut (w poprzednim sezonie było ich aż 3.750) defensor, który tak samo jak Christensen, dzięki swojej charakterystyce powinien odnaleźć się w Blaugranie. 23-latek doskonale czuje się z piłką przy nodze, jego podania są bardzo celne (89% celności) i często przyśpieszają akcje ofensywne. Jak na stopera wynik 3.7 progresywnych podań na mecz jest zadziwiająco wysoki i dobrze zwiastuje na karierę w Barcelonie.
Ma on również swoje wady – w poprzednim sezonie dwukrotnie zszedł on z boiska z powodu czerwonej kartki, blokuje stosunkowo niewiele strzałów i jego wślizgi wymagają poprawy.
Mimo tych skaz, wydaje się, że Kounde to znakomite wzmocnienie Barcelony, bo z racji młodego wieku może się jeszcze wiele nauczyć, na przykład pod okiem Gerarda Pique. Z miejsca nie powinien mieć problemów z wskoczeniem do podstawowej jedenastki zespołu Xaviego i najpewniej będzie jej kluczowym filarem przez kilka następnych lat. Będzie on zarabiał 6 mln euro rocznie, a jego kontrakt z Barcą obowiązuje do czerwca 2027 roku.
Kto jeszcze?
Nawet mimo tego, że wyjaśniliśmy już sobie skąd Barcelona ma fundusze na te transfery, to szalonym wydaje się, że Duma Katalonii jeszcze nie skończyła wzmacniania swojej drużyny. W tym kontekście w mediach najgłośniej jest o dwójce hiszpańskich defensorów z Chelsea – Marcosie Alonso (lewym obrońcy) i Cesarze Azpilicuecie (stoperze i prawym defensorze). Nie są oni zbyt starzy na przenosiny na Spotify Camp Nou, bo mają kolejno 31 i 32 lata. Choć Alonso przyszedłby raczej tylko w roli zmiennika Jordiego Alby, to rola Azpilicuety mogłaby być nie do przecenienia. Hiszpański stoper przez trzy ostatnie lata pełnił funkcję kapitana The Blues, dlatego jego zdolności przywódcze przydałyby się również Blaugranie.
Dodatkowo piłkarze ci z racji swojego doświadczenia mogliby stanowić świetny wzór dla młodszych graczy Barcelony – przykładowo dla Erica Garcii czy Gaviego.
Dość mało prawdopodobne, aby Joan Laporta i jego ludzie szukali kolejnych wzmocnień poza tymi tutaj omawianymi. Należy wciąż pamiętać, że klub ma problemy finansowe, dlatego im więcej piłkarzy, którym należy oczywiście płacić wysokie tygodniówki tym większe tarapaty w przypadku nie osiągnięcia spektakularnych sukcesów sportowych.