Jako że jesteśmy już w końcówce fazy grupowej, to obecnie w Lidze Mistrzów dochodzi do szczególnie ciekawych wydarzeń. Barcelona, Atletico czy Juventus są już pewne odpadnięcia z Champions League, a do eliminacji tych drużyn doszło w interesujących okolicznościach. Spójrzmy, co działo się w piątej kolejce fazy grupowej najlepszego turnieju w Europie.
RB Lipsk – Real Madryt (3:2)
Pewnym jest już, że Real Madryt zagra w 1/8 finału LM. Nie zmienia to jednak faktu, iż Królewscy słabo poradzili sobie w dwóch ostatnich meczach Champions League – po remisie 1:1 z Shaktarem przyszła pora na klęskę z Lipskiem. Dodajmy, że to pierwsza porażka stołecznego klubu w tym sezonie.
Rywalizacja między mistrzami Hiszpanii a zespołem napędzanym przez fundusze Red Bulla była szczególnie wyrównana. Dzięki świetnemu początkowi gospodarzy, Niemcy w 18. minucie wygrywali już 2:0 po trafieniach Josko Gvardiola i Christophera Nkunku. Dodajmy, że świetny francuski napastnik po niedługim czasie mógł podwyższyć prowadzenie swojej ekipy, ale nie zdołał trafić na pustą bramkę z dość dużego dystansu. Choć Real również przeprowadzał ataki w pierwszej części meczu, to poza jednym przypadkiem nie były one bardzo groźne. Tym przypadkiem był gol po strzale głową Vinicusa tuż przed gwizdkiem przerywającym mecz.
Druga połowa nie różniła się znacznie od tej pierwszej. Wprawdzie Real i Lipsk zdobyły w niej po jednej bramce, to gospodarze i w niej lepiej się prezentowali. Nkunku i Timo Werner nie wykorzystali dwóch dogodnych okazji, podobnie do Viniciusa, który był bliski dubletu. W barwach Królewskich nie najgorzej wyglądał wprowadzony w 76. minucie na boisko Eden Hazard. Eder Militao natomiast w 81. minucie nie pokrył Wernera, co doprowadziło do podwyższenia rezultatu na 3:1 dla gospodarzy. Wprawdzie Rodrygo w samej końcówce wykorzystał rzut karny, dlatego mistrzowie Hiszpanii przegrali tylko jedną bramką, niemniej nie powinno to zamazywać całego obrazu meczu. On bowiem wskazywał na Lipsk, który do ostatniej kolejki będzie walczył o grze w fazie pucharowej.
Benfica – Juventus (4:3)
Najlepszym meczem 5. kolejki określiłbym starcie Benfici z walczącym wówczas o awans do fazy pucharowej Juventusem. Było w nim sporo pięknych bramek i akcji oraz niezwykle wiele nerwów, szczególnie dla sympatyków włoskiej drużyny.
Przed spotkaniem byliśmy pewni, że wyjątkowo chwiejny w tym sezonie Juventus czeka ogromnie trudne wyzwanie – Stara Dama musiała wygrać z drużyną, która w tym sezonie jeszcze nie przegrała (mimo że dwukrotnie grała z PSG i właśnie Juve).
Dzięki znakomitej, bardzo szybkiej grze ofensywnej gospodarzy, Juventus w pierwszej połowie stracił aż trzy bramki. Niepilnowany przez obrońcę Bianchonerrich Gattiego stoper Antonio Silva strzelił głową na 1:0, Joao Mario wykorzystał karnego po ręce Cuadrado, a Rafa Silva, którym nie specjalnie nie interesował się Leonardo Bonucci zdobył efektownego gola piętą. Benfica przeprowadzała dynamiczne i efektowne akcje, za którymi nie byli w stanie nadążyć defensorzy Juventusu. Wprawdzie Moise Kean zdobył jednego gola dla Juve, ale kibice Starej Damy oglądający to spotkanie nie mieli prawa do optymizmu.
Gdyby liczyć osobno bramki z obu części spotkania, to drugą połowę wynikiem 2:1 wygrali przybysze z Turynu. Sam ten rezultat w tym przypadku kompletnie nie oddawał przebiegu spotkania, bo choć Rafa Silva zagrał fenomenalny mecz i w 50. minucie podwyższył na 4:1 dla gospodarzy, to 29-letni Portugalczyk w końcówce nie wykorzystał dwóch stuprocentowych okazji. Kontrowersyjne nie byłoby zatem stwierdzenie, że Juventus w rywalizacji z Benficą mógł stracić aż sześć goli. Jak już jesteśmy przy Starej Damie, to zaznaczmy, iż zacięcie walczyła o (nic niedający w rzeczywistości) remis. Weston McKennie podobnie do Moise Keana z dość sporym szczęściem wpakował piłkę do siatki gospodarzy, a dwie minuty wcześniej Arkadiusz Milik popisał się świetnym wolejem i tym samym zdobył piątą bramkę dla Juventusu.
Stara Dama kolejny raz zawodzi w Champions League. Czwarty rok z rzędu Bianchonerri nie są w stanie dojść do ćwierćfinału tego turnieju, a w tym sezonie po raz czwarty w dwudziestym pierwszym wieku zatrzymują się już na fazie grupowej. Trudno powiedzieć, czy w najbliższym czasie czeka nas poprawienie formy Juventusu, jednak jeśli uda im się zająć trzecie miejsce i niejako awansować do Ligi Europy, to na pewno będzie im tam łatwiej aniżeli w LM.
Barcelona – Bayern (0:3)
Duma Katalonii już przed rozegraniem meczu z Bayernem była pewna odpadnięcia z LM. Jej pożegnalny domowy mecz z najbardziej elitarnym klubowym turniejem w Europie wyglądał w taki sposób, że możemy stwierdzić, iż Barca nie jest gotowa na fazę pucharową Champions League.
Rywalizacja z Bayernem przypomina mi tę sprzed roku. Wtedy również Katalończycy przegrali u siebie 0:3, nie oddali żadnego celnego strzału, a ich gra była katastrofalna. Problem polega jednak na tym, iż w środowy wieczór Barcelona miała na ławce trenerskiej Xaviego, a nie Ronalda Koeamana, a w podstawowym składzie pojawili się Kounde czy Lewandowski, to znaczy gwiazdy, o jakich przed rokiem kibice Barcy nie śmieli nawet marzyć.
Każdy, kto oglądał ten mecz może stwierdzić, że mistrz Niemiec to zespół z innej półki niż Duma Katalonii. Bayern mimo braku Leroya Sane czy Thomasa Mullera dominował Barcelonę. Już w 10. minucie Sadio Mane wykorzystał błąd defensywy gospodarzy, w której dodajmy, w wyniku urazu Araujo zagrał nominalny lewy obrońca – Marcos Alonso. Po dwudziestu minutach za sprawą trafienia Erica Mixima Choupo-Motinga było już 2:0 dla gości, a gdyby nie pudło Mane, to już w pierwszej połowie Bayern zdobyłby trzy gole. O przebiegu pierwszej połowy sporo mówi statystyka strzałów – 1 niecelny po stronie Barcy i 5 celnych po stronie Bawarczyków. Choć kibice Barcelony mogli mieć nadzieje na rzut karny, to arbiter tego spotkania nie uznał faulu Mathijasa De Ligta na Robercie Lewandowskim, co moim zdaniem było dobrą decyzją.
W drugiej części meczu choć padła tylko jedna bramka dla gości, to jej przebieg był dość podobny. Już po 11 minutach Serge Gnabry zdobył gola dla mistrza Niemiec, jednak 27-latek był na pozycji spalonej. Ofensywa Bayernu sprawowała się zdecydowanie lepiej od tej Dumy Katalonii. Bardzo słaby mecz zagrał Ousmane Dembele, a Robert Lewandowski był osaczony rywalami i nie otrzymał odpowiedniego starcia od kolegów z zespołu. Dużo dobrego przyniosło wejście z ławki Ansu Fatiego, który pozytywnie wyróżniał się na tle swojej drużyny. Ostatni gol zdobył jednak Bayern, bo w samej końcówce dość szczęśliwie Pavard dostał świetną piłkę od Gnabryego i nie zmarnował tej dogodnej sytuacji.
Barcelona odpada z Ligi Mistrzów, lecz tak naprawdę było to pewne już po drugim meczu z Interem (3:3). Duma Katalonii kompletnie nie potrafi rywalizować z najsilniejszymi rywalami i każda potyczka z zespołem z najwyższej półki coraz dobitniej to pokazuje. Przed Barcą zmagania w Lidze Europie i na podwórku krajowym, o czym postaram się opowiedzieć w swoim najbliższym podcaście.
Zaskoczenia
Borussia Dortmund – Man City (0:0)
Wprawdzie potyczka Borussi z mistrzem Anglii nie zakończyła się zwycięstwem gospodarzy, to i tak brak wygranej Obywateli możemy określić niespodziewanym. Podopieczni Pepa Guardioli mimo znakomitego początku sezonu, nie wygrali w środę trzeciego meczu w ciągu dwóch tygodni – przypomnijmy, że po bezbramkowym remisie z Koppenhagą, 16 października Man City uległo Liverpoolowi wynikiem 0:1, co utrudni walkę zawodnikom z Etihad o drugie obronienie mistrzostwa Anglii. Mimo fenomenalnej formy Erlinga Haalanda widzimy, że City zdarzają się pewne dołki formy. Cieplejszych słów możemy natomiast użyć mówiąc o Dortmundzie, który dzięki spotkaniu z The Citizens zapewnił sobie awans do 1/8 finału, a w poprzednim sezonie nie udała im się ta sztuka.
Atletico Madryt – Bayer Leverkusen (2:2)
Jak wspomniałem we wstępie, Atletico podobnie do Barcelony również spadło do Ligi Europy. W grupie z Club Brugge, Porto i Bayerem Leverkusen piłkarze z Madrytu odnieśli tylko jedną wygraną, co jest niedopuszczalnie słabym wynikiem. Co ciekawe, Atletico wciąż byłoby w walce o 1/8 finału gdyby tylko Yannick Carrasco nie zmarnował rzutu karnego w dosłownie ostatniej akcji meczu z Bayerem. Po półfinale Champions League z poprzedniego sezonu odpadnięcie z tego turnieju już po razie grupowej jest rozczarowującym wynikiem dla ekipy Cholo Simeone. Dodajmy że w La Liga Atletico nie radzi sobie jakoś zachwycająco, bo już teraz traci osiem punktów do liderującego Realu.
Tottenham – Sporting (1:1)
Spurs, o których przed sezonem mówiło się wyłącznie w superlatywach i zapowiadano ich znakomity okres kontynuują słabą formę. Podopieczni Antonio Conte po porażce z Manchesterem United (0:2) ulęgli również Newcastle (1:2) i nie wygrali już trzeciego spotkania w tej edycji LM. Z tego powodu Koguty do ostatniej kolejki Champions League będą musieli starać się o to, by nie doszło do katastrofy, czyli odpadnięcia ze stosunkowo prostej grupy. Przypomnijmy, że poza Tottenhamem i Sportingiem o awans w grupie D do 1/8 będzie walczył Eintracht Frankfurt i Marsylia. Dodajmy, że to jedyna tak wyrównana grupa.
Wyniki innych spotkań 5. kolejki LM:
1. Wtorkowych: Sevilla – Koppenhaga (3:0), RB Salzburg – Chelsea (1:2), Celtic – Shaktar (1:1), Dinamo – Milan (0:4), PSG – Maccabi Hajfa (7:2)
2. Środowych: Club Brugge – Porto (0:4), Inter – Viktoria Pilzno (4:0), Eintracht – Marsylia (2:1), Napoli – Rangers (3:0), Ajax – Liverpool (0:3)
Jako że do zakończenia fazy grupowej Champions League pozostała już tylko jedna kolejka, to sporo rzeczy jest już wiadomych co do tego turnieju. Na poniższej grafice widzimy jakie dwanaście zespołów awansowało do 1/8 finału. O grę w fazie pucharowej powalczą jeszcze:
- wszystkie zespoły grupy D – Tottenham, Sporting, Eintracht Frankfurt i Marsylia (z tego grona drużyn przejdą dwie)
- RB Lipsk z Schaktarem Donetsk
- AC Milan z RB Salzburg
Najsilniejszymi drużynami, które są już pewne odpadnięcia z Ligi Mistrzów są natomiast takie zespoły jak Ajax, Atletico Madryt, Barcelona, Sevilla i Juventus. Chyba nikt nie spodziewał się takiego obrotu spraw.