Za nami druga kolejka fazy grupowej MŚ, w której nie dość, że Polacy wygrali mecz, to jeszcze doszło do sensacji i dwóch hitów. Przyjrzyjmy się zatem bliżej tym spotkaniom.
Polska – Arabia Saudyjska
(2:0)
Po słabym w wykonaniu biało-czerwonych starciu z Meksykiem zakończonym remisem, atmosfera wokół kadry znów jest znakomita. Zwycięstwo z niedocenianą przez wszystkich Arabią Saudyjską jest dobrym znakiem i szansą na awans do fazy pucharowej.
O tym, jak Saudyjczycy są silni, polscy piłkarze przekonali się już w pierwszym kwadransie, w którym oddali oni dwa celne strzały. Na całe szczęście, Polacy przebudzili się w porę i wbili wyższy bieg. Choć nie oddawali tak wielu strzałów, to bardzo dobrze budowali akcje, tym razem nie korzystając wyłącznie z możliwości wybicia piłki z całej siły przed siebie. Pierwsze trafienie biało-czerwonych rozpoczęło się od Wojciecha Szczęsnego, który właśnie zamiast mocno wykopywać piłkę, postanowił wyrzucić piłkę ręką do Mattyego Casha. Poza tą dwójką, w gola Piotra Zielińskiego byli również zaangażowani Robert Lewandowski i Przemysław Frankowski i każdy z tych graczy wykonał kawał dobrej roboty. Mimo świetnej gry w ataku obrońcy Aston Villi, należy zauważyć, że Cash powinien dostać czerwoną kartkę za dwa faule, jednak możemy cieszyć się, że tak się nie stało.
Ledwie cztery minuty od objęcia prowadzenia, podopieczni Czesława Michniewicza mogli je utracić. Za sprawą dyskusyjnego moim zdaniem faulu Krystiana Bielika na rywalu, sędzia odgwizdał rzut karny dla Arabów. Tę jedenastkę oraz jej dobitkę spektakularnie zdołał obronić Wojciech Szczęsny, który jest jednym z bohaterów tego meczu.
Mimo tej niezwykle udanej końcówki pierwszej połowy, drugą część meczu zdecydowanie lepiej rozpoczęli Saudyjczycy dowodzeni przez Herve Renarda. Świetnie czuli się z piłką przy nodze i dobrze wykorzystywali błędy naszych defensorów, na czele z wpadką Jakuba Kiwiora z 60. minuty.
Po pierwszym kwadransie, biało-czerwoni znów się przebudzili i zaczęli doskonale atakować rywali. Dobre okazje strzeleckie mieli Arkadiusz Milik (który spudłował głową) oraz Robert Lewandowski (który trafił w słupek), jednak nie wieszałbym na nich psów, bo sobie na to nie zasłużyli. W kluczowym momencie nasz kapitan nie zawiódł, bo w 83. minucie wykorzystał pomyłkę defensora Arabii i zdobył swojego pierwszego gola na Mistrzostwach Świata. To wydarzenie obudziło w nim spore emocje i na twarzy napastnika Barcelony widać było wielkie wzruszenie.
Co szczególnie ciekawe, po podwyższeniu na 2:0 nasi piłkarze nie zatrzymali się, lecz czując nienasycenie kontynuowali ofensywną grę. Robert Lewandowski miał dzięki temu okazję na skompletowanie dubletu, jednak nie udało mu się przelobować saudyjskiego bramkarza.
Za ten występ pochwalić należy W. Szczęsnego, B. Bereszyńskiego, P. Frankowskiego, G. Krychowiaka i R. Lewandowskiego. Negatywnie wyróżniłbym jedynie nerwowego Mattyego Casha i Jakuba Kiwiora, któremu po raz pierwszy w kadrze zdarzyły się błędy.
Dość pewna wygrana z dobrym rywalem zdecydowanie poprawiła nastroje dotyczące naszej kadry. Mecz z Argentyną będzie arcytrudnym wyzwaniem, niemniej biało-czerwoni podchodzą do niego w przyjemnej atmosferze, która może przynieść pozytywny wynik. Jakakolwiek zdobycz punktowa w starciu ze zdobywcami ostatniego Copa America sprawia, że awansujemy do fazy pucharowej. Takiego przebiegu właśnie Wam i sobie życzę.
Francja – Dania
(2:1)
Aktualni Mistrzowie Świata jako pierwsi na mundialu w Katarze zapewnili sobie awans do 1/8 finału. Tym samym pokonali oni tzw. klątwę mistrzów, według której trzech poprzednich zdobywców Pucharu odpadało z mundialu w kolejnej edycji już po fazie grupowej.
Francuzi dokonali tego w bardzo ładnym stylu, ale też nie brakowało momentów, w których wydawało się, że nie uda im się pokonać Duńczyków. Przez pierwszą godzinę gry obrońcy tytułu dominowali rywali i oddawali całą masę strzałów, które nie mogły znaleźć drogi do bramki. Najlepszą z nich miał w 40. minucie Kylian Mbappe, który źle uderzył w piłkę i nie skorzystał z podania od dobrze wyglądającego w tym starciu Ousmane Dembele. Nieskutecznością popisał się też Antoine Griezmann, który w 59. minucie wolejem posłał piłkę wysoko nad poprzeczką.
Ledwie dwie minuty później byliśmy świadkami przebłysku geniuszu Kyliana Mbappe, który w dwójkowej akcji z Theo Hernandezem pokonał defensywę Duńczyków.
Co dość zaskakujące, trafienie to nie podziałało najlepiej na Francuzów, bo po krótkiej chwili tablica wyników wskazywała już remis 1:1. Wyrównujący gol padł po rzucie rożnym i strzale głową kompletnie niepilnowanego Andreasa Christensena. Chwilę później Damsgaard był bliski pokonania Hugo Llorisa. Mogliśmy wtedy pomyśleć, że Duńczycy wykorzystają nieskuteczność Francuzów, lecz prawda była zupełnie inna.
Aktualni Mistrzowie Świata podobnie jak przez pierwszą godzinę gry, rozpoczęli ostrzeliwanie bramki Kaspera Schmeichela, co prawie skończyło się golem z przewrotki Adriena Rabiota. Choć Francja nie strzeliła ostatniej bramki w tak efektowny sposób, to w 85. minucie Kylian Mbappe wyprzedził defensorów rywali i zdołał wcisnąć piłkę do bramki, tym samym zdobywając gola na 2:1 i kompletując dublet.
Francuzi zagrali przekonujący, pełen ofensywnej gry mecz, jednak zdarzyły im się momenty, które jeszcze boleśniej mogła wykorzystać Dania. Christian Eriksen i spółka natomiast mieli problemy z długofalowym przeciwstawieniem się rywalom i przez remis z pierwszego meczu (z Tunezją; 1:1) są bliscy odpadnięcia z mundialu.
Belgia – Maroko
(0:2)
„Złote pokolenie” Belgów fatalnie zaczyna tegoroczne Mistrzostwa Świata. Po słabym, lecz wygranym meczu z Kanadą, nadeszło bowiem podobnie nieudane starcie z Maroko.
Jeden z czarnych koni turnieju, który tak naprawdę radzi sobie najlepiej ze wszystkich drużyn tak nazywanych, na przestrzeni całego meczu zapracował sobie na to zwycięstwo. Wprawdzie oba gole Maroko padły w końcówce, jednak i w pierwszej połowie reprezentacja tego kraju pokazała swoją klasę. Tuż przed zakończeniem pierwszej części gry zdobyli gola po dośrodkowaniu z rzutu wolnego, lecz wówczas odgwizdano spalonego.
Musimy przyznać, że faworyci tego starcia mieli dwie dobre sytuacje podbramkowe, jednak nie były one stuprocentowe i ani Eden Hazard w tej pierwszej, ani Dries Mertens w tej drugiej nie otworzyli wyniku spotkania.
Do tego wydarzenia doszło w 73. minucie, gdy podobnie jak przy nieuznanym golu z pierwszej połowy, Marokańczycy dośrodkowali z rzutu wolnego w światło bramki i kapitan, Roman Saiss delikatnie dotknął piłkę i w ten sposób pokonał zdezorientowanego Thibauta Courtoisa.
W samej końcówce, a dokładniej pierwszej minucie doliczonego czasu gry Hakim Zyiech z łatwością przedryblował Castagne’a i dograł do rezerwowego Zakarii Aboukkhlala, który strzałem w okienko podwyższył na 2:0.
Dzięki temu spotkaniu sytuacja w grupie F jest bardzo wyrównana, bo o awans w bezpośrednim meczu zawalczy Chorwacja z Belgią, a Maroko zmierzy się z pewną odpadnięcia Kanadą. Jak na razie istnieją jakieś szanse, że Złote Pokolenie Belgów katastrofalnie odpadnie z grupy, podczas gdy na ostatnim mundialu zajęło trzecie miejsce. Pokazuje to nieubłagalne w piłce przemijanie, które brutalnie weryfikuje Czerwonych Diabłów. Nie warto jednak całkowicie ich przekreślać, bo być może zdołają oni odbudować formę.
Słowa uznania należą się oczywiście Marokańczykom, którzy podobnie jak w meczu z Chorwacją (0:0) zagrali bardzo dobry mecz na tle teoretycznie silniejszego rywala i najpewniej marzą teraz o grze w fazie pucharowej. Wszystko pozostaje w ich nogach i już w czwartek przekonamy się o ich losie.
Hiszpania – Niemcy
(1:1)
Potyczka Mistrzów Świata z 2010 roku z tymi, którzy sięgnęli po Puchar cztery lata później, nas nie zawiodła. Był to bardzo emocjonujący, a w dodatku niezwykle wyrównany mecz.
Jeśli spojrzymy na wyłącznie na statystyki, to możemy dać się im zwieść. Hiszpanie wymienili od Niemców prawie 300 podań więcej i mieli piłkę przez 64% czasu, ale nie świadczy to o słabości naszych sąsiadów, tylko po prostu stylu gry zespołu z Półwyspu Iberyjskiego.
Już w pierwszych dziesięciu minutach tej rywalizacji mogliśmy się przekonać, że będzie to starcie na bardzo wysokim poziomie – wówczas Dani Olmo bardzo silnym strzałem był bliski otworzenia wyniku, a po chwili Niemcy wyprowadzili groźny kontratak. Mimo wszystko, w pierwszej części gry obie ekipy oddały tylko po jednym celnym strzale i to druga odsłona meczu przyniosła najwięcej emocji.
Zdecydowanie negatywne emocje musiały panować wśród hiszpańskich kibiców, kiedy bramkarz Unai Simon dwukrotnie fatalnie podał, co mogło się przerodzić w coś złego dla podopiecznych Luisa Enrique. Na szczęście dla nich, były trener Barcelony postanowił zdjąć nieskutecznego Ferrana Torresa i zastąpić go Alvaro Moratą. Zaledwie osiem minut po tej zmianie, Jordi Alba bardzo dobrze zagrał w pole karne, a akcję tą technicznie wykończył wspomniany napastnik Atletico Madryt. Choć Hiszpanie przez chwilę po zdobyciu bramki byli napędzeni, to po niedługim czasie Niemcy zaczęli stwarzać coraz dogodniejsze okazje.
Jedną z nich miał na przykład Jamal Musiala, który nie wykorzystał dość dogodnej sytuacji, kiedy mocno uderzył w Simona zamiast celować w róg bramki. Podobnie jak w drużynie Luisa Enrique, Niemcy również rozpędzili się, po wprowadzeniu na boisko rezerwowych, w tym Leroya Sane. To właśnie on w 83. minucie świetnym podaniem znalazł napastnika Werderu Brema, Niclasa Füllkruga, który silnym strzałem w okienko doprowadził do wyrównania.
Mimo bardzo dobrej gry w końcówce Niemców, nie zdołali oni zdobyć kolejnego gola i po dwóch meczach mają zaledwie jeden punkt na koncie. Oznacza to, że do ostatniego spotkania będą musieli drżeć o awans. Zupełnie w innej sytuacji jest Hiszpania, której do gry w fazie pucharowej wystarczy remis.
Portugalia – Urugwaj
(2:0)
Starcie zdecydowanie najsilniejszych drużyn ostatniej grupy teoretycznie nie zapowiadało się nadzwyczajnie – w poprzednim meczu CR7 i spółka stracili dwie bramki w rywalizacji z Ghaną i do ostatnich minut musieli drżeć o zwycięstwo (3:2), natomiast Urugwajczycy zremisowali pierwsze starcie z Koreą Południową (0:0).
Faworyt tego starcia nie zawiódł mimo że po pierwszych 45. minutach utrzymywał się bezbramkowy remis. Musimy Urugwajowi oddać, że był w niej dużo konkretniejszy i choć oddawał znacznie mniej uderzeń, to w odróżnieniu od Portugalczyków, realnie zagroził bramce rywali.
Niedługo po wznowieniu gry, Bruno Fernandes wykonał świetne dośrodkowanie do CR7, jednak 37-latek nie zdołał dotknąć piłki (ale swoim ruchem i tak zmylił bramkarza rywali) i zdobywcą gola został Bruno. W końcówce pomocnik United pewnie wykorzystał również rzut karny, czym skompletował dublet i to właśnie jego nazwałbym piłkarzem meczu.
Przez długi czas Portugalczycy bezskutecznie napierali na defensywę z Ameryki Południowej, a po stracie pierwszego gola Urugwajczycy rzucili się do ataku i byli bliscy wyrównania. Choć dobre okazje do tego mieli Cavani, Suarez czy De Arrascaeta, to Diogo Costa (bramkarz zwycięzców) zanotował czyste konto. Z drużyny Luisa Suareza pochwaliłbym Pellistriego, który świetnie dryblował i korzystał ze słabości lewej strony Portugalii.
Starcie to oznacza, że podopieczni Fernando Santosa, podobnie do Brazylii i Francji wygrali oba mecze fazy grupowej i dzięki temu są pewni gry w 1/8. Urugwajczycy natomiast mają na swoim koncie ledwie jeden punkt i aby zagrać dalej, muszą wygrać z Ghaną i liczyć na zwycięstwo Portugalii w meczu z Koreą Południową.
W telegraficznym skrócie
W ostatniej kolejce poza opisywanymi wyżej meczami, odbyło się wiele wartych uwagi meczów. Znów drużyny typowane do walki o medale pogubiły punkty – tym razem taki los spotkał Holendrów, którzy zremisowali z Ekwadorem (1:1) oraz Anglików, którzy po efektownym ograniu Irańczyków zostali zatrzymani przez Amerykanów (0:0). Ważne mecze w kwestii walki o grę w fazie pucharowej wygrali natomiast Argentyńczycy, Chorwaci, i Brazylijczycy. Należy wspomnieć, że z tego grona tylko ci ostatni są pewni gry w 1/8 finału, a pozostałym dwóm ekipom by spełnić ten cel, pozostało jeszcze osiągnąć dobry wynik w ostatnim meczu. W trudnej sytuacji znalazły się „czarne konie” tego turnieju, bo Dania i Serbia mają na swoim koncie po jednym punkcie i muszą z całych sił postarać się w trzeciej potyczce, by móc pozostać w Katarze na dłużej.
Pewnym już jest, że Katar i Kanada odpadną z turnieju po fazie grupowej, co w przypadku tych drugich jest o tyle nieszczęśliwe, iż bardzo dobrze zaprezentowali się oni w potyczce z Belgami.
Wyniki spotkań:
Grupa A: Katar – Senegal (1:3), Holandia – Ekwador (1:1)
Grupa B: Walia – Iran (0:2), Anglia – USA (0:0)
Grupa C: Polska – Arabia Saudyjska (2:0), Argentyna – Meksyk (2:0)
Grupa D: Tunezja – Australia (0:1), Francja – Dania (2:1)
Grupa E: Japonia – Kostaryka (0:1), Hiszpania – Niemcy (1:1)
Grupa F: Belgia – Maroko (0:2), Chorwacja – Kanada (4:1)
Grupa G: Kamerun – Serbia (3:3), Brazylia – Szwajcaria (1:0)
Grupa H: Korea Płd – Ghana (2:3), Portugalia – Urugwaj (2:0)
Najwięcej goli: Kylian Mbappe (Francja) i Enner Valencia (Ekwador) – 3
Najwięcej asyst: Bruno Fernandes (Portugalia), Jordi Alba (Hiszpania) i Theo Hernandez (Francja) – 2
Najwięcej czystych kont: Wojciech Szczęsny (Polska), Allison (Brazylia) – 2
Najwięcej strzelonych goli (reprezentacja): Hiszpania – 8
Najmniej straconych goli (reprezentacja): Polska, Maroko – 0