Blisko tydzień minął już od kiedy Polska reprezentacja odpadła z mundialu w Katarze. Mimo tego, atmosfera wokół kadry jest bardzo gęsta – wybuchły wokół niej dwie afery oraz często powraca temat pożegnania się z Czesławem Michniewiczem. Przyjrzyjmy się zatem wszystkim tym sprawom.
Szybka powtórka
Dla ustalenia, czy mundial w Katarze był dla naszych zawodników udany oraz czy Czesław Michniewicz zasłużył na kontynuowanie pracy jako selekcjoner przypomnijmy sobie po krótce wszystkie cztery mecze Polaków na Mistrzostwach Świata.
W meczu z Meksykiem (0:0) Czesław Michniewicz choć nie poniósł klęski, jak zdarzało nam się na dwóch ostatnich wielkich turniejach w pierwszych meczach, to i tak rozczarował opinię publiczną. Wiemy, że selekcjoner biało-czerwonych wraz ze sztabem ustalił przed tymi Mistrzostwami Świata, że Meksyk będzie naszym największym rywalem w walce o awans i dlatego nie możemy przegrać tej bezpośredniej potyczki. Było to widać na boisku, bo nasza gra ofensywna była bardzo słaba i opierała się na długich wybiciach piłki przez Wojciecha Szczęsnego przed siebie. Podobnie nieudany był rzut karny Roberta Lewandowskiego, ponieważ nasz kapitan po niezastosowaniu swojego charakterystycznego przeskoku, trafił piłką w Guilerme Ochoę. Starcie z drużyną z Ameryki Północnej znacznie osłabiło nasze morale i trudno było po nim powiedzieć, że zagramy w fazie pucharowej.
Kolejna rywalizacja, tym razem z Arabią Saudyjską (2:0) była zdecydowanie bardziej udana dla reprezentacji Polski. Po wymagającym i fragmentami nerwowym (szczególnie w okolicach 30. minuty, gdy Matty Cash zasłużył na czerwoną kartkę) starciu udało nam się zdobyć bardzo cenne trzy punkty. Nasz azjatycki rywal nie był słaby, co najlepiej pokazał początek drugiej połowy czy owiany już teraz niemal legendą mecz z Argentyną (2:1). Co szczególnie ważne, biało-czerwoni rozgrywali swoje akcje po ziemi, a nie wybijaniem piłki na oślep przed siebie. Bramka Piotra Zielińskiego padła po znakomitej akcji naszych ulubieńców, a Lewandowski podwyższył na 2:0 wykorzystując błąd rywali. Nie możemy oczywiście zapomnieć o bohaterskim Wojciechu Szczęsnym, który zanotował pięć świetnych akcji. Po atrakcyjnej wygranej z graczami prowadzonymi przez Herve Renarda (mającego polskie korzenie, o jakich często wspomina) wokół kadry nastała znakomita atmosfera, która panowała przez cztery kolejne dni.
Momentem, jaki ją zatrzymał była oczywiście potyczka z Argentyną (0:2). Na tle tak silnego rywala zaprezentowaliśmy się po prostu słabo, ale nie tak dramatycznie jak w potyczce z Meksykiem. Wprawdzie pierwsza połowa nie wyglądała w naszym wykonaniu na złą, bo w końcu kończyła się bezbramkowym remisem i mieliśmy w jej trakcie kilka dogodnych okazji, to ta druga nie była tak kolorowa. Na samym jej początku podopieczni Michniewicza stracili gola na 0:1, a po niedługim czasie Alvarez podwyższył na 0:2. Choć w obronie nie zagraliśmy tragicznie, bo nasi defensorzy zagrali w porządku, to w ataku Robert Lewandowski był kompletnie samotny, ponieważ wszyscy pomocnicy skupiali się na defensywie. Jak już jesteśmy przy drugiej linii, to należy dodać, że słabo zaprezentowali się Bielik i Zieliński, którzy w całej fazie grupowej wyglądali mizernie. Na pochwały zasłużył oczywiście Wojciech Szczęsny, który poza obronieniem rzutu karnego Leo Messiego zaliczył osiem innych interwencji.
Naszym pożegnalnym meczem w Katarze było niedzielne starcie przeciwko Francji (1:3). Co niespodziewane, długimi jego fragmentami, a dokładniej w pierwszej połowie biało-czerwoni grali odważnie i ofensywnie, co mogło zachwycić polskich kibiców. Pierwsza odsłona meczu przyniosła kilka dogodnych okazji na zdobycie gola, a w szczególności sytuacje Piotra Zielińskiego i Jakuba Kamińskiego. Niestety ponieśliśmy jednak klęskę, bo w końcówce meczu Kylian Mbappe dwukrotnie zabawił się z naszymi obrońcami i pokonał Szczęsnego, a jeszcze wcześniej Kiwior odpuścił krycie Giroud. Mimo wszystko było to wyjątkowe dla nas i naszych piłkarzy spotkanie, ponieważ dało sporo nadziei co do gry biało-czerwonych. W jego trakcie świetnie zagrali gorzej prezentujący się na tym mundialu Piotr Zieliński czy Matty Cash, a stały, solidny poziom trzymali również Wojciech Szczęsny czy Bartosz Bereszyński.
Wyróżnienia
Niestety muszę napisać, że mimo dwóch goli Roberta Lewandowskiego, nie zagrał on zbyt udanego turnieju. Bardzo często był niewidoczny, zdarzały mu się wpadki (jak rzut karny z Meksykiem) i tylko w rywalizacji z Francją schodził niżej, by pomóc w rozgrywaniu. Naturalnie nie warto wieszać na napastniku Barcelony psów, ale po prostu uznać, że delikatnie rozczarował.
Na przestrzeni całego turnieju znacznie bardziej rozczarował Piotr Zieliński czy Krystian Bielik. Ten pierwszy był niewidoczny i z wyjątkiem ostatniego meczu, nie brał na siebie odpowiedzialności za rozgrywanie. Bielik natomiast wcale nie był rewelacyjną alternatywą dla miernego Krychowiaka, bo doświadczonemu pomocnikowi grającemu w Arabii nie zdarzają się takie błędy jak młodemu Krystianowi. Nie muszę chyba dodawać, że jego powrót truchtem przy golu na 0:2 z rywalizacji z Francją był niepoważny.
Choć Kamil Glik podczas całego mundialu raczej trzymał wysoki poziom, to podobnych słów nie użyłbym przy opisywaniu zagrań Jakuba Kiwiora. 22-latek choć słynie z dobrego rozgrywania, to kilkukrotnie zbyt lekko zagrywał do Wojciecha Szczęsnego, co mogło się skończyć utratą dwóch dodatkowych goli. Defensor Spezii kompletnie nie przejął się również Olivierem Giroud w meczu z Francją, co doprowadziło do pierwszego gola trójkolorowych, który podciął nam skrzydła. Z drugiej jednak strony, doświadczenia z Mistrzostw Świata na pewno wiele dadzą temu młodemu stoperowi, który w przyszłości może być (wprawdzie różniącym się charakterystyką, ale i tak) następcą Kamila Glika.
Nicola Zalewski w starciu z Meksykiem zaprezentował się natomiast tak słabo, że w przerwie zszedł z boiska i do końca mistrzostw zagrał tylko ostatnie przeciętnie 19 minut starcia z Francją. Zdecydowanie więcej mogliśmy oczekiwać od wahadłowego AS Romy.
Skoro jesteśmy przy tym rzymskim klubie, to możemy płynnie przejść do pozytywów, spośród których największym uznałbym Bartosza Bereszyńskiego. Większość kibiców (w tym również ja) nie było bowiem przekonanych co do gry tego prawonożnego piłkarza na lewej stronie, na której w klubie nie występuje. Mimo tego w każdym meczu był on jednym z najpewniejszych naszych punktów. Mówi się, że udany turniej tego gracza może zaskutkować transferem do wywoływanej przed chwilą AS Romy.
Pozytywnie musimy wypowiedzieć również o Wojciechu Szczęsnym, który po MŚ w Katarze jest uznawany za nowego ministra obrony narodowej, podobnie jak Michał Pazdan po Euro 2016. Obronienie dwóch rzutów karnych i cała masa udanych interwencji z gry w połączeniu z poczuciem humoru tego piłkarza sprawiła, że w naszym kraju narracja wokół tego gracza zmieniła się o 90 stopni. Trzy poprzednie turnieje były bowiem mało udane dla golkipera Juve. Teraz nie ma to jednak znaczenia, bo Szczęsny w połączeniu z Bereszyńskim byli naszymi niekwestionowanymi bohaterami.
Ciepłe słowo należy się również Kamilowi Glikowi, który mimo problemów zdrowotnych zagrał dobry turniej. Oczywiście meczu z Francuzami nie radził sobie zbyt dobrze z 11 lat młodszym Mbappe, jednak przed MŚ samemu należałem do grona osób kwestionujących grę będącego w średniej formie Glika. Legenda Torino i reprezentacji Polski swoim doświadczeniem i klasą znacznie pomogła nam jednak w wyjściu z grupy.
Dwie afery
Wprawdzie w ostatnich latach dziennikarze sportowi żartowali sobie z drużyn afrykańskich czy bałkańskich w kontekście kłótliwości tych narodów, to tym razem do napiętej sytuacji doszło przy okazji naszego występu na mundialu i spraw z nim związanych.
Wielkim echem odbiła się obietnica Mateusza Morawieckiego, który powiedział, iż w razie wyjścia z grupy, reprezentanci Polski mieli otrzymać 30 milinów złotych. Nie muszę wspominać, że moim zdaniem przekazywanie tak wielkich funduszy podatników byłoby absurdalne i niedorzeczne. W tym temacie spodobała mi się opinia Tomasza Ćwiąkały (komentatora Canal+), który zauważył iż na tej aferze stracili wszyscy – Mateusz Morawiecki (za przekazywanie pieniędzy publicznych na niewłaściwe cele), piłkarze (ponieważ kibice mieliby do nich słuszne pretensje za odebranie tej premii mimo wysokich zarobków w klubach) oraz PZPN (który mógł lepiej spożytkować te pieniądze, na przykład na mityczne szkolenie młodzieży). Na szczęście, piłkarze naszej kadry nie dostaną tego bonusu. Warto również sprostować, że pomimo donoszeń mediów, zawodnicy nie kłócili się ze sztabem na ten temat oraz nie zajmował on ich zbyt mocno. Co zdradził selekcjoner w rozmowie z Radiem Zet, obietnice premiera wracały w formie żartów.
Nie było żadnej kłótni. I powiem tak. Byliśmy w Katarze prawie dwadzieścia dni. Na temat premii, ewentualnej premii rozmawialiśmy pięć minut. To proszę zrozumieć, jaka to jest skala czasu. O czym my mówimy
~Czesław Michniewicz
Drugim, zdecydowanie mniejszym echem odbiła się plotka dotycząca pobytu rodzin piłkarzy w ich hotelach, co miało rzekomo denerwować Cezarego Kuleszę (prezesa PZPN). Do tego tematu również odniósł się w czwartek Czesław Michniewicz.
Hotel, w którym mieszkali sponsorzy i przedstawiciele PZPN, mieścił się czterdzieści kilometrów od naszego miejsca pobytu. Tam mieszkała między innymi żona Kamila Glika czy rodzina Matty’ego Casha, a więcej nie chciałbym wymieniać. Po meczu z Arabią Saudyjską – w niedzielę – zorganizowaliśmy kolację dla wszystkich rodzin piłkarzy, znajomych, którzy są w Katarze. (…) To było jedyne spotkanie z całymi rodzinami w naszym hotelu.
~Czesław Michniewicz
Czas na zmianę?
Styl w jakim reprezentanci Polski zagrali przeciwko Argentynie czy Meksykowi sprawił, że w naszym kraju znajdziemy wielu zwolenników pożegnania się z Czesławem Michniewiczem i znalezieniem jego następcy.
Aby ocenić czy były trener Legii Warszawa czy kadry U21 zasługuje na dalszą pracę, skupmy się na wynikach biało-czerwonych pod jego sterem. Lewandowski i spółka od kiedy zatrudniono Michniewicza zagrali 11 oficjalnych spotkań (nie liczę sparingów), w których bilans wynosi 4 zwycięstwa, dwa remisy i pięć porażek. Nie jest to zbyt dobry rezultat, ale przypomnijmy, że nasi reprezentanci przegrywali z reprezentacjami z najwyższej półki: Belgią (1:6 i 0:1), Holandią (0:2), Argentyną (0:2) i Francją (1:3). Jednocześnie zawodnicy grający z orzełkiem na piersi pewnie wygrali decydujący o awansie na mundial mecz ze Szwecją (2:0), w Lidze Narodów zatrzymali Holendrów (2:2) i wyszli z grupy na tegorocznych MŚ po raz pierwszy od 36 lat.
Michniewicz osiąga dobre wyniki z naszą reprezentacją, jednak styl gry jego kadry pozostawia czasami wiele do życzenia. Najlepszym tego przykładem niech będą przywołane niedawno rywalizacje z Meksykiem czy Argentyną.
W przyszłym roku nasi reprezentanci będą grali wyłącznie w eliminacjach do Euro 2026, w których wylosowaliśmy łatwą grupę z Czechami, Albanią, Mołdawią i Wyspami Owczymi. To znakomici rywale do uczenia się bardziej ofensywnego stylu gry i zbudowania silnej, grającym w określony sposób kadry przed Mistrzostwami Europy. Na portalu „weszło”, Michał Trela napisał przed kilkoma dniami, że teraz jest dobry moment na zwolnienie Michniewicza, argumentując tę tezę o to, że drużyny tego szkoleniowca w przeszłości najlepiej radziły sobie przez około jeden rok. To prawda, jednak czy są jacyś szkoleniowcy, którzy mogliby go zastąpić?
Kto na miejsce Michniewicza?
Dobrymi kandydatami na to stanowisko wydają mi się Vladimir Petković, Maciej Skorża i Marek Papszun. Odrzuciłbym natomiast kandydaturę Andrieja Szewczenki, którego umiejętności trenerskie są pewną niewiadomą.
Dwójka szkoleniowców z Polski choć znakomicie zna polski rynek, to niewiadomo czy byłaby chętna w tym momencie objąć stanowisko selekcjonera, ponieważ są oni związani kontraktami z kolejno japońskim Urawa Red Diamonds i Rakowem Częstochowa. Papszun choć jest najlepszym szkoleniowcem w naszym kraju, to może chcieć pozostać w swoim klubie, by sięgnąć po pierwsze mistrzostwo Polski. Skorża natomiast dopiero co został szkoleniowcem azjatyckiej drużyny, dlatego wątpliwe, by od razu chciał ją opuścić.
Jedynie Petković wygląda na jednoznacznie dobrą opcję, bo w ostatnich latach z sukcesami pracował z reprezentacją Szwajcarii. Na wielkich turniejach czterokrotnie wychodził z grupy, a jego piłkarze grali ofensywnie. Obecnie jest bezrobotny, co pamiętając o tym, że jeszcze rok temu dopiero w karnych przegrał ćwierćfinał z Hiszpanią, jest warte uwagi. Uważam, że byłby najlepszą opcją w razie pożegnania się z obecnym szkoleniowcem polskiej kadry.
Mimo wszystko osobiście zaufałbym Czesławowi Michniewiczowi, że uda mu się rozwinąć nasz zespół i w przekonującym stylu wygra eliminacje do Mistrzostw Europy. Dotychczas 52-latek był raczej kimś w rodzaju strażaka, który musi dbać o wynik najbliższego meczu, dlatego chciałbym, aby w przypadku pozostania selekcjonerem zwrócił większą uwagę na potencjał ofensywny naszych reprezentantów. Jeśli uda mu się wykorzystać nasze możliwości, to po Euro 2026 możemy wyczekiwać zdecydowanie lepszych nastrojów niż po mundialu w Katarze. Dodajmy, że nie pomaga w nich postawa selekcjonera, który podobnie do Jerzego Brzęczka, nie ma najlepszej opinii wśród kibiców i dziennikarzy.
Kontrakt Czesława Michniewicza z PZPN trwa do końca tego roku, dlatego wieści co do tego kto zostanie nowym selekcjonerem reprezentacji możemy spodziewać się końcem grudnia lub na początku nowego roku. Nie pozostało nam nic innego jak czekać na tą bardzo istotną decyzję Cezarego Kuleszy.