Faworyci nie zawiedli – półfinały MŚ

Tym razem w półfinałach nie doszło do żadnej sensacji – do finału awansowali Francuzi i Argentyńczycy, a niżej notowani rywale zagrają w meczu o trzecie miejsce. Mimo tego jedne z ostatnich potyczek tych MŚ za sprawą swojego poziomu zasługują na poświęcenie im paru słów.

Argentyna – Chorwacja (3:0)

Argentyna w pewnym, przekonującym stylu awansowała do szóstego w swojej historii finału Mistrzostw Świata. Choć we wtorkowy wieczór najbardziej świeciły gwiazdy dwóch piłkarzy, to cała ekipa Albicelestes zasłużyła na awans.

Początek tej rywalizacji był dość wyrównany, z zastrzeżeniem, że Chorwaci nie oddawali szczególnie groźnych uderzeń. Argentyńczycy potrzebowali natomiast trzydziestu minut aby się rozkręcić i wrzucić wyższy bieg. W 32. minucie po świetnym, prostopadłym podaniu do Juliana Alvareza młody napastnik Man City został sfaulowany, za co sędzia przyznał karnego. Jedenastkę pewnie wykorzystał Leo Messi, który tym samym strzelił 5 gola na mundialu i zrównał się ilością trafień z Kylianem Mbappe. Po kilku minutach piłkarze z Ameryki Południowej prowadzili już 2:0. Podwyższenie rezultatu nastąpiło po kontrataku Albicelestes oraz niezwykle szczęśliwym golu Juliana Alvareza. 22-latkowi sprzyjał los, bo podczas tej akcji bramkowej dwukrotnie piłka poodbijała się od rywali i sama wpadła mu pod nogi.

Już wtedy mogliśmy być prawie przekonani, że to rodacy Messiego będą górą w tym pojedynku i tak się zresztą stało. Luka Modrić starał się jak mógł, ale reszta jego kolegów z zespołu nie wyglądała tak dobrze jak w poprzednich meczach. Chorwaci we wtorkowym starciu dawali rywalom zbyt dużo swobody, co doprowadziło do ich porażki. Na 3:0 podwyższył Julian Alvarez, jednak to Leo Messiego należy chwalić za tę akcję. Legenda Barcelony fenomenalnie poradziła sobie z Josko Gvardiolem i wystawiła Alvarezowi do praktycznie pustej bramki.

Całe to spotkanie najlepiej określić popisem Argentyńczyków dowodzonych przez Messiego, którzy w świetnym stylu zameldowali się w finale. Podtrzymuję zdanie, że to podopieczni Lionela Scaloniego zdołają wygrać te Mistrzostwa Świata i chciałbym, aby tak się stało. Pięknym obrazkiem byłby bowiem widok Leo Messiego podnoszącego upragnione trofeum za wygranie mundialu, co byłoby fantastycznym zwieńczeniem kariery 7-krotnego zdobywcy złotej piłki.

Francja – Maroko (2:0)

Spośród dwóch półfinałów, to ten drugi był zdecydowanie bardziej emocjonujący i wyrównany. Wprawdzie wynik wcale na to nie wskazuje, lecz w niektórych momentach kibice mogli być przekonani, że i tym razem Maroko wyjdzie górą ze starcia ze światową potęgą.

Ten występ Maroka był zdecydowanie inny od poprzednich, a to z prostego powodu – już po 5. minutach gry Francuzi objęli prowadzenie za sprawą ładnego gola Theo Hernandeza. Winą za to trafienie Trójkolorowych obarczyłbym Hakima Zyiecha, który zamiast wrócić się do obrony i kryć obrońcę Milanu, zdecydował się stać z przodu i czekać na ewentualny kontratak.

Jak już jesteśmy przy (wcale nie tajnej) broni Lwów Atlasu, to musimy zwrócić uwagę na to, iż wczoraj rzadziej z niej korzystali. Francja zachowała się bowiem bardzo podobnie jak w meczu z Polską, to znaczy oddała piłkę rywalowi, broniła się nisko i liczyła na kontry z wykorzystaniem swoich świetnych skrzydłowych.

Na przestrzeni całego meczu Maroko mimo utrzymywania się przy piłce i ofensywnej gry nie było konkretne pod bramką Hugo Llorisa, dlatego na 13 strzałów tylko 3 były w ogóle celne. Niewidoczny był napastnik Sevilli, Youssef En-Nesyri, który ani razu nie oddał nawet uderzenia, a i reszta jego kolegów nie zachwycała wykończeniem.

Wysoka jakość oraz ogromne doświadczenie obecnych mistrzów świata sprawiło, że gdy już wyprowadzali oni kontrataki, to sympatycy afrykańskiej drużyny musieli się porządnie martwić o stratę bramki przez ich ulubieńców. Do tego zdarzenia doszło w końcówce meczu, gdy 24-letni Randal Kolo Muani znalazł się w odpowiednim miejscu o odpowiednim czasie i podwyższył na 2:0. Wyglądające na nieco przybite w drugiej połowie Maroko nie było w stanie odpowiedzieć na to trafienie, dlatego mecz zakończył się właśnie takim rezultatem.

Francja nie awansowała do finału tak pewnie jak Argentyna, niemniej jej jakość i skuteczność zasługuje na uznanie. Należy zauważyć, że podopieczni Didera Deschampa jako czwarci w historii futbolu zdołali awansować do dwóch finałów mundialu z rzędu. Szkoda natomiast, że piłkarze dowodzeni przez Walida Regrauiego nie zdołali wygrać kolejnego meczu, jednak i tak pozytywnie zaprezentowali się oni na tle mistrzów świata. Trójkolorowi wydają się gotowi na arcytrudny pojedynek z Argentyńczykami i dlatego w finale czeka nas wielkie widowisko.

Po zakończonym meczu Marokańczycy tradycyjnie wykonali Salat, czyli muzułmańską rytualną modlitwę

Najwięcej goli: Leo Messi (Argentyna), K. Mbappe (5)
Najwięcej asyst: B. Fernandes (Portugalia), Leo Messi (Argentyna), Griezmann (Francja) – 3
Najwięcej czystych kont: Bono (Maroko), E. Martinez (Argentyna), J. Pickford (Anglia) – 3
Najwięcej strzelonych goli (reprezentacja): Francja, Anglia – 13
*Najmniej straconych goli (reprezentacja): Maroko – 2

*spośród drużyn wciąż grających na mundialu

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *