GKS Tychy żegna się z Dariuszem Banasikiem

Po kolejnej stracie punktów GKS Tychy za porozumieniem obu stron rozwiązuje kontrakt Dariusza Banasika.

Pomimo okoliczności punktów brak

Jednym z głównych powodów takiej decyzji muszą być ostatnie rezultaty Tyszan. Doprecyzowując:

2:2 z Miedzią Legnica, 0:0 z Kotwicą Kołobrzeg, 1:1 z Wartą Poznań, 0:0 z Chrobrym Głogów, 0:0 z Odrą Opole, 1:0 z Pogonią Siedlce i 0:2 z Termalicą

Powyższy bilans jednej wygranej, pięciu remisów i jednej klęski z pewnością nie rzuca na kolana. Szczególnie jeśli zerkniemy na statystykę zdobytych i straconych bramek – tych pierwszych jest ledwie cztery, a tych drugich pięć. Trzy bezbramkowe remisy dodatkowo nie sprawiają, że mecze Trójkolorowych to w tym sezonie emocjonujące rollercoastery.

Przypomnijmy, że jeszcze końcem lutego GKS Tychy na wyjeździe pokonywał Wisłę Kraków i zajmował pozycję wicelidera. Gdyby podopieczni Dariusza Banasika utrzymali formę, to poprzedni sezon zakończyliby bezpośrednim awansem do Ekstraklasy. Dziś do takiego stanu rzeczy jest jednak bardzo daleko.

Trzeba przyznać, że ostatnimi czasy na papierze zespół z Tychów wyraźnie się wzmocnił. W klubie pojawili się zawodnicy zarówno do pierwszego składu (wypożyczony Łubik, Keiblinger i Dziuba czy za darmo sprowadzeni Makowski i Hołownia), jak i ci poszerzający kadrę (Sanyang, wyp. Kubik i kontuzjowany Woudstra).

Do podstawowej 11-tki pewnie wskoczyli jednak tylko Łubik czy Makowski, a reszta zawodników jak na razie nie potrafi dowieść swojej przydatności dla drużyny.

Najłatwiejszy do zmiany

Oczywiście nie jest tak, że kiedy zespół walczący o awans w siedmiu pierwszych meczach wygrywa tylko raz, to trener jest całkowicie bez winy. Choćby w ostatniej rywalizacji z Termalicą, pierwsza bramka wydaje się być efektem nieprzygotowania GKSu na wysoki pressing i intensywność gry rywala. Nie trzeba chyba zaznaczać, że tym zajmuje się sztab trenerski.

Najgorszy element, czyli skuteczność zespołu też jest w pewnym stopniu zależna od szkoleniowca. W pewnym stopniu, bo oczywiście na treningach może kłaść większy nacisk na ten element, rozmawiać o nim z piłkarzami, lecz ostatecznie to nie on marnuje 100-procentowe sytuacje.

Poza tym Banasikowi zdarzało się narzekać na sędziów, choćby po wspomnianym meczu z Termalicą (wówczas zasłużenie). Wyraźnie było po nim czuć frustrację wynikami, w pomeczowych wypowiedziach nierzadko był niezadowolony.

Ewidentny rzut karny mógł odwrócić losy tego meczu. Ciężko powiedzieć dlaczego nie został odgwizdany. Czerwona kartka dla naszego zawodnika w końcówce meczu też niezrozumiała. Nasz zawodnik mija rywali i dostaje czerwoną kartkę.

~ Dariusz Banasik


Mimo wszystko znając dokładny przebieg tych meczów trudno odnieść wrażenie, że szkoleniowiec Radomiaka „zapracował” sobie na przedwczesne zwolnienie. Przypomnijmy bowiem, że niedawno klub przedłużał z nim umowę do 2026 roku.

W ekipie z Tychów dotychczas poprawnie funkcjonowało tworzenie akcji bramkowych (szczególnie w 5 pierwszych meczach), płynna gra pozycyjna była ich niewątpliwym atutem. Dynamiczne skrzydła i z reguły solidny środek pola Makowski-Żytek były fundamentem drużyny. Poza tym, co by nie mówić, cztery czyste konta, to wynik co najmniej zadowalający. W tym wszystkim finalizowanie akcji było jednak na dramatycznym poziomie i całkowicie przysłoniło to, co dobre.

Oczywiście trudno o tym przekonać osoby, które nie widziały wspomnianych meczów, niemniej w większości spotkań tego sezonu drużyna Dariusza Banasika była „lepsza” i „zasługiwała na trzy punkty”. Cudzysłów został użyty po to, aby zaznaczyć, że w ligowej tabeli takie kategorie nie są liczone pod uwagę i na koniec dnia często nie mają znaczenia. Niemniej wydawało się jasne, że jeśli choćby Daniel Rumin i Bartosz Śpiączka poprawią wykończenie, to zespół wróci na odpowiednie tory.

GKS-owi ogromnie brakowało uderzeń, a dokładniej tych precyzyjnych. To oczywiste, że bez nich nie da się osiągać wyników, bez których w zespole nie ma atmosfery.

Stwarzaliśmy sytuację, więc szkoda. Jest nam potrzebne przełamanie, trochę szczęścia. W piłce jest potrzebne szczęście, a my go nie mamy. Chciałbym zespół pochwalić za defensywę, natomiast cały czas mamy problem ze strzelaniem bramek, z wykończeniem tych akcji. Dzisiaj znowu 17 strzałów, 2 razy więcej celnych od przeciwnika, a znów mamy tylko jeden punkt.

~ Dariusz Banasik (po meczu z Odrą Opole)

Słaby bilans spowodował w klubie sporą frustrację. W przegranym z Termalicą meczu rezerwowy Sanyang w 4 minuty obejrzał dwie żółte kartki za zupełnie niepotrzebne faule, w których górę wzięły emocję. Po tym spotkaniu Banasik na konferencji prasowej wyglądał na wyraźnie zgaszonego i wielokrotnie powtarzał, że jego ekipa zasłużyła na klęskę. W polskich realiach takie okoliczności są równe z wyrokiem, którego i tym razem nie zabrakło. Odpowiedzialnym za 11 punktów straty do lidera uznano trenera Dariusza Banasika i teraz tylko wyczekuje się poznania jego następcy.

Mimo słabej zdobyczy punktowej trudno uznać, aby to trener był całkowicie winnym takiej sytuacji. Władzom klubu wyraźnie zabrakło cierpliwości, co nie jest najlepszym znakiem dla kolejnego szkoleniowca GKSu Tychy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *