W naszej piłce niektóre rzeczy się nie zmieniają. Obecny selekcjoner znowu nie gwarantuje zadowalającego stylu i wyników, dlatego może znowu go wymienimy?
Zakończenie 2024-ego roku w wykonaniu naszej kadry kolejny raz nie przynosi nam żadnej satysfakcji, a raczej gorzką refleksję, że tak naprawdę cały czas stoimy w miejscu.
Przypomnę tylko, że w trakcie ostatniego sylwestra podobnie nie mogliśmy zachwycać się narodową reprezentacją – w końcu nie udało się bezpośrednio awansować na Euro mimo że do każdego eliminacyjnego meczu podchodziliśmy w roli faworyta. Rok wcześniej, w grudniu 2022 roku w podobnej atmosferze z kadrą pożegnał się Czesław Michniewicz, kiedy afera polityczna wyjątkowo brutalnie zburzyła od środka polską drużynę.
Czy możemy wysunąć jakiekolwiek wnioski z minionych lat? Czy wraz z ubiegiem czasu zbliżamy się do momentu, kiedy faktycznie biało-czerwoni będą pokazywali swój potencjał?
Powyższe pytania nie tak często padają w opinii publicznej, bo przedstawiają szerszą, bardziej chłodną perspektywę na naszą reprezentację narodową. Aby móc dojść do tak dalekich wniosków, musimy najpierw zastanowić się nad obecnym stanem kadry pod wodzą Michała Probierza.
Dajmy mu jeszcze trochę czasu
Kwestia cierpliwości
Według rankingu FIFA reprezentacja Polski jest obecnie 31. najsilniejszą drużyną narodową świata. Oczywiście ranking nie jest idealny ani w pełni obiektywny (wystarczy zauważyć że Iran jest w nim wyżej niż kadra Danii), ale może nam posłużyć do przykładu.
Powszechnie wiadomym jest, że nasza drużyna regularnie wymienia selekcjonerów, niemniej warto skonfrontować to z faktami i porównać się w tym aspekcie z innymi reprezentacjami. Jeśli zatem zerkniemy na 30 silniejszych od nas reprezentacji, to zauważymy, że tylko Korea Południowa miała większą liczbę szkoleniowców. Nasza teoretyczna przewaga nie powinna napawać nas jednak dumą, bo jeden z selekcjonerów Tygrysów Azji (dokładniej Sun-Hong Hwang) był jedynie trenerem tymczasowym.
Gdy mamy ten detal za sobą, możemy podsumować, że żadna silniejsza od nas (wg. rankingu FIFA) kadra nie jest bardziej pochopna w zmienianiu selekcjonerów. Tym razem nie jest to jednak populistyczne zdanie rzucone w eter, ale teza oparta na faktach.
Nie oznacza to od razu, że skoro Francuzi od 12 lat mają jednego selekcjonera, a są piłkarską potęgą, to wzorując się na nich musimy bez zastanowienia przedłużyć kontrakt z Michałem Probierzem o ponad dekadę. Abstrakcyjny brak cierpliwości z ostatnich lat nie ma być decydującym argumentem do pozostawienia trenera, ale jedynie sugestią, że warto rozsądnie podchodzić do wymiany selekcjonera.
Zawsze powtarzam, że w Polsce trener w jednej ręce powinien trzymać podpisany kontrakt, a w drugiej spakowaną walizkę. U nas zawsze jest się na wylocie, tylko nie każdy trener o tym wie.
~ Michał Probierz (tvpsport)
Z kim tak naprawdę rywalizowaliśmy?
Bilanse, czyli skrótowe statystyki są cennym narzędziem, w końcu pomagają skondensować fakty w bardzo prosty i zrozumiały dla wszystkich sposób. Problemem jest jednak nagminne korzystanie w nich w taki sposób, jak gdyby tylko one były wyznacznikiem tego, na jakim etapie jest dana drużyna. Niech tego przykładem będą dwa poniższe tweety.
Oczywiście nie chodzi mi o skrytykowanie samego portalu, ale raczej zwrócenie uwagi na tak wąskie patrzenie na reprezentacji Polski, tylko pod względem suchego wyniku. Jeśli na początku zespół Probierza ograł Wyspy Owcze, Estonię i Walię to już naprawdę ją „poukładał”. Jeśli jednak zmierzył się ze zdecydowanie trudniejszymi rywalami, a jego podopieczni przegrali z Holandią, Austrią, Portugalią, Chorwacją i Szkocją, to pora na zmiany.
Prawda kryje się pomiędzy skrajnościami – Probierz wcale nie był cudotwórcą, gdy z początku wygrywał z rywalami z naszej półki, ale nie jest też z absolutnie do zwolnienia kiedy nasza kadra przegrywa z wymienionymi wcześniej drużynami.
Patrząc na suche liczby i statystyki które mają skrótowo przedstawić nam dużo bardziej skomplikowane kwestie pamiętajmy, że to tylko pewne narzędzie, ułatwienie, a nie pełen obraz rzeczywistości.
Czy naprawdę powinniśmy od Michała Probierza oczekiwać, że rok po jego przejęciu kadry w okresie, w którym brakowało jakichkolwiek fundamentów, jego reprezentacja nie będzie przegrywać z Holandią, Austrią, Portugalią czy Chorwacją?
Oczywiście nierozsądnie byłoby zakładać, że w meczach z drużynami z absolutnego topu należy się poddać, a najlepiej, w ogóle nie przyjeżdżać na stadion, by nie zmarnować tak przecież cennego w pracy z reprezentacją czasu.
W porównywaniu się z silniejszym przeciwnikiem trzeba pamiętać o zachowaniu zimnej krwi. Długofalowo robić wszystko, by z biegiem czasu minimalizować dystans, który nas dzieli.
W siedmiu potyczkach z wymienianymi wcześniej drużynami, a do tego Francją, przegraliśmy pięć razy i zanotowaliśmy dwa remisy. Czy to fantastyczny wynik? Nie. Ale czy to akceptowalny rezultat? Moim zdaniem jak najbardziej, ale tylko jeśli przestaniemy patrzeć na to co jest tu i teraz, a skupimy się na tym, że od kilku lat notorycznie marnujemy obecne pokolenie piłkarzy i warto coś z tym zrobić. Oczywiście, to nie jest grupa jedenastu Lewandowskich, ale z pewnością zawodników, którzy mogą osiągać lepsze wyniki niż te ostatnie.
Styl gry faktycznie się zmienia
Największymi zarzutami do poprzedników Michała Probierza, czyli Fernando Santosa (2023) i Czesława Michniewicza (2022) był nieatrakcyjny styl gry, przesadna koncentracja na defensywie. Widzieliśmy to przy okazji Mundialu z 2022 roku i awansu z fazy grupowej. Wówczas nie doceniano gry w 1/8 finału, a zamiast tego wstydzono się opinii zagranicznych mediów, jakoby Polska grała najgorzej ze wszystkich uczestników turnieju.
Narrację o potrzebie powolnej budowy kadry, stawiania na młodzież i wykorzystywania ofensywnego potencjału drużyny doskonale rozumiał nasz obecny selekcjoner, Michał Probierz. Mimo jednoczesnego zaniedbania obrony, nie możemy ukrywać, że za jego kadencji gra w ataku się poprawiła.
Dobrze obrazują to liczby – porównanie średniej zdobytych bramek za kadencji Probierza (1,94) do okresu kadencji Santosa (1,17) i Michniewicza (0,93) jasno to pokazują. Dodajmy, że o ile za czasów tego drugiego mierzyliśmy się z podobnie wymagającymi przeciwnikami, tak pod wodzą Portugalczyka nasi rywale byli dużo łatwiejsi do pokonania. Z uwzględnieniem tych czynników różnice w średniej zdobywanych bramek robią jeszcze większe wrażenie.
Zerknijmy też na indywidualności – Nicola Zalewski, Piotr Zieliński i Kacper Urbański w niemal każdym spotkaniu pod wodzą Michała Probierza udowadniają, że są niezbędni w budowaniu naszej kadry i pasują do wizji dzisiejszej reprezentacji Polski. Selekcjoner nie ukrywa sympatii do odważnych, kreatywnych i zdolnych do zrobienia przewagi piłkarzy – Zalewski i Zieliński to kolejno drugi i trzeci najczęściej grający piłkarze pod wodzą obecnego trenera. Urbański natomiast tak szybko jak pojawił się w orbicie zainteresowań kadry (czerwiec tego roku), tak szybko wskoczył do pierwszego składu, w którym czuje się jak ryba w wodzie.
Kreatywność wspomnianych piłkarzy doskonale łączy się z ofensywną wizją Michała Probierza. Widzieliśmy to choćby w rywalizacji z Holendrami (1:2), Francuzami (1:1) czy Chorwatami (3:3).
Ofensywny styl gry jak na razie nie łączy się z rewelacyjnymi rezultatami. Wygrywanie jest jednak niemożliwe, gdy brakuje skuteczności, która w ogromnym stopniu jest zależna od uderzających na bramkę, a nie selekcjonera.
Nawet gdy udaje się dojść do dogodnych sytuacji, to kiepsko dysponowani w kadrze napastnicy nie robią z tego wiele użytku. W pewnym sensie to zarzut do Probierza – mimo zdecydowanej poprawy gry w ofensywie, istnieje potrzeba lepszego wykorzystywania naszych napastników. Najlepiej, gdyby rolę Roberta Lewandowskiego w końcu ograniczyć do finalizacji, a rolę pomagającego w rozegraniu napastnika przydzielić komuś innemu.
Świeża krew
Pewnym atutem Probierza nad swoim poprzednikiem, Fernando Santosem jest również kwestia stawiania na młodzież – podczas gdy Portugalczyk był jej absolutnym przeciwnikiem, były szkoleniowiec Cracovii regularnie wybiera młodych zawodników.
Czasami decyduje się jedynie na samo powołanie, by młodzi zawodnicy poczuli jak to jest przebywać na zgrupowaniu dorosłej reprezentacji. Tak było choćby z Michałem Gurgulem (18 lat), Mateuszem Kowalczykiem (20) czy Oliwierem Zychem (20). Zdarzają się również sytuacje, gdy niedoświadczeni zawodnicy dostają okazję gry. Czasami krótszą, a innym razem dłuższą. Tego doświadczyli Antoni Kozubal (20) Maxi Oyedele (20), Jakub Kałuziński (22), Karol Struski (23), Filip Marchwiński (22), Mateusz Bogusz (23), Patryk Peda (22) czy najbardziej optymistyczny przykład, czyli Kacper Urbański (20).
Ten model ma swoje zalety – młodzi zawodnicy grający zarówno w rodzimej Ekstraklasie, jak i za granicą w przypadku osiągnięcia dobrej formy, mogą mieć uzasadnioną nadzieję na powołanie do reprezentacji. W pewien sposób są również budowane fundamenty pod wymianę pokoleniową lub jednostkowe wymiany na młodszych zamienników na niektórych pozycjach.
Aby patrzeć na ten mechanizm jednoznacznie pozytywnie trzeba jednak mieć ograniczoną perspektywę. Ciągłe stawianie na kolejnych młodych zawodników może i brzmi pięknie, ale w praktyce niewiele daje zespołowi. Albo na pewno nie tak wiele, jak mógłby oczekiwać tego selekcjoner.
Czy Probierz naprawdę zdążył coś zbudować?
Niezmienny chaos
Przed niemal każdym zgrupowaniem reprezentacji Polski pod wodzą Michała Probierza zastanawiamy się nad tym, czy dany, najczęściej młody i niedoświadczony zawodnik faktycznie zasłużył na powołanie. Obecny selekcjoner naprawdę często rotuje zawodnikami, co znów odzwierciedlają liczby.
Jeśli policzymy ilu zawodników w ostatnich latach dostawało szansę od ostatnich selekcjonerów, to znów zauważymy pewną prawidłowość.
Michał Probierz (17 meczów): 46 piłkarzy
Fernando Santos (6 meczów): 27 piłkarzy
Czesław Michniewicz (13 meczów): 36 piłkarzy
Paulo Sousa (15 meczów): 39 piłkarzy
Jerzy Brzęczek (24 mecze): 42 piłkarzy
Widzimy jak na dłoni, iż Michał Probierz spośród ostatnich selekcjonerów testuje największą liczbę zawodników. Czysto teoretycznie to dobrze, bo w końcu w ten sposób próbuje odnaleźć najlepszych piłkarzy do swojej wizji gry. Przykładowo Kacper Urbański czy Kamil Piątkowski są przykładami postaci, które mimo stosunkowo młodego wieku faktycznie mogą być przydatni w najbliższych latach. To jednak wyjątki od reguły.
Zdecydowanie częściej Probierz powołuje zawodników i albo na nich nie stawia (tak jak wymieniani wcześniej Gurgul czy Kowalczyk), albo daje im szansę, by później zupełnie o nich zapomnieć (Struski, Peda, Kałuziński). To nie sprzyja budowaniu stałej, stabilnej kadry, a przypomina jedynie próbę powołania jak największej liczby nowych zawodników w możliwie krótkim czasie.
Kontrowersyjne wydają się również powołania zawodników, którzy swoje reprezentacyjne debiuty mają daleko za sobą. Chodzi o niegrającego w klubie Jakuba Modera, Mateusza Wieteskę albo tymczasowe pomijanie dość solidnego Bartosza Slisza. Naturalnie, selekcjoner musi sam dobrze wiedzieć których piłkarzy mu potrzeba, czasami wybierać wbrew opinii publicznej, ale boisko często pokazuje, jakoby Michał Probierz samemu nie wiedział kogo warto wybrać, a kogo pominąć.
– Mam pomysł na dalszą pracę. Stać nas na dobre wyniki z obecną grupą i chcemy walczyć o awans na mundial. Wiem, w którym momencie objąłem kadrę. Pamiętajmy, że w ostatnich miesiącach zmieniła się skala naszych rywali. Wciąż szukamy zawodników na niektóre pozycje. Tak jest choćby z defensywnym pomocnikiem. Chciałbym mieć 10 opcji, ale to tak nie działa.
~ Michał Probierz (tvp sport)
W wyborze pierwszego składu ciągle jest sporo niewiadomych. Nie wiemy kto jest podstawowym bramkarzem kadry, nie znamy również partnera Bednarka i Kiwiora z linii defensywy i czy w ogóle ta dwójka daje wystarczająco dużo z tyłu. W środku pola Zieliński jest jedynym pewniakiem, podobnie jak to, że na lewym wahadle będzie Zalewski, a przed nimi ujrzymy Lewandowskiego i Urbańskiego. Podsumowując, jesteśmy raczej pewni, że nie możemy zrezygnować z wystawiania sześciu zawodników, ale pozostała piątka jest pewną zagadką.
Musimy oczekiwać od Probierza, że naprawdę stworzy, a dokładniej wyselekcjonuje grupę zawodników, którzy będą regularnie grać w XI składzie i faktycznie wywiązywać się ze swoich obowiązków (przykładowo S. Szymański dalej nie potrafi pokazać swojej znakomitej jakości).
Jeśli brakuje grupy zawodników, którzy są gotowi do gry, pewni siebie i zgrani ze sobą, to zdecydowanie łatwiej jest im wpaść w dołek. Nie dać rady się podnieść w trudnym momencie, albo nie wykorzystać słabszego fragmentu rywala.
Może i strzelamy, ale jak wyglądamy w tyłach…
Omawiane wcześniej kwestie, to znaczy większy nacisk na grę z przodu, a także częste rotowanie zawodnikami nie sprawia, że mamy solidną defensywę. Tracimy sporo bramek, zarówno z rywalami z czołówki (1:5 i 1:3 z Portugalią, 3:3 z Chorwacją, 1:3 z Austrią), jak i z tymi mniej wymagającymi (1:2 i 3:2 ze Szkocją, 1:1 z Czechami i Mołdawią).
Po Lidze Narodów nasza gra defensywna jest zdecydowanie do poprawy i to jest coś nad czym musimy pracować. Mam nadzieję, że wszyscy zawodnicy utrzymają dobrą dyspozycję w klubach, gdzie będą mogli prezentować swoją dobra formę, a w marcu przyjadą zawodnicy pewni siebie, stanowiący o sile swoich zespołów, bo to jest klucz do tego, żeby przełożyć to na reprezentację.
~ Jakub Kamiński
Tracone bramki nierzadko są skutkiem indywidualnych błędów naszych defensorów, choćby przy okazji drugiego gola w ostatnim meczu ze Szkotami czy ośmieszających nas nożycach CR7 na 0:5. Tak naprawdę jedyne, co można zrobić przy indywidualnych błędach, to punktować je naszym defensorom, a w przypadku powtarzających się tragicznych występów, zwyczajnie ich wymienić.
W trudnych momentach w obronie kluczowa jest pewność siebie i poczucie, że tego wieczoru wcale nie musimy stracić bramki. Przy okazji meczu ze Szkocją zupełnie bierną postawę, nagły zanik wiary w sukces i popełnianie kompromitujących błędów nazwałem masowym paraliżem defensywnym.
To kolejny element, który Michał Probierz koniecznie musi wyeliminować. Sprawia on bowiem, że rywale z łatwością przesiadują w naszym polu karnym lub tuż przed nim, nie czując żadnego dyskomfortu ze strony naszych defensorów i pomocników. W takich sytuacjach straty goli są nieuniknione.
Bardzo podobnie ma się sprawa przy okazji rozpoczynania meczu od straty bramki. Zgranie defensywy, jej koncentracja i pewność siebie powinny wyeliminować takie sytuacje. Żeby do tego doszło, trzeba jednak najpierw skupić się na trzech wymienionych elementach.
W najbliższym czasie oczekiwałbym zatem finalnego wyklarowania defensywy (oczywiście mogą się zdarzać pewne zmiany, ale nie tak często, by zupełnie zaburzyć jej strukturę), najlepiej zaczynając od pozycji golkipera.
Wyniki albo styl. Naprawdę nie ma nic po środku?
Tak prosto zbudowana teza sugeruje, że kadra Michała Probierza ma już styl, ale wyników wciąż brak. To oczywiście pewne uproszczenie, bo o ile wciąż wizja gry selekcjonera dalej nie odzwierciedla w pełni rzeczywistości, tak możemy zobaczyć że jesteśmy tego bliżej.
Inaczej jest z wynikami. W końcu po Mistrzostwach Europy, z których odpadliśmy najszybciej ze wszystkich reprezentacji kadra rozegrała sześć meczów, z których aż cztery skończyły się porażkami.
Pierwszy raz w historii biało-czerwonym nie udało się utrzymać w najwyższej dywizji Ligi Narodów. Mamy szczęście, że zmiany w eliminacjach do kolejnego mundialu nie sprawiają, że już w najbliższym czasie odczujemy tę klęskę, ale w kolejnych latach będzie to nieuniknione. Próby awansowania do kolejnych Mistrzostw Europy będą bardziej wymagające, a podobnie nieudane okresy mogą skończyć się zakopaniem Polskiej Piłki, co trudno będzie odmienić.
Regularne klęski powodują, że atmosfera wokół kadry jest coraz bardziej napięta, bo to oczywiste, iż wyniki w głównej mierze budują nastroje.
Owszem, w kilku z tych meczów było blisko, aby to Polacy mogli dopisać sobie trzy punkty lub chociaż jeden, ale finalnie najczęściej nie ma to żadnego znaczenia. W tym roku zarówno na Mistrzostwach Europy jak i w Lidze Narodów zaliczyliśmy sromotne klęski, co będzie miało swoje konsekwencje.
Dość odważny styl gry w połączeniu z kiepską defensywą i generalnym brakiem stabilności powoduje lawinę porażek, którą trudno tak po prostu zatrzymać.
Cóż z tym wszystkim zrobimy?
Po omówieniu czynników usprawiedliwiających Michała Probierza, a później licznych zarzutów co do jego pracy, możemy spróbować wyciągnąć pewne wnioski.
Najbardziej standardowym (w polskich warunkach) rozwiązaniem byłoby w tym momencie wymienienie selekcjonera na takiego, który albo będzie chciał bazować na ofensywnym potencjale zespołu, albo zupełnie odwrotnie, skoncentruje się na poprawieniu defensywy. Wyciągając wnioski z przeszłości, taki pośpiech nie wróży niczego dobrego.
Jak wspominałem w kontekście kadry Francji, nie należy w ciemno zagwarantować Probierzowi pracy na 11 kolejnych lat, ale zwyczajnie wykazać się większą cierpliwością niż w ostatnich latach. Faktem jest, że dołączył do kadry w arcytrudnym okresie, jego zespół rozwinął się w ofensywie i czasami potrafił dać solidne występy.
Nie warto jednak zakładać różowych okularów i zapominać o regularnie osiąganych klęskach. Cały czas mamy ogromne problemy z obroną, chaosem panującym w składzie i osiąganiem satysfakcjonujących wyników.
Michał Probierz ma parę innych atutów – m.in. rok doświadczenia w ręku i fakt, że jego następcę wybierałby katastrofalny Cezary Kulesza, który zapewniłby nam zastrzyk niemałych (wątpię że pozytywnych) emocji.
Na miejscu Prezesa PZPN dałbym obecnemu szkoleniowcowi czas, jednocześnie rozliczając go z zarówno wyników, jak i rozwiązywania zaistniałych, omawianych wcześniej problemów. W tym przypadku potrzebna jest cierpliwość.
Osobiście cieszę się jednak, że w najbliższych miesiącach kadra nie powinna być już tematem numer jeden, a do kolejnych meczów zostało jeszcze sporo czasu odpoczynku od ich ciągłych wpadek.
W telegraficznym skrócie:
- Od kilku lat reprezentacja Polski stoi w miejscu (wyniki, brak ciągłości).
- Dlaczego nie należy zwalniać Michała Probierza? Kwestia braku cierpliwości, rywali z którymi się mierzył, zmiany stylu gry i stawiania na młodzież, testowania nowych zawodników.
- Zarzuty do selekcjonera – Brak kręgosłupa drużyny i przesadna rotacja piłkarzami, kiepska defensywa oraz mizerne wyniki.
- Wnioski: Zespół powoli się rozwija, ale jednocześnie ma sporo braków. Michał Probierz jako selekcjoner musi się z nimi zmierzyć, nie rozsądnie jest już teraz go zmieniać.