Holandia bez problemu pokonała wczoraj reprezentację Gibraltaru wynikiem 6:0. O ile sam wynik w żaden sposób nikogo nie powinien szokować, tak styl w jakim zagrała kadra Louisa Van Gaala zasługuje na gromkie brawa.
Umówmy się, mecz taki jak ten nie jest zbyt ważny w skali międzynarodowej. To nie był finał, czy półfinał Ligi Narodów, Euro czy Mistrzostw Świata. Warto jednak docenić, jakim stylem grają Holendrzy z gorszymi rywalami.
Od pierwszych minut gospodarze totalnie zdominowali rywali. Wymieniali bardzo dużą liczbę podań – w całym meczu było ich 727 po stronie Holendrów i 163 po stronie Gibraltarczyków.
Bardzo dawno nie widziałem drużyny tak dobrze rozgrywającej piłką. Gospodarze bardzo szybko konstruowali akcję. Czasem klepali, a gdy była taka potrzeba zagrywali długie podania wzdłuż pola karnego. Choć oczywiście ten mecz nie był idealny, bo fragmentami pomarańczowi nie oddawali groźnych strzałów, pomimo dominacji w rozgrywaniu piłką.
Bramki zdobył tego wieczora: Van Dijk (9 min), Memphis Depay (21 min i 45 min), Denzel Dumfries (48 min), Arnaut Danjuma (75 min) i Donyell Malen (86 min).
Pozytywnie wyróżniłbym niemal wszystkich graczy Holenderskich, poza np. Wijnaldumem.
Na szczególne pochwały zasługuje:
- Memphis Depay – zdobył dwie bramki i jedną asystę, w całym meczu bardzo pomagał swojemu zespołowi.
- Davy Klaassen – choć nie jest o nim zbyt głośno, to bardzo dobrze wyglądał przez pełne 90 minut, kreował większość sytuacji swojej kadry
- Virgil van Dijk – w defensywie bezbłędnie (pamiętajmy, że nie miał wielu okazji do wykazania się w tym meczu), zdobył pierwszą bramkę w tym meczu, dobrze operował piłką.
W wykonaniu Holandii to był dobry mecz pod względem wyniku, jak i stylu. Jestem niezmiernie ciekaw, jak ta drużyna będzie wyglądała na mistrzostwach świata w kolejnym roku na tle drużyn z absolutnego topu.