Poprzedni weekend obfitował w ciekawe wydarzenia. W jego trakcie poznaliśmy bowiem mistrza Niemiec, Barcelona i Napoli sensacyjnie przegrały swoje starcia, a Manchester United pożegnał się z Ligą Mistrzów.
Arsenal – Man United
(3:1)
Kanonierzy w ciągu jednego tygodnia wygrali wysoko dwa bardzo istotne mecze – po środowym zwycięstwie nad Chelsea (4:2) piłkarze Artety rozgromili również Man United.
Gospodarze bardzo szybko zdobyli pierwszego gola, bo już w trzeciej minucie meczu Nuno Tavares poprzez dobicie strzału Bukayo Saki wpakował piłkę do siatki. W końcowej części pierwszej części gry Saka również zdobył gola, ponieważ młody Anglik wykorzystał jedenastkę odgwizdaną po faulu Lindelofa. Ostatniego gola meczu również zdobył zawodnik Arsenalu, a dokładniej Granit Xhaka. Szwajcar, który razem z Elnenym zagrał bardzo dobry mecz, w 70 minucie silnym strzałem pola karnego pokonał Davida De Gee. Zawodnicy Mikela Artety znów dali pokaz świetnej ofensywnej gry, jednak zdarzały im się błędy obronne, które mogły doprowadzić na przykład do remisu. Niemniej warto pochwalić Londyński zespół, bo w fantastyczny sposób zażegnał kryzys, czyli trzy porażki z rzędu z początku kwietnia.
Man United zalicza drugą wysoką porażkę po wtorkowej klęsce 0:4 z Liverpoolem. Czerwone diabły od dłuższego czasu są w dołku, bo tylko jeden z sześciu ostatnich meczów zakończył się wygraną piłkarzy Rangnicka. Dodajmy, że było to zwycięstwo nad ostatnim w tabeli Norwich.
Przechodząc do samego meczu, to był on przeciętny w wykonaniu drużyny gości. Jak zawsze popełniali oni błędy w obronie (jak Lindelof faulujący Bukayo Sakę w polu karnym), a w dodatku mieli problemy z wykończeniem akcji. Najlepszym przykładem tej drugiego kłopotu był niewykorzystany rzut karny Bruno Fernandesa czy nieumiejętność A. Elangi w pokonaniu Aarona Ramsdale’a.
Największym pozytywem w ekipie Rangnicka był Cristiano Ronaldo, który zdobył jedynego gola dla MU. Portugalczyk w fantastyczny sposób wrócił po trudnym dla niego momencie (czyli po śmierci syna), bo poza tym trafieniem, często pomagał kolegom z zespołu przy tworzeniu akcji. Choć nie przełożyło się to na jakąkolwiek zdobycz punktową czerwonych diabłów, to warto docenić tę dyspozycję 37-latka.
Empoli – Napoli
(3:2)
Największą sensacją tego weekendu była z pewnością porażka Napoli z 14. w tabeli Empoli.
Choć faworyci tego meczu przez osiemdziesiąt minut pewnie wygrywali 2:0 z niżej notowanym rywalem, to nie zdołali dowieść tego wyniku do końca spotkania. Oba trafienia gości padły łupem doświadczonych zawodników Napoli, bo najpierw do siatki trafił Dries Mertens, a na 2:0 podwyższył Lorenzo Insigne. Zawodnicy Luciano Spalettiego zaprezentowali się naprawdę dobrze, jednak w końcówce trzy naprawdę głupie błędy zaskutkowały brakiem zdobyczy punktowej.
Za pierwszym razem Fabian Ruiz był znacznie spóźniony przy doskoku do rywala, gol dający gospodarzom remis padł po fatalnej pomyłce Alexa Mereta (bramkarza Napoli), a na koniec rezerwowy Kelvin Malcut nie dopilnował napastnika rywali.
Te fatalne pomyłki kosztują Zielińskiego i spółkę naprawdę wiele, bo zawodnicy Napoli mimo świetnego początku sezonu nie mają już raczej szans na wygranie włoskiej Ligi – do Interu tracą pięć, a Milanu aż siedem punktów.
Warto pochwalić również Empoli, które podobnie jak w starciu z Juventusem sprzed dwóch miesięcy zdołało znacznie utrudnić życie silniejszemu rywalowi. Nie powiedziałbym, że gospodarze zagrali cudowny mecz, jednak końcówka była w ich wykonaniu doskonała.
Bayern – Borussia
(3:1)
W Niemczech zgodnie z przewidywaniami wygrali Bawarczycy. Zwycięstwo podopiecznych Nagelsmanna sprawiło, że Bayern dziewiąty raz z rzędu został mistrzem Niemiec.
Nim jednak to tego doszło, Lewandowski i spółka musieli zmierzyć się z Borussią Dortmund. Tak jak mogliśmy się tego spodziewać, gospodarze zdominowali swoich rywali i już po trzydziestu minutach zdobyli trzy bramki. Serge Gnabry strzelił dwa gole, jednak drugi z nich nie został uznany. Pierwsze trafienie Niemca padło zgodnie z zasadami, po pięknym woleju, który zaskoczył obronę BVB. W 34 minucie dość klasycznie Robert Lewandowski zdobył kolejne, już 31. trafienie w tym sezonie Bundesligi. W końcowych minutach ostatniego gola dla gospodarzy strzelił wprowadzony w drugiej połowie Jamal Musiala.
Bayern pokazał tym spotkaniem, że jest lepszy od Dortmundu i w pełni zasłużenie dominuje krajowe podwórko.
Przybysze z Signal Iduna Park kolejny raz zawiedli w rywalizacji z silnym rywalem – podobnie jak w meczu z Lipskiem (1:4), Leverkusen (0:4) czy Ajaxem (0:4 i 1:3) zawodnicy w żółtych koszulkach doznali wstydliwej porażki.
Warto powiedzieć, że gol Lewandowskiego przeciwko jego byłej drużynie padł na skutek fatalnego zachowania Manuela Akanjego (obrońcy BVB), który jakby podał piłkę rywalom.
Goście jedynego gola zdobyli po wykorzystaniu jedenastki przez Emre Cana. W ofensywie poniżej oczekiwań zagrał Eerling Haaland, ponieważ Norweg był absolutnie niewidoczny i nie stwarzał szczególnego zagrożenia pod bramką Neuera. Wątpię, aby rozmowy z Manchesterem City były przyczyną złego występu tego gracza, niemniej będzie on chciał jak najszybciej zapomnieć o tym meczu.
Barcelona – Rayo Vallecano
(0:1)
Wczorajszego wieczora podobnie jak przy starciu Empoli i Napoli wygrał teoretycznie słabszy zespół.
Barcelona mimo że nie grała fatalnie, to przegrywa trzeci z czterech ostatnich meczów. Podopieczni Xaviego Hernandeza bardzo szybko stracili jedynego gola tej rywalizacji, bo już w czwartej minucie Rayo wyszło na prowadzenie. To trafienie padło na skutek zagapienia się piłkarzy Barcy, a w szczególności Sergino Desta.
Kolejne minuty zdecydowanie należały do gospodarzy, bo głównie dzięki świetnej postawie Ousmane Dembele blaugrana dochodziła do dogodnych sytuacji bramkowych. Francuz nie zdołał jednak pokonać bramkarza Rayo. Zdecydowanie najbliżej tego wyczynu byli Jordi Alba i Gavi, bo obaj ci hiszpańscy zawodnicy trafili w poprzeczkę blisko prawego okna bramki.
Choć w drugiej połowie grę ożywił Adama Traore, który w ostatnich minutach tej rywalizacji oddał bardzo groźne uderzenie, to Barca nie odpowiedziała na gola gości. Poza wcześniej wspomnianym Destem, bardzo słabo zagrali również Ferran Torres i Aubameyang, za co obaj ci gracze zostali zmienieni.
Zła dyspozycja tych graczy i dołek Barcelony pokazuje, że być może dumie Katalonii przydałby się Rober Lewandowski. Trudno jednak powiedzieć w tym momencie, czy Polak latem przeniesie się na Camp Nou.
Na dziś Barca jest w trudnym położeniu, bo jest już praktycznie pewna, że to Real zostanie mistrzem Hiszpanii, a z Ligą Europy pożegnała się dwa tygodnie temu.
Wyniki pozostałych spotkań tego weekendu:
- Piątkowych: Radomiak Radom – Cracovia (18:00), Zagłębie Lublin – Górnik Zabrze (20:30),
- Sobotnich: Man City – Watford (5:1), Inter – Roma (3:1), PSG – Lens (1:1), Real Betis – Valencia (1:1, 5:4 w rzutach karnych), Brentford – Tottenham (0:0)
- Niedzielnych: Chelsea – West Ham (1:0), Liverpool – Everton (2:0), Lazio – Milan (1:2),