Jak Tottenham wrócił do Ligi Mistrzów

Zakończenie sezonu Premier League było niezwykle emocjonujące. O tym, jaka drużyna znajdzie się w Lidze Mistrzów jako czwarta nie wiedzieliśmy do zakończenia ostatniej kolejki angielskich rozgrywek. Finalnie rywalizacje Arsenalu z Tottenhamem zwyciężyli ci drudzy, którym nie udało by się to zadanie, gdyby nie kilka kluczowych dla nich postaci.

Wymiana szkoleniowca

Kiedy pierwszego lipca poprzedniego roku ster nad Spurs przejął Nuno Espirito Santo tylko nieliczni przewidywali, że z tego związku nie może wyjść nic dobrego. Poprzednim miejscem pracy portugalskiego szkoleniowca był Wolverhampton, gdzie jego największym osiągnięciem było dwukrotne zajęcie 7. pozycji w tabeli Premier League (w sezonach 2018/19 i 19/20). W zespole Wilków Espirito Santo dał się poznać jako dość dobry taktyk, który głównie skupiał się na ułożeniu zespołu w obronie.
48-latek choć znakomicie rozpoczął sezon, bo od wygranej nad Manchesterem City (1:0), czyli ówczesnym i obecnym mistrzem Anglii, to w jego przypadku bardzo szybko przestał działać efekt nowej miotły. Portugalczyk z Tottenhamem pożegnał się zaledwie cztery miesiące od czasu zatrudnienia, gdy jego drużyna zajmowała haniebnie niską 9. pozycję w tabeli. Ówczesny bilans kogutów wynosił pięć wygranych i tyle samo porażek, co z pewnością nie było powalającym wynikiem.

W miejsce Espirito Santo zatrudniono jednego z najlepszych menedżerów w całym futbolu, czyli Antonio Conte. O Włochu można powiedzieć kilka złych słów, dotyczących na przykład krótkiego okresu pracy w każdym kolejnym miejscu, który jeszcze nigdy nie przekroczył dwóch lat.
Musimy mu jednak przyznać, że to człowiek sukcesu, z którym u sterów zawsze osiąga się świetne rezultaty. Kiedy przyszedł do Chelsea, to zdołał wygrać z The Blues mistrzostwo mimo że poprzedni rok zakończyli oni na 10. pozycji. Kiedy zatrudniono go do Interu, to wygrał dla tego klubu włoską ligę pierwszy raz od 11 lat.

Conte słynie ze swojego charakteru i bardzo intensywnego stylu gry, który opiera się na graniu wahadłowymi oraz częstemu doprowadzaniu piłki do napastnika. W Interze tym pierwszym był Achraf Hakimi, a na dziewiątce grał Lukaku. Włoski szkoleniowiec wycisnął z tych graczy takie możliwości, że wraz z jego zakończeniem współpracy, oni sami przenieśli się do PSG i Chelsea.


Nieudana zima?

Prezesi klubów mają swoje powody, dlaczego nie lubią współpracować z Conte. Poza tym, że Antonio szybko nudzi się praca w tym samym miejscu, dlatego często zmienia zespoły, to jeszcze wymaga wielu transferów.

Nie inaczej było w zimowym oknie transferowym, w którym priorytetem menedżera Spurs był Luis Diaz. Finalnie w przekonywaniu Kolumbijczyka Tottenham przegrał z Liverpoolem, do którego trafił ten 25-latek. Za kwotę 65 mln Jurgen Klopp sprowadził do siebie doskonałego gracza, który bardzo szybko zaaklimatyzował się na Anfield.

Taki obrót spraw znacznie rozzłościł Antonio Conte, który choć dostał niechcianych w Juventusie pomocników – Dejana Kulusevskiego (2 letnie wypożyczenie) oraz Rodrigo Bentancura (za 19 mln), to nie był zadowolony z tych wzmocnień.
Mimo że nikt się tego nie spodziewał, to piłkarze ci stali się niezwykle ważni w nowym, lekko zmienionym Tottenhamie. Kiedy wspomniana dwójka przychodziła do klubu, Spurs znajdowali się na szóstej pozycji. Jak wszyscy wiemy, to właśnie ta ekipa wzmocniona Kulusevskim i Bentancurem zdołała przeskoczyć Arsenal oraz Manchester United i finalnie zakwalifikować się do Ligi Mistrzów pierwszy raz po dwuletniej przerwie.

Znakomite koguty z Koreańczykiem na czele

W końcówce sezonu Antonio Conte i jego piłkarze wrzucili wyższy bieg. Zastrzyk świeżej krwi w postaci pozyskania Kulusevskiego i Bentancura doskonale wpłynął na ten zespół, lecz do jego rozpędu potrzeba było trochę czasu.

Najpierw miały miejsce porażki, jak ta z Chelsea (0:2), Southampton (2:3), Wolves (0:2) czy nawet jedną z najgorszych ekip, czyli Burnley (0:1). Końcem lutego po wybitnym meczu z Manchesterem City (3:2) rozpoczęła się świetna passa kogutów. Nie rzadko za sprawą Heung-min Sona i trochę rzadziej dzięki Harremu Kane’owi potrafili oni rozbić rywali wynikiem 3:0 (jak w meczu z Arsenalem), 4:0 (jak w rywalizacji z Aston Villą) czy nawet 5:0 (jak przy spotkaniach z Evertonem i Norwich).

Wówczas jak na dłoni mogliśmy dostrzec, że drużynie tej zdecydowanie bardziej odpowiada ofensywny Conte, a nie Nuno Espirito Santo koncentrujący się na obronie.

Doskonała gra w ataku sprawiała, że jeszcze więcej okazji miał Heung-min Son, który do ostatniej kolejki walczył o złotego buta (trofeum za najwięcej ligowych goli). Dzięki staraniom całej drużyny i oczywiście ogromnemu wysiłkowi Koreańczyka, udało mu się strzelić 23 gole, (czyli tyle samo co Mohamedowi Salahowi) i po raz pierwszy 29-latek stał się królem strzelców angielskiej ligi.

Mniej udany, lecz i tak bardzo dobry sezon zaliczył również Harry Kane, który z dorobkiem siedemnastu goli i dziewięciu asyst nie ma powodów do niezadowolenia.

O sile defensywy najbardziej stanowili natomiast Hugo Lloris i Cristian Romero. Pierwszy z nich, będący kapitanem Tottenhamu zachował aż 16 czystych kont, co zważając na jakość Premier League jest fenomenalnym rezultatem. Romero z drugiej strony pokazał stabilność, której mało kto się od niego spodziewał. Wprawdzie jest on tylko wypożyczony z Atalanty, lecz nikogo nie zdziwiłyby próby pozyskania go do Spurs.

Na największe uznanie zasługują moim zdaniem Antonio Conte, Rodrigo Bentancur i Dejan Kulusevski. Wszyscy oni przychodzili do klubu w trakcie sezonu, lecz byli fundamentalnymi postaciami, bez których Tottenham nie wróciłby do Ligi Mistrzów.

Całe szęście, że to nie koniec tej historii – już we wrześniu zobaczymy, jak koguty poradzą sobie w Champions League. Jesteśmy już pewni, że w tym zadaniu Tottenhamowi pomogą Ivan Perisić z Interu oraz Yves Bissouma przychodzący z z Brightonu.


*Widoczny na zdjęciu głównym napis: „to dare is to do” możemy przetłumaczyć jako „odwaga jest czynem”. To stosunkowo nowe motto Tottenhamu, które działacze kogutów rozpowszechnili po wybudowaniu nowego stadionu (również widocznego na tym zdjęciu)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *