Wczorajszy wieczór przyniósł rozstrzygnięcia eliminacji Ligi Konferencji. Dla nas najważniejsze są mecze mistrza i wicemistrza Polski, czyli Lecha Poznań i Rakowa Częstochowa. Jak to się stało, że mający kłopoty Kolejorz zagra w europejskich pucharach, a Czerwono-Niebiescy drugi rok z rzędu się nie dostali?
Lech Poznań
Wynik w pierwszej rundzie (el. LM): Przegrana 2:5 z Karabachem (Azerbejdżan)
Wynik w drugiej rundzie: Wygrana 6:1 z Dinamo Batumi (Słowacja)
Wynik w trzeciej rundzie: Wygrana 4:2 z Vikingurem Reykjavikiem (Islandia)
Wynik w czwartej (ostatniej) rundzie: Wygrana 3:1 z Dudelange (Luksemburg)
Po jednym sezonie przerwy w Poznaniacy znów zagrają w europejskich pucharach. Ta sztuka udała im się dzięki wczorajszemu remisowi 1:1 z Dudelange, który z racji wygranej 2:0 u siebie pozwolił Lechowi na awans.
Mistrzowie Polski zaczęli dobrze – w 20 minucie meczu po świetnej akcji Portugalczyków, a dokładniej Amarala i Pereiry stuprocentową okazję zmarnował Mikael Ishak. Po tej doskonałej okazji gości rozkręcali się gospodarze. Dwanaście minut od pudła kapitana Lecha Dudelange strzeliło nieuznanego z powodu spalonego gola. Był to pierwszy poważny sygnał, że Kolejorz powinien poprawić grę w obronie. W 35 minucie Luksemburczycy zdobyli pierwszego gola w meczu po tym, jak piłka po uderzeniu jednego z graczy gospodarzy odbiła się od Maksymiliana Pingota i tym samym zaskoczyła stojącego między słupkami Filipa Bednarka.
Poznaniacy w drugą część meczu weszli podobnie dobrze jak w tą pierwszą. Po zbyt silnym strzale Skórasia w 50 minucie było widać, że goście mogą odpowiedzieć na trafienie Luksemburczyków. Równo dziesięć minut od sytuacji młodego skrzydłowego tak właśnie się stało. Po faulu na Kvekveskirim Skóraś długim ale i bardzo celnym podaniem znalazł Tsitachwiliego, który dograł Pereirze, a on silnym strzałem wyrównał na 1:1. Widać było, że to trafienie napędziło Lecha i jedynie nieskuteczność Pingota i Karlstroma sprawiła, że mistrzowie Polski nie zdobyli dwóch kolejnych bramek.
Może niepokoić fakt, że Dudelange było w stanie zagrozić Lechowi, bo w fazie grupowej Ligi Konferencji Dumę Wielkopolski czekają groźniejsi rywale.
Mimo wszystko musimy docenić awans Lecha Poznań, bo jako iż jest on jedynym reprezentantem naszego kraju w europejskich pucharach, to obronił honor polskiej piłki. Miejmy nadzieję, że Kolejorz zdoła wrócić do optymalnej formy i będzie w stanie połączyć występy w Lidze Konferencji z tymi w Ekstraklasie. Będąc szczerym bardzo w to wątpię, jednakże nie będę narzekał jeśli okaże się, że byłem w błędzie.
Raków Częstochowa
Wynik w pierwszej rundzie: –
Wynik w drugiej rundzie: Wygrana 6:0 z Astaną (Kazachstan)
Wynik w trzeciej rundzie: Wygrana 3:0 ze Spartakiem Trnava (Słowacja)
Wynik w czwartej (ostatniej) rundzie: Porażka 2:3 ze Slavią Praga (Czechy)
Teraz przejdźmy do Rakowa, któremu jak już wszyscy wiemy, drugi rok z rzędu nie udało się awansować do LK mimo że doszedł do ostatniej rundy eliminacji.
Przez pierwszą godzinę meczu Częstochowianie prezentowali się tak jak w spotkaniu rozgrywanym u siebie – grali lepiej i pewniej od swoich rywali. Piłkarzom Marka Papszuna daleko było do „zaparkowania autobusu” i jedynie bronienia swojej bramki, bo już w drugiej minucie oddali oni pierwszy groźny strzał. W pierwszym kwadransie pojawiały się już jednak sygnały, że Slavia jest bardzo niebezpieczna i trzeba cały czas na nią uważać. Dzięki wysokiemu doskokowi do rywala Raków szybko przejmował piłkę i mógł tworzyć kolejne dogodne okazje. Pierwsza połowa przyniosła gościom jedną, szczególnie groźną sytuację, kiedy Ivi Lopez po podaniu od Bartosza Nowaka nie zdołał pokonać bramkarza Slavii.
Drugie 45 minut rozpoczęło się podobnie – cztery minuty od wznowienia gry wprowadzony z ławki rezerwowych Mateusz Wdowiak po znakomitym dryblingu wystawił piłkę Gutkovskisowi, jednak zmarnował on tą stuprocentową okazję. Po chwili łotewski napastnik odwdzięczył się Wdowiakowi i wypuścił go na wolne pole, ale 25-letni Polak po przedryblowaniu bramkarza nie zdołał trafić na pustą bramkę. Wówczas zaczęło działać powiedzenie „niewykorzystane sytuacje lubią się mścić”- kilka chwil po fatalnych pudłach dwóch zawodników Rakowa Slavia zdobyła gola na 1:0, który w dwumeczu dawał remis i doprowadził do dogrywki.
W 30 dodanych minutach było widać ogromne zmęczenie piłkarzy z Częstochowy oraz w brak kontuzjowanego Bena Ledermana, którego zmiennik (Valeriane Gvilia) miał spore problemy z nadążeniem za gospodarzami. Jasnym było, że Raków pragnie jedynie doczekać do zakończenia dogrywki i spróbować wygrać w konkursie karnych, jednak finalnie nie doszło do serii jedenastek. W dosłownie ostatniej minucie meczu Czeska drużyna strzeliła na 2:0 i pogrzebała nadzieje ekipy Marka Papszuna. Za stratę bramki najbardziej należy winić Frana Tudora i Milana Rundicia.
Najbardziej szkoda jednak niewykorzystanych okazji z wczorajszego meczu jak i błędów sędziowskich z pierwszego spotkania (arbiter nie podyktował Rakowowi należnego rzutu karnego). Szkoda Częstochowian, bo za nimi znakomite eliminacje oraz wielki pech, że trafili na bardzo wymagającą Slavię Praga.
Nie zostało nam nic innego jak śledzenie poczynań Rakowa w Ekstraklasie i Pucharze Polski oraz kibicowanie Lechowi w Lidze Konferencji. Być może za rok doczekamy się dwóch rodzimych klubów w europejskich pucharach.