Finał poprzedniej edycji odbył się równo 101 dni temu i właśnie po takim czasie rozpoczyna się kolejna, trzydziesta pierwsza edycja Champions League. Z tego powodu warto poznać każdą z ośmiu grup i przypatrzeć się jej członkom.
Grupa A – Ajax Amsterdam, Liverpool, Napoli, Rangers
Niekwestionowanym faworytem pierwszej grupy jest finalista poprzedniej edycji LM, czyli Liverpool. The Reds sprowadzili do siebie latem Darwina Nuneza, który z racji świetnych wyników w poprzednim roku (6 goli w całym turnieju) i w tej edycji Champions League może zdobyć wiele bramek dla swojego zespołu. Choć podopieczni Kloppa nie rozpoczęli rozgrywek Premier League w spektakularny sezon, bo od dwóch zwycięstw na sześć meczów, to w LM powinni poradzić sobie zdecydowanie lepiej.
Drugą drużyną grupy A, która przejdzie do fazy pucharowej jest w mojej opinii Napoli. Mówiąc o ekipie prowadzonej przez Luciano Spalettiego musimy pamiętać o odejściu Kalidou Koulibaliego, jednak znakomicie w tej ekipie odnalazł się gruziński skrzydłowy Khvicha Kvaratskhelia (4 gole i asysta w 5 meczach). Neapolitańczycy są obecnie liderami tabeli Serie A i w fazie grupowej LM również powinni zająć pozycję w czołówce.
Wydaje się, że do Ligi Europy spadnie Ajax Amsterdam. Drużynę mistrza Holandii opuścił ich szkoleniowiec (Eric Ten Haag) oraz ich kluczowi gracze – Man United odkupiło Antonego i Lisandro Martineza, Sebastian Haller wybrał Dortmund, Bayern sprowadził N. Mazzraouiego i Gravenbercha, a bramkarz Andre Onana po siedmiu latach w Ajaxie przeniósł się do Interu. Trudno w takich okolicznościach spodziewać się fajerwerków po tym zespole.
Grupa B – Porto, Atletico, Leverkusen, Club Brugge
Po tym jak w poprzednim roku Atletico doszło do ćwierćfinału LM musimy od nich oczekiwać wyjścia z grupy jako lider. Simeone znacznie wzmocnił swoją kadrę w porównaniu do zeszłej edycji, bo do Madrytu sprowadzono Alvaro Moratę, Axela Witsela, Sergio Reguilona (wychowanka Realu Madryt) i z wypożyczenia wrócił grający ósmy sezon w barwach tej ekipy Saul. Z taką paką mistrz Hiszpanii z przed dwóch lat powinien zająć pierwszą lokatę.
Na drużynę z Wanda Metropolitano drugi rok z rzędu trafia FC Porto, które powinno wyjść z drugiej pozycji. Portugalska ekipa latem pożegnała się z Vitinhą (PSG) i Fabio Vieirą (Arsenal), co utrudni jej grę w Champions League. Pamiętajmy jednak, że w poprzedniej edycji udało im się pokonać (1:0) i zatrzymać (1:1) AC Milan, który w czerwcu został mistrzem Włoch. Jeśli uda im się powtórzyć takie wyniki z Atletico, to powinni sobie dobrze poradzić.
Z podobnego powodu jako ekipę spadającą do Ligi Europy wybrałem Club Brugge. Belgijczycy w poprzednim roku zremisowali z PSG (1:1) i pokonali RB LIpsk. Dodajmy, że zespół ten w czterech ostatnich sezonach trzykrotnie zajmował trzecią pozycję, dlatego i tym razem może być podobnie.
Grupa C – Bayern Monachium, Barcelona, Inter, Viktoria Pilzno
Moim faworytem do opuszczenia grupy śmierci z pierwszego miejsca jest Bayern Monachium. Bawarczycy dowodzeni przez Juliana Nagelsmanna znakomicie rozpoczęli ten sezon, bo w czterech pierwszych meczach zdobyli aż 20 goli. Z drugiej jednak strony mistrzowie Niemiec nie wygrali dwóch ostatnich spotkań, bo z Borussią M’gladbach (1:1) zdobyli bramkę w 83 minucie, a w starciu z Unionem Berlin (1:1) stracili gola już 12 minut od rozpoczęcia meczu. Mimo wszystko zwróciłbym uwagę na inaugurację tego sezonu, która wskazuje na to, że gdy Bayern ma dobry dzień, to piekielnie trudno go zatrzymać.
Do wyjścia z grupy C typuję również Barcelonę. Duma Katalonii, która latem sprowadziła Kessiego, Kounde, Lewandowskiego, Christensena, Raphinhę, Alonso i Bellerina po tak spektakularnych transferach musi walczyć o półfinał Ligi Mistrzów. Jak bowiem pisałem w zlinkowanym poniżej tekście, słabe wyniki sportowe klubu przy tak dużych wydatkach mogą wprowadzić go w jeszcze większe problemy finansowe. Jak na razie ekipa Xaviego jest w świetnej formie, o czym najlepiej świadczy ich sobotnie zwycięstwo nad Sevillą (3:0).
Wicemistrz Włoch okaże się moim zdaniem słabszy od omawianych przed chwilą ekip. Mimo pozyskania Romelu Lukaku, Henrikha Mkhitaryana i Joaquina Correi niezwykle trudno będzie im konkurować z Bayernem i Barcą. Inter nie jest w idealnej dyspozycji, bo ostatnie przegrane derby Mediolanu (2:3) to ich druga porażka w tym sezonie. Sympatycy zespołu Filippe Inzaghiego nie powinni się jednak bardzo zasmucać, bo w razie spadku do Ligi Europy z miejsca staną się jednym z faworytów do wygrania tego turnieju.
Grupa D – Eintracht Frankfurt, Tottenham, Sporting, Ol. Marsylia
Żadnym zaskoczeniem nie będzie stwierdzenie, że jeśli Tottenham nie zostanie liderem grupy D, to będzie to spore rozczarowanie ekipy Kogutów. Jak na razie Antonio Conte i jego piłkarze są w dobrym położeniu – mają za sobą bardzo udane okienko transferowe, w którego trakcie pozyskali m.in. Richarlisona, Bissoumę i Perisicia oraz są niepokonani w Premier League. Wprawdzie zdarzyły im się remisy z West Hamem (2:2) i Chelsea (1:1), jednak wydaje się, że ten londyński zespół czeka bardzo udana edycja Ligi Mistrzów.
Z drugiego miejsca wyjdzie najpewniej była drużyna Arkadiusza Milika. Również sprowadzili świetnych piłkarzy, bo do Payeta i spółki dołączył Alexis Sanchez, Matteo Guendouzi, Eric Bailly czy Nuno Tavares. Wszyscy ci piłkarze mają za sobą mniejszy lub większy epizod w Premier Leauge i przyszli do Marsylii jako znacznące wzmocnienia. Również nie przegrali oni jeszcze żadnego ligowego meczu, dlatego możemy od nich oczekiwać walki o awans do fazy pucharowej.
Na mniejsze oceniam szansę triumfatora Ligi Europy, bo sądzę, że Eintracht spadnie do tych rozgrywek. Wprawdzie drużyna z Frankfurtu również nie przegrała dotychczas ligowego meczu, jednak w jej szeregach nie znajdziemy już Filipa Kosticia. Serb przeniósł się bowiem do Juventusu za sumę 12 mln euro. Przy tak silnym Tottenhamie i Marsylii awans Eintrachtu do fazy pucharowej w tym momencie wydaje się mało realistyczny.
Grupa E – AC Milan, Chelsea, FC Salzburg, Dinamo Zagrzeb
Bardzo ciekawą do obserwowania będzie grupa E. Chelsea, która wydała tego lata najwięcej, bo łącznie aż 281 mln € powinna być jednoznacznym faworytem do zajęcia pozycji lidera, jednak jak na razie tak nie jest. Mimo zakupu Fofany, Cucurelli, Sterlinga, Koulibaliego i Aubameyanga The Blues mają problemy z ustabilizowaniem formy. Zdarzyły im się bowiem imponujące wygrane nad West Hamem (2:1) czy Leicester (2:1), ale nie brakowało również kompromitujących wpadek jak ta z Leeds (0:3) czy Southampton (1:2). Jeśli Thomas Tuchel zdoła utrzymać większą regularność tej ekipy i wykrzesać cały potencjał swych podopiecznych, to mogą oni dojść do ćwierćfinału.
W rywalizacji o fotel lidera tej grupy argumenty stricte sportowe są jednak po stronie Milanu. Piłkarze dowodzeni przez Stefano Pioliego nie przegrali żadnego z pięciu pierwszych ligowych meczów, plasują się na trzeciej pozycji w tabeli Serie A (a Chelsea na 6. w Premier League) i co szczególnie ważne, mają za sobą wygrane derby z Interem wynikiem 3:2. Z drugiej jednak strony za niedługo mogą oni poczuć osłabienie kadry spowodowane brakiem Kessiego (w Barcelonie), Romagnoliego (w Lazio) i Samu Castillejo (w Valencii). W przypadku mistrzów Włoch, podobnie jak przy Chelsea trudno się zatem spodziewać, jak się zaprezentują.
Do Ligi Europy spadnie moim zdaniem Salzburg. W trzech ostatnich sezonach za każdym razem Austriacy zajmowali co najmniej trzecią pozycję, dlatego i tym razem może być podobnie. Zespół napędzany przez fundusze Red Bulla wygrał 9 ostatnich mistrzostw swojego kraju, a i ten sezon na krajowym podwórku rozpoczął bardzo dobrze. Możliwe zatem, że uda im się osiągnąć sukces w postaci gry w Lidze Europy.
Grupa F – Real Madryt, RB Lipsk, Szachtar Donieck, Celtic
Omawiając grupę F nie możemy nie rozpocząć od triumfatora poprzedniej edycji LM, czyli Realu Madryt. Królewscy z całą pewnością są niekwestionowanym faworytem swojej grupy, bo nie dość, że trafiły na stosunkowo prostych rywali, to jeszcze wzmocnili się transferami i są w świetnej dyspozycji. Do zespołu prowadzonego przez Carlo Ancelottiego przybyli Aurelien Tchouameni oraz Antonio Rudiger, jednak Santiago Bernabeu latem opuścił również Casemiro. Real wygrał wszystkie dotychczasowe ligowe mecze, co pokazuje znakomitą formę Los Blancos. Trudno znaleźć w takim razie powód, dlaczego miałoby im się nie udać zajęcie pozycji lidera.
Jako wicelidera typowałbym RB Lipsk. Co ciekawe, piłkarze dowodzeni przez Domenico Todesco są w małym dołku, bo w tym sezonie wygrali ledwie dwa z sześciu rozegranych meczów. To o tyle dziwne, że do Lipska wrócił Timo Werner, czyli być może najlepszy piłkarz w historii tego klubu, który w duecie ze znakomitym C. Nkunku miał pomóc w podniesieniu poziomu swojej drużyny. Mimo wszystko wicemistrz Niemiec z sezonu 20/21 dzięki sile takich piłkarzy jak wspomniana dwójka, Daniegp Olmo czy Henrichsa powinni nie zawieść swych kibiców i wejść do fazy pucharowej LM.
Z powodu znacznego osłabienia Schaktaru, którego przez wojnę opuściło wielu jakościowych piłkarzy, do Ligi Europy spadnie najpewniej Celtic. Finalista poprzedniej edycji tego turnieju na krajowym podwórku nie ma sobie równych, ale to za mało do konkurencji z Realem Madryt. W razie przedłużania się słabej dyspozycji Lipska, Szkoci być może zdołają zająć miejsce tuż za mistrzem Hiszpanii. Sympatykom Celticu nie pozostało zatem nic innego niż kibicować swoim kibicom i żywić nadzieję na to, że Lipsk pozostanie w dołku.
Grupa G – Manchester City, Sevilla, Borussia Dortmund, FC Kopenhaga
Podobnie jak w przypadku Atletico Madryt, Manchester City jako półfinalista poprzedniej edycji LM musi opuścić grupę G jako lider. Podopieczni Pepa Guardioli nie przegrali żadnego z sześciu pierwszych ligowych meczów i łącznie zdobyli w nich aż 20 goli, co pozwoliło im na drugą pozycję w tabeli Premier League. Już w poprzednim sezonie mogliśmy się zachwycać Obywatelami, a co dopiero teraz, gdy dołączył do nich znakomity Erling Haaland. Młody Norweg już ma na koncie 10 goli, dzięki czemu zaliczył najlepszy strzelecki start w historii angielskiej ligi. Choć z Etihad Stadium pożegnał się Raheem Sterling, Gabriel Jesus i Oleksander Zinchenko, to machina Guardioli wzmocniona Haalandem oraz Kalvinem Philipsem świetnie się spisuje.
Rok po fatalnej fazie grupowej zakończonej na trzecim miejscu, BVB powinno przejść do 1/8. Na samym początku lata dowiedzieliśmy się, że tą niemiecką ekipę opuści Erling Haaland, jednak działacze Dortmundu dobrze wykorzystali fundusze otrzymane z Norwega. Na Signal Iduna Park sprowadzono Hallera, Adeyemiego, Modeste, Nico Schlotterbecka czy Niklasa Sule. Efekt? Cztery wygrane w pięciu meczach, pozycja wicelidera i punkt przewagi nad Bayernem Monachium. Szczególnie powinna nam imponować wyjazdowa wygrana piłkarzy Edina Terzicia nad Freiburgiem (3:1), bo jest to aktualny lider Bundesligi.
Do ukochanej Ligi Europy trafi moim zdaniem Sevilla, która już cztery razy wygrywała ten turniej. Drużyna Julena Lopeteguiego mimo ciekawych wzmocnień, bo dołączył do nich m.in. Isco, Alex Telles czy Kasper Dolberg jest znacznie osłabiona. Dwójka ich podstawowych defensorów odeszła bowiem do Barcelony (Jules Kounde) i Aston Villi (Diego Carlos). W poprzednim sezonie byli kluczową częścią najlepszej obrony La Liga, dlatego bez nich Sevilla radzi sobie o wiele gorzej. W czterech ligowych meczach przegrali trzykrotnie i raz zremisowali, dlatego na swoim koncie mają ledwie jeden punkt. Choć możemy zrozumieć klęskę z Barceloną (0:3), tak ciężej pojąć porażki z Almerią (1:2). Jeśli jednak Lopetegui zdoła bardziej poukładać swoją ekipę, to być może znów będzie walczył o ulubione trofeum.
Grupa H – PSG, Juventus, Benfica, Maccabi Hajfa
W ostatniej mocy futbolu Tomasz Smokowski nazwał PSG rozpędzonym do granic możliwości, dlatego musimy wziąć raczej za pewnik, że Paryżanie wygrają ostatnią grupę. Piłkarze Christophera Galtiera zagrali już siedem meczów, z których tylko jeden nie skończył się ich wygraną, tylko remisem. Co jeszcze bardziej ciekawe, zdobyli oni razem 23 gole, a w poprzednim sezonie aby dobić do tylu strzelonych bramek potrzebowali dziesięciu, a nie siedmiu spotkań. W końcu wybitnie radzi sobie ofensywny tercet, bo Neymar osiem, a Mbappe siedem razy trafiał do siatki rywali, a Messi zanotował już sześć asyst. Choć do świetnych liczb Francuza zdążyliśmy się przyzwyczaić, tak dawno nie widzieliśmy skrzydłowych z Ameryki Południowej w znakomitej formie. Z takimi graczami w składzie trudno przegrywać jakieś mecze.
Juventus mimo że wciąż ma wielką markę, to nie jest gotów do wyrównanej rywalizacji z PSG. Choć w szeregach Starej Damy znajdziemy dwójkę napastników w świetnej formie – Vlahovicia z pięcioma, a Milika z dwoma golami (a grał on dla tej drużyny w 2 meczach) na koncie, to mają oni dużego pecha. Zarówno Angel Di Maria jak i Paul Pogba mieli problemy ze zdrowiem, z tym zastrzeżeniem, że pierwszy z nich powinien być dziś do gotowy do meczu z Paryżanami, a Francuz jeszcze długi czas będzie się kurował. Juve zajmuje jak na razie dopiero siódmą pozycję w tabeli Serie A, która jest spowodowana remisami z Romą (1:1), Sampdorią (0:0) czy Fiorentiną (1:1). Nie tak wyobrażali sobie początek tego sezonu kibice Bianchonerrich.
Na trzeciej pozycji wyląduje najpewniej Benfica. Co ciekawe, mimo że w poprzednim sezonie portugalska ekipa wyszła z fazy grupowej kosztem Barcelony i doszła aż do ćwierćfinału, to aby dostać się do tej edycji LM musiała walczyć w eliminacjach. Z jednej strony wygrali oni każdy z dziewięciu rozegranych meczów i kupili z Ajaxu Davida Neresa, jednak co kluczowe, opuścił ich Darwin Nunez. Niezwykle trudno jest wypełnić lukę po odejściu tak świetnego napastnika, co Benfica może poczuć w tej edycji LM. Mimo wszystko sądzę, że uda im się zająć trzecią pozycję i spaść do Ligi Europy.