Czysto teoretycznie za nami połowa meczów tego sezonu Premier League. Jak zawsze trzyma niesamowicie wysoki poziom, co wiąże się z wieloma pozytywnymi jak i negatywnymi niespodziankami. Przyjrzyjmy się właśnie im oraz tym znacznie bardziej oczywistym wydarzeniom.
Arsenal (1.) 
Młody zespół Kanonierów, bo mający średnią wieku na poziomie mniejszym niż 25 lat, zachwyca. Już w poprzednim sezonie mogliśmy wielokrotnie doceniać drużynę Mikela Artety, ale w tej kampanii Kanonierzy mają znacznie lepsze wyniki. Jak na razie po 17 meczach doznali oni tylko jednej porażki, a przypomnijmy, sezon 2021/22 rozpoczął się od klęski Arsenalu. Wzmocniona Gabrielem Jesusem, Oleksandrem Zinchenko czy Fabio Vieirą drużyna jest zdecydowanie bardziej pewna siebie i skuteczna aniżeli w ostatnich latach.
W barwach drużyny z The Emirates szczególnie błyszczy ich kapitan, Martin Odegaard (7 goli i 5 asyst w lidze), 21-letni Bukayo Saka (6 goli i tyle samo asyst) czy Aaron Ramsdale, któremu udało się zanotować aż 8 czystych kont. Wiele ciepłych słów możemy również użyć przy omawianiu Gabriela Jesusa, jednak przy Brazylijczyku musimy poruszyć temat jego urazu. Otóż od drugiego grudnia napastnik nie trenuje z zespołem z powodu kontuzji kolana, a przypomnijmy, na jego pozycji występuje poza nim jedynie Edward Nketiah.
Kanonierzy są obecnie na czele tabeli Premier League i mają aż pięć punktów przewagi nad drugim Manchesterem City. Arsenal mimo wszystko nie jest moim faworytem do wygrania tego sezonu angielskiej ligi, ponieważ na drodze po to jakże prestiżowe trofeum stoją kontuzje, które dotknęły wspominanego wcześniej Jesusa czy Thomasa Parteya. Nie zmienia to faktu, że oglądanie zawodników Mikela Artety sprawia ogromną przyjemność i trudno nie trzymać kciuków za tą ekipę w walce o mistrzostwo.
To szalone, jak bardzo zmieniła się nasza mentalność w zestawieniu z ostatnim sezonem. Jesteśmy bardziej bezwzględni.
~Aaron Ramsdale (bramkarz Arsenalu)
Manchester City (2.) 
Faworytem do wygrania mistrzostwa jest team Pepa Guardioli. Zespół, który zdołał zdobyć dwa poprzednie sezony ligowe w tym roku posiada atut, jakiego dotąd nie miał. Mowa oczywiście o Erlingu Haalandzie, który po 16 występach w najlepszej lidze świata ma na swoim koncie 21 goli. Niezmiennie wysoki poziom trzyma również najlepszy asystent Premier League ostatniej dekady, Kevin De Bruyne, ponieważ Belg z dziewięcioma asystami prowadzi w tej klasyfikacji również w tym sezonie.
Man City nie ma kłopotów z ofensywą, bo w końcu jest to:
- Drużyna z największą liczbą bramek (45)
- Drużyna kreująca najwięcej okazji (61)
- Drużyna mająca największe posiadanie piłki (66,2%)
- Drużyna wymieniająca najwięcej celnych podań na mecz (606)
- Drużyna oddająca najwięcej strzałów na mecz (17.7)
Co szczególnie ważne, The Citizens dobrze radzą sobie w rywalizacjach z najsilniejszymi rywalami, ponieważ dotychczas trzykrotnie pokonali Chelsea (2:0, 1:0 i 4:0) czy wysoko rozbili United (6:3). W najbliższym czasie czekają ich właśnie rywalizacje z najlepszymi, bo do końca lutego zmierzą się z Manchesterem United, dwa razy z Tottenhamem i Arsenalem. Postawa podopiecznych Pepa Guardioli w tych meczach może okazać się kluczowa dla finału wyścigu o mistrzostwo.
Newcastle (3.) 
Osoby nie śledzące szczególnie Premier League musi szokować tak wysoka pozycja Newcastle. Co ciekawe, najbogatszy klub świata dość szybko zaczął notować takie zachwycające wyniki, nie wydając przy tym bajońskich sum.
Sroki, które najbardziej wzmocniły się kupnem Bruno Guimaraesa za 42 mln €, mają za sobą fenomenalny 2022 rok. Gdyby skonstruować tabelę za ten okres, to Newcastle również znajdowało by się na trzeciej pozycji co dowodzi ich ogromnemu rozwoju. Kiedy w październiku 2021 roku przejął ich bowiem Arabski Fundusz Inwestycyjny, znajdowali się w strefie spadkowej.
Przechodząc do dyspozycji Newcastle w tym sezonie, to mają oni kilku szczególnie ważnych graczy. Wśród nich wymieniłbym bramkarza Nicka Pope’a (najwięcej czystych kont – 10, najmniej straconych goli – 11), wspominanego Guimaraesa, przeciętnego dotychczas Miguela Almirona (9 goli) czy Kieranna Trippiera, któremu świetnie zrobił powrót do ojczyzny.
Żołnierze Eddiego Howe’a mimo zdecydowanie mniej imponującej kadry w porównaniu do innych topowych drużyn, nie ma problemów w ich zatrzymywaniu, a klęskę zaznała tylko raz – w sierpniowym starciu z Liverpoolem. Poza tym Sroki bezbramkowo zremisowały z Arsenalem i United oraz znalazły sposób na wygranie z Tottenhamem (2:1), Chelsea (1:0) czy siódmym w tabeli Fulham (7:1).
Drużyna z St James’ Park podobnie do Arsenalu jak na razie osiąga wynik ponad stan, jednak do końca sezonu bardzo możliwe, że spadnie na niższą lokatę. Nie zmienia to jednak faktu, iż zasługuje ona na wielkie pochwały za dynamiczny, nie związany z wydawaniem setek milionów euro rozwój.
Manchester United (4.) 
Wyśmiewany i nieszanowany przez ostatnie lata Manchester United pod okiem Erika Ten Haaga również się rozwija. Fatalny początek (bo od dwóch porażek) oraz afery z Cristiano Ronaldo nie zatrzymały, a może nawet wzmocniły drużynę Czerwonych Diabłów. Wydaje się, że możemy tę ekipę porównać do Arsenalu z poprzedniego sezonu, który również zaliczył falstart i zimą pożegnał się z największą gwiazdą, Aubameyangiem.
Od czasu wysokiej porażki 3:6 z Manchesterem City z początku sierpnia piłkarze z Old Trafford wygrali 15 z 18 możliwych meczów i w tym okresie zdarzyła im się ledwie jedna porażka. To fantastyczny wynik, szczególnie kiedy weźmiemy pod uwagę fakt, iż jest to dopiero debiutancki sezon Ten Haaga w czerwonej części Manchesteru.
Do drużyny, w barwach której najbardziej imponują mi Bruno Fernandes (najwięcej minut spośród piłkarzy z pola) i grający jako partner Casemiro Christian Eriksen (6 asyst) powinni przyjść nowi zawodnicy. Zdaniem dziennikarzy Sky Sport, to jedyny warunek, który United musi spełnić, by zakończyć sezon w czołowej czwórce. Wymienili oni nawet kilka potencjalnych nabytków Red Devils – Kim Min-jae, Dumfriesa, Osimhena, Rice’a, Fernandeza czy Thurama. Bez wątpienia przenosiny choć jednego z tych graczy znacznie pomogłoby już teraz imponująco grającemu Manchesterowi United.
Tottenham (5.) 
Nieporównywalnie bardziej chwiejni w tym sezonie ligowym są gracze z północnego Londynu. Zawodnicy dowodzeni przez Antonio Conte, którzy mieli fantastyczną końcówkę tego sezonu oraz zostali solidnie wzmocnieni latem, kompletnie nie potrafią sprostać oczekiwaniom kibiców.
Te słowa nie pasują wyłącznie do kapitana Harrego Kane’a, który zdobywając 15 goli dla swojej ekipy niejako ciągnie ją na swoich plecach. Rozczarowuje natomiast Heung min Son (król strzelców z poprzedniego sezonu) bo Koreańczyk zdobył jak dotąd zaledwie cztery bramki, a rok temu w tym momencie miał ich na koncie dwa razy więcej. W lidze ani razu nie trafił również ściągany za 58 mln euro Richarlison.
Pięć porażek, najwięcej straconych goli spośród drużyn walczących o europejskie puchary i tylko trzy serie dwóch zwycięstw z rzędu muszą rozczarowywać sympatyków przymierzanych do walki o tytuł Kogutów. Najprawdopodobniej Antonio Conte będzie próbował przekonać właściciela klubu, Daniela Leviego do wzmocnienia drużyny zimą za kolejne miliony, co może pomóc Włochowi w walce o Ligę Mistrzów. Jeśli ta nie pójdzie po jego myśli, to Conte będzie mógł się pakować i szukać kolejnego klubu na dwuletni okres pracy.
Liverpool (6.) 
Siódmy sezon Jurgena Kloppa w roli szkoleniowca Liverpoolu jest sporym rozczarowaniem w wykonaniu jego ekipy. The Reds zmagają się ze sporą liczbą kontuzji, ale nie są one ich jedynym problemem. Fakt, sporo piłkarzy z Anfield leczy urazy, bo na ten moment jest ich siedmiu (Diaz, Firmino, Henderson, Jota, Arthur, Milner i Van Dijk).
Kompletnie nie sprawdza się sprowadzony latem za 80 mln € Darwin Nunez, któremu bliżej do nieskutecznego na mundialu Lukaku niż Erlinga Haalanda. Przypomnijmy, że był on porównywany do Norwega, bo w podobnym okresie przechodził do topowej angielskiej drużyny za spore pieniądze. Zawodzą również gwiazdy The Reds, czyli Mohamed Salah czy Trent Alexander Arnold.
Liverpool często gubi punkty, których w tym samym momencie w poprzednim sezonie miał aż o 13 więcej i ścigał się z Manchesterem City o fotel lidera. Drużyna z Merseyside nie dość, że jest pokonywana przez ekipy, które są w jej zasięgu (chociażby 1:4 z Napoli, 1:2 z Manchesterem United czy 2:3 z Arsenalem), to zdarza się, że jest zaskakiwana przez niżej notowanych rywali, jak w niedawnej potyczce z Brentordem (1:3). Pierwszy raz od dawna Liverpool nie ma realnych szans na mistrzostwo. Dobrze, że chociaż na Anfield przeszedł niedawno fantastyczny Cody Gakpo, bo może to będzie jakimś osłodzeniem tego gorzkiego sezonu dla Jurgena Kloppa.
Chelsea (10.) 
Pierwszy sezon The Blues za nowego właściciela, Todda Boehlyego jest daleki od ideału. Po połowie sezonu Chelsea mimo zmiany trenera i wydania 282 mln € na transfery (ściągnięto m.in. Sterlinga, Fofanę czy Koulibalyego) jest daleko od topowej czwórki. Mimo wszystko zwróciłbym uwagę na to, że Graham Potter i spółka mają jeden zaległy mecz, a do szóstego Liverpoolu brakuje im tylko trzech punktów, dlatego wcale nie jest przesądzone, że The Blues nie zbliżą się nawet do gry w pucharach.
Mimo wszystko ten sezon, a szczególnie ostatnie mecze Chelsea są fatalne. Wprawdzie od wznowienia gry po mundialu przegrali oni tylko z Manchesterem City (0:1 i 0:4), jednak rozmiar tej drugiej klęski jest co najmniej alarmujący. Widoczne na poniższej grafice poczynania drużyny z niebieskiej części Londynu są fatalne, jednak podobnie do Liverpoolu musimy spojrzeć na listę kontuzjowanych graczy tej ekipy. Obecnie z problemami zdrowotnymi zmagają się:
- N’Golo Kante (od 15 sierpnia)
- Reece James (od 27 grudnia)
- Wesley Fofana (od 20 grudnia)
- Ben Chilwell (od 3 listopada)
- Raheem Sterling (od 5 stycznia)
- Christian Pulisic (od 5 stycznia)
- Edouard Mendy (od 8 grudnia do 4 stycznia, kolejna od 5 stycznia)
- Armando Broja (od 14 grudnia)
Z tego powodu już teraz Chelsea rozpoczęła zbrojenie – za 38 mln kupiła Beointa Badiashile (stoper), Andreya Santosa za 12 mln (pomocnik), Davida Fofanę za 12 mln (napastnik) oraz co najciekawsze, za 11 mln wypożyczyła do końca sezonu Joao Felixa. Ten ostatni ruch najprawdopodobniej skończy się rozczarowaniem i jest bezsensowny z perspektywy drużyny ze Stamford Bridge, bo Portugalczyk w Atletico nie radzi sobie najlepiej, a The Blues nie mogą go odkupić (gdyż przedłużył on umowę z Madrytczykami). Wątpię, że Felix okaże się zbawicielem Chelsea i pomoże jej się odbudować.
Naturalnie nie tylko w tych najbogatszych i najpopularniejszych klubach dzieje się wiele. Mimo walki o Ligę Mistrzów z poprzedniego sezonu, West Ham znajduje się w okolicach strefy spadkowej. Bliscy odpadnięcia z Premier League są również zawodnicy Evertonu czy Wolverhampton, czyli uznanych marek. Zawodzą również Lisy, czyli Leicester, które ma obecnie tylko trzy punkty przewagi nad strefą spadkową. Nie powinno zatem nikogo dziwić, że latem James Madison będzie próbował opuścić ten tonący statek.
Sporo kolorytu wprowadzają drużyny pokroju Fulham, Brightonu i Brentfordu (wszystkie znajdują się obecnie nad Chelsea), które wielokrotnie potrafiły zaskakiwać bogatszych i silniejszych na papierze rywali.
Miejmy nadzieję, że do samego końca trwający sezon Premier League utrzyma taką częstotliwość sensacji, wysoki poziom sportowy i ładunek emocjonalny meczów.