Włoska liga choć nie obfituje w spektakularne transfery, to w tym sezonie zapewnia sporo emocji. Spośród drużyn Serie A szczególnie dużo możemy powiedzieć o liderze tabeli, Napoli, jednak i o innych czołowych ekipach warto wspomnieć – chociażby o kryzysie Milanu czy problemach Juventusu.
Napoli (1.)
Liczba punktów: 56
Drużyna ze środkowej części Włoch jest na najlepszej drodze do trzeciego mistrzostwa kraju w historii klubu. Byłby to wielki sukces dla neapolitańskiej ekipy, która ostatnie scudetto zdobyła aż trzydzieści lat temu. Na Ziemii nie było wówczas żadnego z zawodników grających obecnie w jasnoniebieskiej koszulce Napoli.
Jak już jesteśmy przy obecnej ekipie Azzurich, to musimy od razu zaznaczyć, że radzi sobie ona nadzwyczaj dobrze. Po 21. kolejce ma znakomity bilans osiemnastu wygranych, dwóch remisów i jednej porażki. Klub, w którym grał niegdyś Diego Maradona, nigdy nie miał na tym etapie sezonu tak fantastycznego bilansu. Dodajmy, że jeszcze nigdy we włoskiej lidze nie zdarzyło się, by drużyna, która na tym etapie miała tak dużą przewagę nad resztą, nie zdołała wygrać scudetto.
Omawiając drużynę lidera Serie A na podstawie jej szczególnych postaci, a nie samych statystyk, musimy zwrócić uwagę na: kapitana Giovanniego Di Lorenzo (najwięcej minut spośród graczy z pola w zespole), Victora Osimhena (16 goli i 3 asysty, najlepszy strzelec ligi) oraz Kvichę Kvaratskhelię (8 bramek oraz 9 asyst, najlepszy asystent Serie A). Ostatni z wymienionych graczy już teraz może zaliczyć obecny sezon do udanych, bo w jego trakcie zdołał się wybić od nieznanego szerokiemu gronu odbiorców Gruzina do uwielbianego przez fanatycznych kibiców z Neapolu Kvaradony.
Poza wymienionymi wcześniej gwiazdami, wiele do obecnej dyspozycji dodają od siebie tacy gracze jak Piotr Zieliński czy koreański stoper Kim Min Jae. Siłą Neapolitańskiej drużyny jest między innymi jej wszechstronność i brak jednej, odstającej od reszty kolegów pod względem poziomów gwiazdy oraz skuteczność.
Przypomnijmy raz jeszcze, drużyna dowodzona przez Luciano Spalettiego wygrała aż 18 z 21 ligowych meczów, co sprawia, że jest na najlepszej drodze do długo wyczekiwanego zdobycia scudetto. Jak nie teraz, to kiedy?
Twierdzę, że Napoli zdobyło już tytuł. Zasłużenie, więc gratuluję im. To doskonały zespół ze świetnym trenerem, mają wielką przewagę w tabeli i nikt nie może im zagrozić. Scudetto należy do nich.
~ Jose Mourinho (szkoleniowiec Romy)
Inter (2.) 
Liczba punktów: 43
Najbliżej dogonienia rozpędzonej ekipy Spalettiego są zawodnicy Interu. Gdyby nie spoglądać na nich z perspektywy zgromadzonej liczby punktów, tylko tego miesiąca, to moglibyśmy pomyśleć, że zawodnicy Inzaghiego do ostatniej kolejki powalczą z obecnym liderem o tytuł. W końcu na początku stycznia Inter pokonał 1:0 Napoli, równo dwa tygodnie później pewnie wygrał z Milanem (3:0) i sięgnął po Superpuchar Włoch, a i wczoraj zwyciężył w derbach Mediolanu.
Dla sympatyków Nerreazurrich rzeczywistość nie jest jednak tak kolorowa. W samym tylko wrześniu Inter przegrał trzy spotkania, co przy tak fantastycznie punktującym Napoli znacznie utrudnia mu pościg za drużyną z południowej częścią kraju. Dodatkowo, w poprzedni poniedziałek zdobywcy Superpucharu Włoch ulęglli u siebie z Empoli (0:1), co jeszcze bardziej utrudnia im walkę o scudetto.
W gonieniu Neapolitańczyków Interowi bardzo pomoże Milan Skriniar, który zimą był bliski odejścia do PSG. Wprawdzie Słowak latem zostanie zawodnikiem paryskiej drużyny, to do końca tego sezonu pozostanie podstawowym stoperem zespołu Simeone Inzaghiego. To bardzo ważna informacja, bo w końcu to kapitan tej ekipy, który zagrał najwięcej minut spośród wszystkich zawodników dziewiętnastokrotnego mistrza Włoch.
Niemniej istotni są tacy gracze jak Lautaro Martinez (12 goli i 3 asysty), fenomenalny w przyśpieszaniu gry Nicolo Barella (5 goli i 5 asyst), Edin Dzeko (7 goli i 3 asysty) czy kolega z linii obrony Skriniara, Alessandro Bastoni. Bardzo mało prawdopodobne wydaje się jednak, że wymienieni piłkarze zdołają doprowadzić Inter do dwudziestego scudetto w historii klubu przy tak znakomitym Napoli.
AS Roma (3.) 
Liczba punktów: 40
Strzelająca mało bramek, ale tracąca ich jeszcze mniej Roma jest znacznie bliżej powrotu do Champions League niż na tym etapie przed rokiem – wówczas tracili dziewięć punktów do pozycji numer cztery, a dziś znajdują się za plecami jedynie dwóch drużyn.
Poprawy wyników Rzymian musimy dopatrywać się m.in. w pojawieniu się witanego w spektakularny sposób Paulo Dybali. Argentyńczyk jest bez wątpienia gwiazdą numer jeden drużyny Mourinho, a jego status potwierdzają również cyferki – to najlepszy strzelec (7 goli) i asystent (6 asysty) całego zespołu. Do ofensywy Giallorosich sporo wnoszą również kapitan Lorenzo Pellegrini (2 gole i 5 asyst) oraz Tammy Abraham (6 goli i 3 asysty). Co uważniejszy czytelnik zwrócił uwagę na to, że z jednej strony wymieniam solidnych atakujących Romy, ale równocześnie na początku narzekałem na tą formację Rzymian. Otóż mimo tak utalentowanej ostatniej linii tej drużyny, zdobywa ona bardzo mało goli (Napoli strzeliło 22 bramki więcej!), co ma związek z nieskutecznością Dybali czy Abrahama, którzy według statystyki goli oczekiwanych, powinni mieć co najmniej po dwa gole więcej.
Co naturalne, drużyna dowodzona przez Jose Mourinho jest świetnie poukładana od tyłu, dlatego jest zarazem jedną z najmniej tracących bramek ekip w całej włoskiej elicie (tylko Napoli, Lazio i Juve są w tym aspekcie lepsi). Z tego powodu nierzadko mecze Romy nie obfitują w gole, bo już siedem razy w ich meczach padała jedna lub zero bramek.
Nie zmienia to faktu że od wznowienia gry po katarskim mundialu Wilki przegrały tylko z Napoli, a w rywalizacji z tą najsilniejszą włoską ekipą stracili bramkę w samej końcówce. Roma jest bardzo regularna, nie ma problemu z punktowaniem, bo w tym sezonie poza Neapolitańczykami ulęgła tylko i wyłącznie Lazio oraz we wrześniu Atalancie oraz Udinese. Jak na razie wydaje się, że przez długi czas będzie to jeden z kandydatów do walki o Champions League.
Co ciekawe, w stolicy Włoch sporo mówi się obecnie o Nicolo Zaniolo, jednak nie w kontekście jego wielkiego talentu, tylko konfliktu z Jose Mourinho i samym klubem. Roma chciała sprzedać zimą młody Włocha, który po dwóch kontuzjach wiązadeł prezentuje się o wiele gorzej niż kiedyś. Ten z niewiadomych powodów nie zaakceptował oferty Bournemouth, co spowodowało wściekłość Mourinho i w efekcie sprawiło, że do końca sezonu najpewniej nie zobaczymy Zaniolo na murawie.
Lazio (4.) 
Liczba punktów: 40
Wiele znaków wskazuje na to, że Lazio drugi raz w ośmiu ostatnich sezonach uda się zakończyć w najlepszej czwórce. Co prawda obecnie Biancocelesti mają tyle samo punktów co Atalanta i Milan, niemniej Rzymianie swoją grą pokazują, że powrót do Ligi Mistrzów jest możliwy.
Wygrane derby Rzymu (1:0) albo wysokie triumfy nad mediolańskimi siłami – 3:1 z Interem i ostatnie 4:0 z Milanem są żywym dowodem na to, że podopieczni Maurizio Sarriego są w stanie sprostać oczekiwaniom w potyczkach z najsilniejszymi. W zajęciu wysokiej pozycji kluczowe będzie zbieranie punktów po starciach z tymi niżej notowanymi rywalami, co już nie zawsze wychodzi Ciro Immobile i spółce. Widzieliśmy to w dziesięciu ostatnich meczach przy okazji wstydliwych porażek z 14. w tabeli Salernitaną i znajdującym się na 15. lokacie Lecce.
Generalnie Orły radzą sobie dobrze, biorąc szczególnie pod uwagę problemy zdrowotne wspomnianego wcześniej Ciro Immobile, to znaczy kluczowego dla tej ekipy napastnika. 32-latek opuścił już dziesięć meczów trwającej obecnie kampanii, a mimo tego zdołał strzelić osiem bramek w rodzimej Serie A. Tyle samo goli ma Mattia Zaccagni, który do tej liczby trafień dołożył aż cztery asysty. Jak już jesteśmy przy tych kluczowych zagraniach, to chyba nikogo nie powinno dziwić, że prawie najwięcej w całej lidze ma ich Sergej Milinković-Savić, który spokojnie mógłby przejść do silniejszej drużyny. Kiedy do tego tercetu dorzucimy również Felipe Andersona, Alessio Romagnoliego, bramkarza Ivana Provedela o największej liczbie czystych kont w Serie A czy Luisa Alberto, to otrzymamy plejadę gwiazd niebieskiej części Rzymu. Czego by nie mówić, ich poprzeczka jest zdecydowanie wyżej aniżeli piąte miejsce z poprzedniego sezonu.
Atalanta (5.) 
Liczba punktów: 38
Choć nie mówi się o tym tak wiele, drużyna Gian Piero Gasperiniego bardzo dobrze radzi na przestrzeni całego tego sezonu, z wyjątkiem jednego, dość krótkiego z resztą okresu.
Mam na myśli przełom października i listopada ubiegłego roku, w który gracze Atalanty wchodzili z pozycji wicelidera, a od czasu którego nie znaleźli się już nawet w najlepszej trójce. Mowa o czterech spotkaniach, a dokładniej klęskach z Lazio (0:2), Napoli (1:2), Lecce (1:2) i Interem (2:3). To jedyny dołek ekipy Gasperiniego w tym sezonie, który musiał o tyle boleć, że co najmniej dwa z tych spotkań były do wygrania. Trudno bowiem nazwać Lazio i Lecce zespołami nieosiągalnymi dla Atalanty, bo w końcu w trwającej kampanii ligowej pokonała ona Romę czy zatrzymała Milan i Juventus.
W tych udanych spotkaniach, które mają miejsce zdecydowanie częściej niż te z przełomu października i listopada ubiegłego roku, szczególnie błyszczy jedna postać. Mam na myśli sprowadzonego latem za 9 mln € Ademolę Lookmana, autora 12 ligowych trafień, co czyni go wiceliderem klasyfikacji króla strzelców. Wyróżnić należy również Holendra Teuna Koopmeinersa, który jako typowy rozgrywający strzelił sześć goli, do których dołożył trzy asysty. Drużyna, w barwach której występują również gracze pokroju Duvana Zapaty, Rafaela Tolóia czy Joakima Maehle wydaje się, że do końca sezonu będzie walczyła o powrót do Champions League.
Milan (6.) 
Liczba punktów: 38
Milan, który nie wykorzystał minionego lata do szczególnego wzmocnienia kadry przed tym wymagającym sezonem, kompletnie zawodzi w trwającej kampanii ligowej.
W wakacyjnym okresie, w którym potrzeba było wielu wzmocnień, sprowadzono tylko S. Desta z Barcelony, J. Mesiasa i Charlesa De Ketelaere. Kłopot polega na tym, że każdy z tych graczy miał jakieś problemy zdrowotne – opuścili oni kolejno: cztery, pięć i jedno spotkanie z powodu mniejszych czy większych kontuzji. Słabe transfery owocują teraz wynikami, którym daleko do tych z poprzedniego sezonu.
Obecny mistrz Włoch nie wygrał żadnego z pięciu poprzednich meczów mimo że w tabeli znajduje sią nad każdym z tych przeciwników (2:2 z Romą, 2:2 z Lecce, 0:4 z Lazio, 2:5 z Sassuolo i 0:1 z Interem). Rossoneri są jedną z tych ekip, które zdecydowanie lepiej radziły sobie przed przerwą mundialową – przed wyjazdem do Kataru mieli serię sześciu wygranych z ośmiu rozegranych spotkań.
Sporym utrudnieniem jest brak kontuzjowanych Mike Maignana, Alessandro Florenziego, Zlatana Ibrahimovicia czy Fikayo Tomorego, bo to bardzo ważne elementy układanki Stefano Piolego.
Układanka ta znakomicie radziła sobie rok temu chociażby w defensywie – duet Tomori-Kalulu był postrachem napastników rywali oraz kluczowym elementem najlepszej obrony Serie A. Teraz daleko do takiego stanu rzeczy – Milan 20 meczach stracił już 29 bramek, lepsze pod tym względem jest aż dwanaście drużyn ligi (przykładowo Lecce czy Monza). Ostatnie lanie od Lazio czy Sassuolo jest najlepszym potwierdzeniem, że to z tyłu mediolańczycy wyglądają najgorzej. Już teraz wiadomo, że Pioli i spółka nie będą w stanie powalczyć o obronienie tytułu mistrzowskiego, co sprawia, że w najbliższym czasie może się zmienić trener Rossonerich.
Juventus (13./4.) 
Liczba punktów: 23
Zgodnie z oczekiwaniami włoskich mediów, sporo złego działo się ostatnio w Juventusie. Otóż Stara Dama została ukarana odjęciem 15 punktów oraz zawieszeniem byłych i obecnych działaczy z Allianz Stadium (przykładowo Pavla Nedveda, Andrea Agnellego i Fabio Paraticiego). Naturalnie turyński klub nie został ukarany bez żadnego powodu. Przyczyną tych ruchów były oszustwa finansowe, a dokładniej zawyżanie cen piłkarzy w transakcjach z innymi klubami czy ukrywanie wypłat w trakcie pandemii.
Co kluczowe, klub może się odwołać od tej decyzji Federalnego Sądu Apelacyjnego, dlatego są małe szanse, że zostaną mu przywrócone zabrane punkty. Właśnie z tego powodu przy Starej Damie zaznaczyłem, że choć obecnie plasuje się na dopiero 13. pozycji, to możliwe, że w ramach dodania piętnastu punktów, zespół Wojciecha Szczęsnego wskoczy z powrotem do górnej części tabeli.
Nie będzie to jednak tak łatwe, bo obecnie piłkarze Massimiliano Allegriego dołują. Po kompromitującej porażce 1:5 z Napoli zawodnicy z Allianz Stadium zremisowali z Atalantą (3:3) i ulęgli wynikiem 2:0 jedenastej w tabeli Monzie, która jeszcze rok temu grała w Serie B.
W Juventusie sporo rzeczy nie funkcjonuje tak jak należy. Omawiane wcześniej odebranie punktów może skutkować odejściem znakomitego Wojciecha Szczęsnego, w ślad którego mogą pójść jego kumple z zespołu. Ściągnięty rok temu za ponad 80 mln € Dusan Vlahović zdobył w tym sezonie ledwie 6 goli, czyli tyle samo, ile w poprzednim sezonie miał końcem października. Podobnie do fenomenalnej formy Vlahovicia, trudno doczekać się debiutu kontuzjowanego dotychczas Paula Pogby. Nie zachwyca również trener Massimiliano Allegri, który w swojej drugiej kadencji radzi sobie o wiele gorzej niż w tym pierwszym okresie. Niestety w klubie brakuje pieniędzy, które pozwolilyby na zwolnienie tego trenera i poszukanie jego następcy. Jakby tego było mało, Arkadiusz Milik odniósł uraz.
Jedyną nadzieją na osłodzenie tego fatalnego dla Juve sezonu są rozgrywki Pucharu Włoch. Zawodnicy Starej Dama są półfinale tego turnieju, a na ich drodze do finału stoi Inter.
Niestety dla sympatyków Juventusu, ich ukochany klub wciąż musi się martwić o kolejne kary. Corriere dello Sport podało bowiem, że Juventus może otrzymać następną, jeszcze bardziej dotkliwą karę. Powód? Manipulacje przy podpisywaniu umów z piłkarzami i agentami. Kibicom Starej Damy przede wszystkim życzyłbym zatem, aby ta plotka nie stała się rzeczywistością, bo wtedy Szczęsnego i spółkę będzie czekała walka o utrzymanie, a nie o kolejne trofea.