Rozczarowujący remis z Czechami (1:1)

Drugi, rewanżowy mecz z Czechami był znacznie lepszy od tego pierwszego, ale jakie to pocieszenie, jeśli i tak głęboko rozczarował. W jakim stylu zakończyliśmy najgorsze eliminacje od lat, kto zawiódł, a kto pozytywnie zaskoczył?

Nietypowa XI

Pewnym zaskoczeniem był wyjściowy skład naszego zespołu. Niestety z powodu problemów zdrowotnych w ostatnim momencie z kadry meczowej wypadł Piotr Zieliński, na ten moment zdecydowanie najlepszy zawodnik reprezentacji. Jego absencja od razu nasuwała do głowy myśl, że poniekąd w jego miejsce wskoczy będący w rewelacyjnej formie Sebastian Szymański, ale Michał Probierz nie zdecydował się na ten ruch.   

Poza tym, po raz pierwszy w meczu o punkty w drużynie narodowej wystąpił Paweł Bochniewicz, a obok niego fatalnie wyglądający w poprzednich meczach z orzełkiem na piersi Jan Bednarek, ale jego obecność możemy uzasadniać dobrymi wynikami w klubie. Podobnie sprawa ma się z Nicolą Zalewskim, który od czasu afery z ustawianiem meczów, w której jak się okazało, był całkowicie niewinny, również poprawił swój poziom w Romie, co było widać w piątek na Stadionie Narodowym.

Postawienie natomiast w środku pola na Damiana Szymańskiego, Slisza i Piotrowskiego zaskutkowało tym, że o ile w porównaniu do poprzedniej rywalizacji z naszymi sąsiadami nasza środkowa linia nie wyglądała tak źle, tak z drugiej strony brakowało jej kreatywności, obsługiwania podaniami Świderskiego i Lewandowskiego.

A jak już jesteśmy przy napastnikach, to wyjście takim duetem wydawało się całkowicie uzasadnione, ale nie oznacza to, że rewelacyjnie się spisywał.

Kompromitacja czy poprawa po ostatnim starciu?

Ryzykowane byłoby od razu stawiać tą drugą tezę, bo podobnie jak w starciu w Pradze, biało-czerwoni katastrofalnie rozpoczęli ten mecz. Brakowało koncentracji, być może odwagi, co mogło się skończyć wyjmowaniem piłki z siatki jeszcze przed wybiciem na zegarze 2. minuty spotkania.

Na całe szczęście podobnych słów nie możemy użyć o Nicoli Zalewskim, który był naszym najlepszym zawodnikiem. Wahadłowy Romy nie czuł przesadnego respektu do rywali i raz po raz zagrywał piłki w pole karne lub samemu próbował wyprowadzić Polaków na prowadzenie. Jeszcze przed 20. minutą Świderski dostał znakomitą piłkę od tego zawodnika, ale uprzedził go czeski defensor.

Na krótko przed zakończeniem pierwszej połowy Zalewski znów zagrał podobne podanie, które w ramach dobitki po uderzeniu Świderskiego, Kuba Piotrowski trzeźwo zamienił na bramkę.

Mimo dość pozytywnego (z wyjątkiem samego początku) wydźwięku pierwszej połowy meczu, w obronie nie brakowało nerwów i po błędzie Bochniewicza w doskoku prawie straciliśmy gola jako pierwsi.


Niedługo od rozpoczęcia drugiej części spotkania było już 1:1. Po odbiciu piłki po rzucie rożnym, kompletnie niepilnowany Soucek bez większych problemów wpakował piłkę do bramki Szczęsnego. Zawodnik West Hamu miał zbyt dużo miejsca, bo Piotrowski i Bednarek kompletnie zaspali i we własnej szesnastce kryli siebie nawzajem.

Jednym z niewielu pozytywnych momentów był udany doskok Lewandowskiego do rywala, ale po odzyskaniu piłki nasz kapitan próbował przelobować bramkarza zamiast w prostszy sposób go pokonać. W tym miejscu możemy zaznaczyć, że Lewy zagrał bardzo słaby mecz i był jednym z najgorszych na boisku. Jedynie wykonał dość dobry rzut wolny, po którym była szansa na dobitkę, ale bramkarz Czechów nas uprzedził.

Z reguły to Czesi w drugich 45 minutach tworzyli sobie jakieś akcje, ale umówmy się, nasi sąsiedzi zagrali naprawdę kiepsko, w ogóle nie przypominali Czechów z poprzedniego pojedynku.

Jednym z ciekawszych momentów spotkania był ten, kiedy Jan Bednarek kopnął Soucka w głowę, aż temu rozciął mały fragment twarzy, co dość dobrze podsumowuje jego występ i całej naszej defensywy.

Pod koniec głównie za sprawą udanego wejścia Kamila Grosickiego nasi reprezentanci walczyli o zwycięstwo, ale w zasadzie nie mieli żadnej stuprocentowej okazji. Inaczej miała się sprawa u Czechów, bo byli blisko zdobycia gola na wagę zwycięstwa, w czym spory udział mieli Piotrowski i Kiwior.

Choć w ostatniej akcji meczu Bednarek był trafienia z główki, to nie może to zamazać fatalnej drugiej części spotkania.

Pozytywnie zaprezentowali się Zalewski, Grosicki i może Świderski (który swoją drogą po 1. połowie zemdlał i ambulansem został przewieziony do szpitala. Rozczarowali natomiast prawie wszyscy piłkarze, szczególnie Bednarek, Lewy, Piotrowski (w grze defensywnej) i Frankowski.

Czyja wina?

Z całą pewnością nie było tak, że kompletnie bez winy jest nasz selekcjoner, bo tylko piłkarze zawalili. Michał Probierz nie wystawił najlepszego składu (szczególnie brakowało Szymańskiego, który mógłby ożywić grę w ofensywie), a i poza Zalewskim wrzucającym w pole karne trudno było dostrzec pomysł naszego selekcjonera na pokonanie Czechów. Wydaje się, że 51-letni szkoleniowiec nie chciał przegrać tego meczu zamiast dążyć do jego wygrania, co nie było najlepszym pomysłem. Oczywiście nie mówię o jego zwalnianiu, ale Probierz nie wspomógł słabych tego wieczoru piłkarzy.

Nasi zawodnicy bowiem znowu wyglądali jakby bali się wziąć na siebie odpowiedzialność, często wyglądali na zagubionych i przestraszonych, w ofensywie nie kreowali zbyt wiele, a i w obronie daleko im było do pozytywnego występu. Były pozytywne momenty, ale jak na dyspozycje rywala zagraliśmy po prostu słabo.

Szkoda, bo tym meczem nasi zawodnicy nie ułatwili sobie roboty – atmosfera wokół kadry jest jeszcze gorsza, ostatni mecz eliminacji również rozczarował. Rywalizacja z Czechami była okazją do chociaż delikatnej zmiany narracji, wlania optymizmu i nadziei do serc kibiców, ale tak się nie stało. Być może uda się to w jutrzejszym towarzyskim meczu z Łotyszami, ale zastanówmy się gdzie jesteśmy, skoro taka potyczka ma poprawić nasze postrzeganie kadry.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *