We wciąż trwającym sezonie wyniki niedoświadczonego Bayeru Leverkusen są absolutnie spektakularne – od samego jego początku nie ponieśli żadnej porażki i pewnym krokiem pędzą po potrójną koronę. Jak to w ogóle możliwe i jak bardzo wyjątkowe są to wyniki?
Najpierw musimy coś sobie uzmysłowić. Ostatni mecz Aptekarze przegrali końcem maja poprzedniego roku, a w międzyczasie nie schodzili pokonani w aż 44 kolejnych spotkaniach. Aby wyobrazić sobie jak niesamowite są te dokonania – w XXI wieku w TOP 10 europejskich ligach nikt nie był tak długo niepokonany jak oni:
1. Bayer Leverkusen – 44 mecze (lata 2023-?)
2. Juventus – 43 mecze (lata 2010-2011)
3. Celtic – 42 mecze (lata 2016-2017)
Oznacza to, że zawodnicy z BayAreny na naszych oczach piszą historię futbolu. Wspomnijmy, że jeśli nie przegrają jeszcze czterech spotkań, to będą mieli najdłuższą serię bez porażki spośród drużyn z TOP 10 europejskich lig* w całej historii. Jak to możliwe, że osiągają takie wyniki?
*Do rekordu zaliczam (i zresztą nie tylko ja) jedynie 10 najsilniejszych europejskich lig, bo kompletnie bezcelowe byłoby porównywanie dokonań drużyn z, przykładowo, Andory z ekipami z najsilniejszych lig, bo zdecydowanie różnią się one poziomem
Debiutant
Zacznijmy od postaci trenera, Xabiego Alonso. Żadną tajemnicą nie jest, że do niedawna był to świetny piłkarz występujący m.in. w Bayernie Monachium czy Realu Madryt. Ledwie cztery lata od zawieszenia kariery (w 2018 roku) zaczął pracę w swojej ojczyźnie jako trener młodzieżówek i rezerw (dokładniej Realu Madryt i Realu Sociedad). Powszechnie wiadomym było, że jest utalentowanym szkoleniowcem i prędzej czy później będzie miał okazję spróbować osiągnąć coś wielkiego, ale chyba nikt nie spodziewał się, że dojdzie do tego tak szybko.
W październiku 2022 roku Alonso zaczął prowadzić swoją pierwszą seniorską drużynę, czyli właśnie Bayer Leverkusen. Wówczas Aptekarze byli na dopiero 15. pozycji w tabeli, ale finalnie pod sterami hiszpańskiego szkoleniowca udało im się zakwalifikować do Ligi Europy (tzn. zajęli 6. miejsce).
Ilość + jakość
Poprzedniego lata, kiedy zespół opuściła jego największa gwiazda, bo Moussa Diaby za 55 mln € trafił do Aston Villi, władze klubu postanowiły od razu zainwestować spore fundusze (ponad 80 mln €) w poszerzenie kadry. Nie ma najmniejszych szans, by wówczas wiedzieli, jak dobrą decyzją się to okaże.
Do klubu z zachodniej części Niemiec przywędrowali m.in. Nathan Tella (23 mln), Victor Boniface (20,5 mln), Granit Xhaka (15 mln), Jonas Hoffmann (10 mln), Grimaldo (za darmo) i Stanisic (za darmo). Z reguły sprowadzanie zawodników w hurtowych ilościach nie kończy się najlepiej, czego najlepszym przykładem niech będzie Chelsea, ale to nie ten przypadek. Wymienieni zawodnicy odgrywają w Leverkusen bardzo ważne role.
Wakacyjne wzmocnienia zaowocowały tym, że kiedy zespół się już ze sobą zgrał i zaczynał odnosić kolejne zwycięstwa, to Alonso mógł spokojnie rotować składem, aby móc walczyć o puchary we wszystkich rozgrywkach (Bundesliga, Liga Europy i Puchar Niemiec).

Powyższy skład ze spotkania z Leverkusen to tylko przykładowa jedenastka, ale składająca się z zawodników którzy najregularniej występują na boisku. Trudno jest wskazać jedną kluczową postać drużyny, ale ja wyróżniłbym szczególnie młodego, bo ledwie 20-letniego Floriana Wirtza (11 goli i 10 asyst). Ofensywny pomocnik poziom swoich występów podniósł w jakiś absurdalnym tempie, dzięki czemu dziś wycenia się go na aż 110 mln euro, ale podobno ma zostać w klubie na kolejny sezon.
W kreowaniu gry bardzo ważny jest również najbardziej doświadczony w drużynie Granit Xhaka, porównywany często do swojego trenera dzięki znakomitemu rozgrywaniu piłki. Wspomniałbym też o wahadłowych – Frimpongu (8 goli i 7 asyst) i Grimaldo (9 goli i 12 asyst), którzy dzięki taktyce Bayeru notują rewelacyjne liczby.
W kontekście Bayeru poza tym, kto występuje w składzie, bardzo ważne jest, jak gra ta ekipa. Otóż zawodnicy z BayAreny uwielbiają utrzymywać się przy piłce (największe posiadanie piłki w Bundeslidze) i wymieniać przy tym wiele podań (najwięcej celnych w całej Lidze Europy). W ataku nie polegają na jednym wyjątkowo bramkostrzelnym zawodniku, a gole rozkładają się po wielu piłkarzach, przez co rywal nie może po prostu zneutralizować największej gwiazdy Bayeru i spodziewać się łatwej wygranej. Podopieczni Alonso kiedy stracą piłkę, to podobnie do Liverpoolu od razu po nią nacierają i próbują jak najszybciej ją odzyskać.
Inną szczególnie wartościową cechą Aptekarzy jest ich siła mentalna. Co mam na myśli? Kiedy Bayer przegrywa, wydaje się, że ma zwyczajnie gorszy dzień i ich seria dobiegnie końca, to ci potrafią w samej końcówce spotkania wyszarpać remis lub nawet zwycięstwo. W tym sezonie zdarzyło im się to już 10-krotnie, w tym nawet wczoraj. Najpewniej wynika to ze znakomitego połączenia trenera z drużyną i zbudowanego wzajemnego zaufania – nawet jeśli okoliczności nie są najlepsze, to zespół szczerze wierzy, że jest w stanie odwrócić jego losy. To podobna cecha do Realu Madryt, co jest o tyle spektakularne, że u Królewskich bierze się to z wielkiego doświadczenia i kolejnych triumfów w Lidze Mistrzów, a Aptekarze grają ze sobą w tym składzie dopiero pierwszy rok i już teraz mają takie zdolności.
Porażające rezultaty
Połączenie kombinacji bardzo dobrego trenera, solidnej szerokiej kadry stworzonej pod jego taktykę i wielkiej siły ducha zespołu daje, jak już wspomniałem na początku, kosmiczne wyniki.
Po jedenastu latach dominacji Bayernu Monachium, Bayer zdołał zakończyć tą imponującą serię i to w jakim stylu – Alonso i podopieczni wygrali pierwsze w historii klubu mistrzostwo Niemiec na pięć meczów przed końcem sezonu! Pomijając nawet spektakularny rekord bycia niepokonanym, Bayer gna ku potrójnej koronie, bo w Lidze Europy doszedł już do półfinału, a w finale krajowego pucharu końcem maja będzie rywalizował z drużyną z 3. poziomu rozgrywkowego w Niemczech.
To oczywiste, że w którymś momencie młoda, nie aż tak doświadczona drużyna Bayeru któregoś razu nie odwróci losów spotkania i w końcu skończy tą absurdalną serię. Niemniej myślę, że możemy się śmiało cieszyć, że na naszych oczach w tak widowiskowy sposób pisze się historia futbolu. Nie mogę się doczekać, by za rok zobaczyć drużynę Xabiego Alonso w rozgrywkach Ligi Mistrzów, bo tam czekają na nich jeszcze silniejsi rywale, a nas fenomenalne mecze.