Włosi w paskudnym stylu odpadają z Euro

Cztery spotkania broniących tytuł Mistrza Europy Włochów pokazały ich dwa różne oblicza. Zdobywający śliczne bramki, walczący o kolejne zwycięstwa zespół, ale i zarazem niepewna ekipa grająca arcynudny futbol.

Obrońcy tytułu

Jak wszyscy dobrze wiemy, Włosi od zawsze potrafią grać w piłkę i chociaż ostatnimi laty zdarzały im się wpadki (brak awansu na mundiale w Rosji i Katarze!), to z reguły mają silną reprezentację narodową. Udowodnili to na poprzednich Mistrzostwach Europy, które zwyciężyli.

Z tego powodu momentami kompromitujące Euro 2024 w wykonaniu Włochów może być sensacją dla całego piłkarskiego świata. Fakt, od czasu triumfu na poprzedniej edycji tego turnieju włoska kadra przeszła sporą przemianę, niemniej pięciu weteranów wciąż w niej *występuje.

*Mowa o Donnarumie, Di Lorenzo, Jorginho, Barelli i Chiesie

To nie są chłopcy do bicia!

Azurri wymienili selekcjonera i większość swojej kadry, z legendarnym duetem stoperów Bonucci-Chielini na czele. Ich następcy nie są jednak tak słabi, by z ich upokorzeniami przechodzić do porządku dziennego.

Drużyna zarządzana przez utytułowanego Luciano Spalettiego (mistrza Włoch i dwukrotnego zdobywcę rodzimego pucharu) jest bardzo młoda, ledwie jej trzech zawodników jest po 30-tce. W swoich szeregach posiada jednak zawodników obdarzonych wielkim talentem i umiejętnościami – Bastoni, Di Lorenzo czy Barella potrafią dać swoim drużynom naprawdę wiele.

Oczywiście, nie wszyscy piłkarze z Półwyspu Apenińskiego prezentują aż tak wysoki poziom jak wspomniana trójka, ale kiedy na Euro potrafią zachwycić kadry Gruzji czy Słowacji, to nie dyskutujmy o tym, że Włosi nie mają wystarczających zawodników. To nie kadra faworytów Mistrzostw Europy, ale z całą pewnością też nie zbieranina słabeuszy.

Dwie twarze

Rezultaty Włochów na tej imprezie nie zawsze precyzyjnie oddają jakość ich występu. 2:1 z Albanią, 0:1 z Hiszpanią, 1:1 z Chorwacją i 0:2 ze Szwajcarią. Na papierze to poprawne wyniki, ale trudno o tak pozytywną opinię, jeśli obejrzało się te spotkania.

Niebiescy na murawie mieli sporo problemów, chociażby źle rozpoczynali swoje mecze (z Albanią stracili najszybszą bramkę w historii Euro, w 23. sekundzie). Poza tym, rzadko kiedy wykorzystywali potencjał ofensywny swojej drużyny. W ataku byli z reguły niechlujni i ospali.

Zdecydowanie największym zarzutem muszą być przegrane rywalizacje z Hiszpanami i Szwajcarami. Powiedzieć, że to słabe występy w wykonaniu podopiecznych Spalettiego to zwykły banał.

Włosi wyglądali w obu tych spotkaniach na pogodzonych z porażką, chcących tylko jak najszybciej opuścić stadion. Ich rywale czuli się jak u siebie w domu. Azzurri pozwalali im na komfortowe tworzenie akcji bramkowych i specjalnie nie starali się odzyskać piłki. Kiedy jednak ta trafiła pod ich nogi, to byli spanikowani i najczęściej po paru chwilach ją tracili. Wydawało się, że choć mieli ku temu predyspozycje, to nawet nie podjęli rękawicy.

Z Hiszpanią zaliczyliśmy występ, który nie przystoi reprezentacji Włoch. Ten mecz pokazał nam, co nas czeka w kolejnych fazach turnieju. Inni rywale będą pokazywać podobną klasę. (…) Jednym z moich celów jest przekazanie spokoju drużynie, ponieważ podczas turnieju targa nami sporo emocji, które nie zawsze są pozytywne.

~ Lorenzo Pellegrini

To o tyle zadziwiające, że gracze z Półwyspu Apenińskiego krótkimi fragmentami z Albanią czy zdecydowanie częściej z Chorwatami pokazywali, że potrafią rozegrać szybkie, wielopodaniowe akcje i sprawnie stworzyć sobie dogodne sytuacje bramkowe.

W kluczowych momentach brakowało jednak spokoju i pewności siebie emanujących od liderów.

Niewystarczający

Od wielu reprezentantów Włoch należy oczekiwać więcej niż pokazali na Euro. Chiesa choć na turnieju walczył jak tylko mógł, to w swoich staraniach wielokrotnie wydawał się osamotniony. Więcej można wymagać od Lorenzo Pellegriniego, którego w ostatnim meczu Spaletti posadził na ławce. Gdyby tylko grał, to może pomógłby napastnikowi w odrabianiu strat.

A jak już jesteśmy przy dziewiątce, to właśnie na tej pozycji Italii brakuje topowego piłkarza. Może trafienia dziewiątki dałyby zespołowi większą pewność siebie i wiarę w zwycięstwo. Scamacca i Retegui nie pokazali na tym turnieju niczego specjalnego i poza paroma przebłyskami, byli nieskuteczni i mało użyteczni.

Największym przegranym we włoskiej kadrze należy uznać jej selekcjonera, Luciano Spalettiego. Jego podopiecznym brakowało odwagi i do części spotkań nie podchodzili z chęcią zwycięstwa, tylko nadzieją na nie poniesienie klęski. Za te elementy należy rozliczać trenera, który poza niewłaściwym przygotowaniem moralnym zespołu, kilkukrotnie nie trafił również z personaliami.

To nieudana przygoda dla Włochów, ale nie wieszcząca katastrofy w kolejnych latach. Młodzi zawodnicy pokroju Fagiolego, Calafioriego, Buongiorno czy nieobecnego Scalviniego będą przyszłością tej kadry. O ile teraz nie pokazali swoich wielkich potencjałów, to przy okazji choćby spotkań Ligi Narodów będą mieli do tego dogodne warunki.

Włoską kadrę może czeka wielka przyszłość, ale to nie moment na takie zapowiedzi. Po wielkim turnieju zawsze jest pora na podsumowania, a omawianie poczynań ekipy Spalettiego po tym turnieju musi być zdominowane przez negatywy. Włosi zagrali bardzo słaby turniej, w którym mogli odnieść jeszcze gorsze wyniki.

Nie udało nam się rozwinąć w tej mini-podróży, którą zakończyliśmy wczoraj. Zrobiliśmy duży krok w tył. Tego nie można tolerować. Teraz musimy zacząć wszystko od nowa. Myślę, że wiem, co robić.

~ Luciano Spalletti

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *